Obie drużyny przystąpiły do spotkania skoncentrowane, ale to gospodynie lepiej rozpoczęły. W trzecim secie wręcz zmiażdżyły przeciwniczki, nie dając im szans na rozwinięcie skrzydeł - wygrały do 13 i prowadziły 2:1. Wygrana była na wyciągnięcie ręki, MKS w czwartej partii szybko wyszedł na siedmiopunktową przewagę (8:1), ale ostatecznie przegrał.
- Wystarczyło dobić nasze przeciwniczki, ale w tym czwartym secie za szybko uwierzyłyśmy w to, że łatwo nam się gra. Straciłyśmy koncentrację. Później w jednym i w drugim ustawieniu straciłyśmy dość dużo punktów, zwłaszcza w przyjęciu, bo z tym elementem miałyśmy w tym spotkaniu problem - wyjaśniła przyczyny porażki w czwartej partii Magdalena Śliwa.
Tie-break jest loterią, więcej szczęścia miały bielszczanki, które po zaciętej końcówce zwyciężyły 18:16. - To jest sport, trzeba zawsze walczyć do końca i nie można nigdy gubić koncentracji. To jest tylko i wyłącznie nasza wina, że tak się ten mecz potoczył - powiedziała w imieniu całej drużyny kapitan MKS-u.
Dąbrowianki z meczu na mecz radzą sobie coraz lepiej. Stoczyły zaciętą walkę z Asystelem Novara, BKS-em Bielsko-Biała oraz dwa razy pokonały mistrzynie Polski z Muszyny. Przedsezonowym celem był medal, zatem czy jest szansa na srebro? - Wygrałyśmy z nimi, ale play-offy rządzą się swoimi prawami. My będziemy wierzyć, że z każdym możemy wygrać, bo z BKS-em nawiązałyśmy bardzo wyrównaną walkę, a z mistrzyniami kraju wygrałyśmy dwa razy. Ale pamiętamy o klasie tych zespołów - przyznała szczerze w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Myślę, że walka i wiara w to, że potrafimy dobrze grać uczynią cuda - dodała Śliwa.