- Z drugiej strony to nazwisko trochę ciąży. Próbuję nie tyle się od niego odciąć, co zapracować na nie od zera. Ja jestem Fabian Drzyzga, osoba anonimowa w środowisku siatkarskim, która sama chce coś osiągnąć, a nie bazować na nazwisku ojca - przyznał.
Wojciech Drzyzga często wytyka błędy swojemu synowi. - Nie ma z tym problemu, bo ja niczego nie chcę mu udowadniać. On zasługuje na szacunek, także za to, co robi dla mnie jako rodzic. Zawsze mogę powiedzieć swoje zdanie, on swoje i już. Nie rzucamy mięsem, nie ma kłótni. Zawsze tak było i mam nadzieję, że tak już zostanie. Czekam na jego rady trenerskie. Biorę je sobie do serca. A czy się sprawdzą? Okaże się w praniu - dodaje.
Więcej w Przeglądzie Sportowym