Gorzowianie już po raz trzeci w sezonie PlusLigi rozegrali pięciosetowy pojedynek w Arenie Gorzów. Jak dotąd wszystkie takie starcia zakończyli wygraną. - Bardzo ważne zwycięstwo, bo na końcu tych rozgrywek będą się liczyły przede wszystkim zwycięstwa. Potem punkty. Bardzo się cieszę z tego, że wróciliśmy po naprawdę trudnym początku. Duży szacunek dla całego zespołu - mówił po spotkaniu Andrzej Kowal.
Cuprum Stilon Gorzów wrócił z dalekiej podróży. Po porażce w pierwszym secie, w drugim przegrywali 12:17. Finalnie jednak drugą partię zakończyli na swoją korzyść, wygrywając na przewagi 27:25. - Drugi set był kluczowy w tym wszystkim, ale trzeci też, bo to w nim ugruntowaliśmy taką pewność siebie - przyznał trener gorzowskiej drużyny.
Wspomniana trzecia odsłona tego starcia zakończyła się efektownym zwycięstwem 25:16, a mnóstwo radości miejscowym kibicom dał Jakub Strulak swoimi blokami. - Ogromną rolę odgrywali zmiennicy. Nie tylko w tym meczu, ale dzisiaj wyjątkowo. Dali nam impuls do gry o zwycięstwo - powiedział szkoleniowiec po końcowym gwizdku.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Spośród zawodników wyjściowego składu wyróżnił się Robert Taht, który z parkietu zszedł ze statuetką MVP. - To miło być zauważonym. Jestem wdzięczny za tę statuetkę, ale muszę powiedzieć, że to była stuprocentowa wygrana zespołowa - skomentował przyjmujący Stilonu.
- Na początku trochę się męczyliśmy. Wszedł Adam Lorenc, zdobył kilka świetnych punktów. Na koniec seta pojawił się Strulak, nasz środkowy blokujący. Zagrał znakomity mecz. Wyłączył z gry drużynę rywali trzy razy z rzędu. Częstochowa wróciła jeszcze do gry, ale udało nam się wygrać - zrelacjonował siatkarz zespołu z Gorzowa.
W ekipie Steam Hemarpol Norwida Częstochowa miny były nietęgie. Przedstawiciele tego klubu właściwie nie wiedzieli, co się wydarzyło. - Zadaję sobie to samo pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Jakieś stare demony wróciły, mam wrażenie. Trochę ten mecz przypominał spotkanie z Suwałkami z pierwszej kolejki, gdzie w pierwszym secie pokazaliśmy klasę. W drugim również, a nagle role się odwróciły. W trzecim wróciliśmy do własnej gry i momentalnie odwróciły się losy pojedynku - zauważył Sebastian Adamczyk.
- Trzeba na spokojnie obejrzeć ten mecz, bo ja wciąż nie wiem, co się wydarzyło. Chyba Gorzów zaczął grać lepiej, a my obniżyliśmy loty - dodał na koniec środkowy częstochowian.