Waleczność to nie wszystko - relacja ze spotkania Jadar Radom - AZS UWM Olsztyn

Ekipa Jadaru Radom w ostatnim czasie napsuła krwi dwóm wyżej notowanym rywalom. Tyle, że bez względu na horrory rozgrywane w końcówkach poszczególnych partii, to rywale zgarniają zwycięstwa, co sprawia, że radomianie mają w tej chwili naprawdę "ciepło".

Pojedynek jeszcze się nie zaczął, a kibice już mieli zafundowane dodatkowe emocje. Z racji na awarię prądu w dzielnicy, w której położona jest hala Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Radomiu, spotkanie zostało opóźnione o ponad pół godziny. Był to pierwszy znak od niebios, że radomianie w sobotę wieczorem będą mieli pod górkę. I tak też było w spotkaniu.

Co prawda, od samego początku w poczynaniach siatkarzy widać było ogromną nerwowość. W decydujących momentach to jednak goście potrafili opanować nerwy, wykazać się lepszą grą w defensywie oraz dołożyć asy serwisowe, które praktycznie przechyliły szale zwycięstwa na ich stronę. Asowymi zagrywkami popisywał się zwłaszcza Tomasz Józefacki. Co ciekawe, tak jak na ekipę ZAKSY, tak i na AZS sposób swoją zagrywką znaleźli Kubańczycy z Radomia. Maikel Salas częstował ich typową "brazylijką", po której radomianie nawet zniwelowali straty, ale żeby przechylić losy spotkania na swoją stronę, to już nie wystarczyło. Kto wie, jakby potoczyły się losy tego spotkania, gdyby gospodarze potrafili odwrócić losy partii w ostatnich sekundach? Tymczasem, po grze na przewagi, padła ona łupem gości.

Podopieczni Mariusza Sordyla uzyskali tym samym ogromną przewagę, którą wykorzystali w drugiej partii. - W tych odsłonach goście zaprezentowali się nieco dojrzalej, ale tak jak kilka dni temu, potrzebowaliśmy więcej czasu, żeby zaskoczyć. I udało się w trzeciej odsłonie - wzdycha Maciej Pawliński. Większego horroru, niż taki, jaki miał miejsce w końcowych fragmentach trzeciej partii nie wymyśliłby nawet mistrz gatunku.

Od samego początku tej części konfrontacji gra toczyła się punkt za punkt i żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie przewagi. W końcu jednak udało się to gościom jeszcze przed drugą przerwą techniczną. Radomianie byli bezradni do stanu 20:24. Gdy halę opuściło już wielu kibiców, na zagrywkę udał się Sirianis Hernandez. Radomianie zdobyli sześć punktów z rzędu i wygrali seta. Wydawało się, że chcieli również zrobić na złość tym osobom, które przedwcześnie w nich zwątpiły. - Dla mnie to był najgorszy z możliwych momentów. Po ostatniej piłce bałem się, co będzie dalej - przyznał tymczasem szkoleniowiec gości.

Obawy Sordyla o postawę swoich podopiecznych okazały się w pełni podstawne. Uwierzyli oni bowiem, że mecz wygra się sam i stanęli. Jadar tymczasem prezentował niezwykłą charyzmę i wiarę w sukces. Niestety dla nich, chociaż postawili Olsztynowi wszystko co mieli najlepszego, przegrali seta i cały mecz 1:3.

Jadar Radom - AZS UWM Olsztyn 1:3 (26:28, 18:25, 26:24, 30:32)

Jadar: Salas, Żaliński, Kreek, Prygiel, Pawliński, Terlecki, Stańczak (libero) oraz Macionczyk, Bucki, Szumielewicz, Kaczmarek, Hernandez.

AZS: Oczko, Paulo, Siezieniewski, Józefacki, Gunia, Marcelo, Andrzejewski (libero) oraz Kusaj, Winnik.

Sędziowie: Piotr Dudek (pierwszy), Andrzej Lemek (drugi).

MVP: Paulo.

Źródło artykułu: