Uśmiechnięta choć przegrana "Żuza" - po Meczu Gwiazd PlusLigi Kobiet

Mecz Gwiazd PlusLigi Kobiet rozpoczął się 13 lutego punktualnie o godzinie 13.00. To były jednak szczęśliwe trzynastki! Ponad pięć tysięcy kibiców bawiło się z zawodniczkami, które co chwilę demonstrowały publiczności niezwykłe zagrania i gagi. - Nie umawiałyśmy się wcześniej. Wszystko było spontaniczne - zdradziła portalowi SportoweFakty.pl Izabela Bełcik.

Trzynastego, punktualnie o godzinie trzynastej najlepsze siatkarski PlusLigi Kobiet rozegrały historyczny Mecz Gwiazd. O ile panowie już rok temu pokazali kibicom co potrafią, to panie na warszawskim Torwarze zapoczątkowały, miejmy nadzieję, długą historię tych specyficznych i bardzo atrakcyjnych spotkań. "Mała", "Mryśka", "Misiek", "Sieka", "Orzeł", "Nata", "Anusiak" czy "Mrozio" w ustach spikera brzmiały jak mafijne ksywki. Jeśli nawet spotkała się przy ulicy Łazienkowskiej jakaś mafia, to wyłącznie siatkarska. Spotkanie nie było tajne, a obserwowało je ponad 5 tysięcy świadków - zachwyconych kibiców. Wynik? Nawet gdyby na świetlnej tablicy nic się nie wyświetliło, to nikt nie miałby pretensji. Pojedynek Wschodu z Zachodem przegrały 1:2 siatkarki tej pierwszej ekipy.

- Cieszę się, że mogłam wziąć udział w takim meczu. To chyba pierwszy w życiu przegrany mecz, po którym schodzę z parkietu uśmiechnięta - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl "Żuza", czyli rozgrywająca reprezentacji Polski i Banku BPS Muszynianki-Fakro, Izabela Bełcik.

- Skąd "Żuza"? To bardzo długa historia. Nawet nie pamiętam kto pierwszy tak do mnie powiedział. Kiedy organizatorzy postanowili na koszulkach napisać zamiast nazwisk nasze pseudonimy, to podałam "Żuzę" - opowiadała po spotkaniu Izabela Bełcik, która tak jak większość siatkarek potraktowała Mecz Gwiazd jako okazję do świetnej zabawy. - Muszę jednak przyznać, że czuję się bardzo wyróżniona przez kibiców i kiedy dowiedziałam się, że zagram, byłam naprawdę szczęśliwa - dziękowała fanom Bełcik, która przyznała, że wszystkie śmieszne zagrania i gagi zawodniczki demonstrowały całkiem spontanicznie. - Nie trenowałyśmy ich przed meczem. To wychodziło dopiero na parkiecie. Jeśli się podobało, to bardzo nam miło. Na tym miał polegać ten niezwykły mecz. W końcu gramy właśnie dla kibiców.

Izabela Bełcik była zaskoczona frekwencją. - To, że mamy wspaniałych kibiców wiem od dawna, ale że tylu ich przyjdzie na Torwar? Warszawa nie ma żadnej kobiecej drużyny w ekstraklasie, ale sądząc po reakcji i liczbie fanów, powinna mieć. Tym bardziej, że przecież parę lat temu w lidze grała Skra. Jest piękna hala, która powinna być częściej wykorzystywana, więc uważam, że drużyna ligowa w Warszawie powinna być - oceniła dwukrotna złota medalistka mistrzostw Europy.