Prezes zaprasza na dywanik - relacja z meczu Delecta Bydgoszcz - Pamapol Wieluń

Po raz siódmy w tym sezonie zawodnicy Delekty nie wykorzystali przewagi własnego parkietu. Tym razem w zaległym spotkaniu PlusLigi podopieczni Waldemara Wspaniałego dostali srogą lekcję siatkówki od beniaminka z Wielunia.

"Oddajcie za bilety, gwiazdy bez ambicji i honoru, gdzie można zwrócić karnet" - to tylko niektóre z łagodniejszych epitetów kierowanych w stronę siatkarzy przez kibiców po zakończonym pojedynku z Pamapolem. Również sami zainteresowani byli zszokowani swoją dyspozycją. - Właściwie trudno cokolwiek powiedzieć. Mogę, a właściwie muszę przeprosić naszych fanów za nasz ostatni występ. Sympatycy mają jednak prawo do swoich ocen. Wnioski wolimy zostawić dla siebie - mówił kompletnie rozbity Piotr Gruszka.

Piątkowy pojedynek trwał zaledwie godzinę i dwadzieścia minut. Najwięcej emocji było w pierwszym i drugim secie, ale beniaminek właściwie przez cały mecz kontrolował wydarzenia na parkiecie. Damian Dacewicz postanowił wykorzystać Macieja Wołosza oraz Mikołaja Sarneckiego, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Ten drugi został, zresztą całkiem zasłużenie nagrodzony tytułem MVP. Ponadto Pamapol miał blisko 60. proc. pozytywnego przyjęcia. Ten element był kluczem do zwycięstwa nad Delektą. - Wreszcie szczęścia nam dopisało. W poprzednich meczach obrona mocnych ataków w ogóle nam nie wychodziła - tłumaczył Dacewicz.

Wielunianie nie musieli się nawet mocno wysilać, aby pokonać bydgoski zespół. Siatkarze Delekty koszmarne błędy w komunikacji popełniali nawet przy próbie wyprowadzania kontry, a ich zagrywki były skutecznie neutralizowane przez Pamapol. Początek pierwszego seta był w miarę wyrównany. Dopiero po przerwie technicznej beniaminek pokazał swoją prawdziwą siłę. Blok gospodarzy nie mógł sobie poradzić z mocnymi atakami Marcina Nowaka (6:9), a chwilę później rozstrzelał się Mikołaj Sarnecki (14:17). Zawodnicy Damiana Dacewicza za szybko jednak uwierzyli w swoje umiejętności. Dwa błędy Sarneckiego i mieliśmy remis 18:18. Wyrównana walka trwała do końca, ale dotknięcie siatki Jurkiewicza dało zwycięstwo gościom.

O wyniku całego spotkania zadecydował drugi set. Ta część gry była już bardziej zacięta, a rezultat zmieniał się z akcji na akcję. Lepiej rozpoczął Pamapol (1:3, 6:7). Z upływem czasu siatkarze beniaminka popełniali coraz więcej błędów, co natychmiast wykorzystali miejscowi. Po drugiej przerwie technicznej przewaga Delekty po błędzie rywali wzrosła do trzech punktów (18:15). I gdy było 22:20 bydgoszczanie stanęli, a punkty zaczęli zdobywać goście. Podwójne odbicie Cervena, a później nieudany serwis Pieczonki (22:23) i słowackiego przyjmującego kompletnie dobił miejscowych.

Siatkarze z Wielunia nie zamierzali odpuszczać bardziej utytułowanym rywalom i dzieła zniszczenia dokonali w ostatniej partii, w której wychodziło im praktycznie wszystko. Gospodarze byli żegnani mocnymi gwizdami oraz obraźliwymi epitetami, a posada trenera Wspaniałego zaczęła wisieć na włosku. Jeszcze w piątek cały sztab szkoleniowy Delekty został wezwany na "dywanik" przez prezesa Piotra Sieńko. - Dowiaduję się tego od dziennikarzy. Wołałbym, aby działacze mi to sami przekazali - oświadczył Wspaniały.

Dla bydgoszczan to już siódma porażka we własnej hali w obecnych rozgrywkach. Dotychczas Delekta pokonała u siebie jedynie ostatnią w tabeli Politechnikę Warszawską 3:1.

Delecta Bydgoszcz - Pamapol Siatkarz Wieluń 0:3 (23:25, 23:25, 9:25)

Delecta: Gruszka, Szymański, Woicki, Cerven, Sopko, Wieczorek, Lambourne (libero) oraz Pieczonka, Jurkiewicz, Konarski, Lipiński, Serafin.

Pamapol: Stelmach, Sarnecki, Wołosz, Zajder, Kordysz, Nowak, Kryś (libero) oraz Lubiejewski, Matejczyk, Błoński.

Sędziowie: Jacek Hojka oraz Grzegorz Jacyna.

MVP: Mikołaj Sarnecki.

Widzów: 1500.

Komentarze (0)