Londyn 2012? Mam nadzieję, że tak - rozmowa z Mariuszem Prudlem, czołowym siatkarzem plażowym w Polsce

Mariusz Prudel i Grzegorz Fijałek to jeden z najlepszych duetów w polskiej siatkówce plażowej. Wraz z pozostałymi parami nasi plażowicze trenują obecnie na Wyspach Kanaryjskich, gdzie przygotowują się do nowego sezonu. Z Prudlem rozmawialiśmy między innymi o możliwości występu na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie w 2012 roku.

W tym artykule dowiesz się o:

Jacek Konsek: Poprzedni rok był dla waszej pary niezwykle udany. Zakończyliście go na 26. miejscu na świecie, co jest najlepszym wynikiem w historii polskiej siatkówki plażowej. Z kolei dwa lata temu, zajęliście 4. miejsce w Pucharze Świata w Bahrajnie, co także jest prawdziwym ewenementem.

Mariusz Prudel: 4. miejsce to na pewno póki co najlepszy wynik w karierze w turniejach World Tour. W zeszłym roku osiągnęliśmy 7. miejsce w World Tourze w Starych Jabłonkach, co też jest świetnym wynikiem. Ciężko gra się jak wszyscy oczekują od ciebie dobrego wyniku. Ale nam się na szczęście udało i pokazaliśmy, że warto w nas inwestować. A 26. miejsce w światowym rankingu po zakończeniu sezonu pokazuje, że ciągle robimy postępy i to nas mobilizuje do dalszej pracy. Dzięki temu również mamy kontakty z innymi parami i możliwość potrenowania z nimi. Nie ma co ukrywać, że jak na dyscyplinę, która u nas dopiero się kształtuje, osiągane przez nas wyniki są naprawdę dobre. A dopiero dwa lata trenujemy tylko plażówkę...

Jakie są wasze plany i cele na ten rok? Gdzie rozegracie najbliższe turnieje i co jest priorytetem?

- Zagrać we wszystkich turniejach z cyklu World Tour i zająć jak najlepsze miejsca, żeby pod koniec sezonu plasować się w okolicach 20. miejsca. Pierwszy World Tour odbędzie się w połowie kwietnia w Brasilii. Póki co szlifujemy formę na Wyspach Kanaryjskich, gdzie jest świetny ośrodek i jest tu wielu zawodników ze światowej czołówki. Najważniejsze będą Grand Slamy i Finał Mistrzostw Europy gdzie będziemy bronić 5. miejsca.

A Londyn 2012? Czy jest to realny scenariusz, że zobaczymy waszą parę na najważniejszej imprezie na świecie?

- Mam nadzieję że tak. Udział na Igrzyskach Olimpijskich to marzenie każdego sportowca. Ale póki co mamy rok 2010 i do Igrzysk jeszcze sporo czasu. Musimy dopracować jeszcze wiele elementów, także mamy co robić.

Co zrobić, aby plażowa odmiana siatkówki była bardziej popularna w naszym kraju? Póki co zdecydowanie dominuje odmiana tego sportu uprawiana na parkiecie.

- Za mało ludzi zajmuje się tym sportem profesjonalnie i póki co nie mamy wyników takich jak na hali. Ale ciężko o takie wyniki, skoro dopiero co zaczęliśmy się w ten beach volley bawić. Widać postęp i coraz większe zainteresowanie plażówką, ale to wciąż za mało. Chociaż na World Tourze w Starych Jabłonkach widać, że zainteresowanie jest duże. W zeszłym roku na naszych meczach było po 3 tysiące kibiców, także wynik przyciąga fanów. No i swoje robi nasza polska aura. Ciężko trenować plażówkę kiedy za oknem śnieg. Póki nie powstanie więcej takich ośrodków jak w Łodzi, gdzie można pod "balonem" trenować przez całą zimę, ciężko o większą popularność tego sportu.

Zapewne w mniejszym lub większym stopniu śledzisz wyniki TS Volley Rybnik, twojego macierzystego klubu. Zespół ten utrzymał się w 2. lidze. Jak ocenisz poprzednie rozgrywki i czy twoim zdaniem jest szansa stworzyć w Rybniku silny zespół na miarę chociażby 1. ligi?

- Zgadza się. Staram się być na każdym meczu, który grają a jeśli mi się nie udaje, to wyniki śledzę w internecie. Uważam, że chłopaki wykonali kawał dobrej roboty. Szkoda tylko, że zaczęli nie najlepiej, bo była realna szansa na miejsce w pierwszej czwórce i grę w play off. Ale niestety taki jest sport. Najważniejsze, że cel postawiony przed drużyną został zrealizowany a mianowicie utrzymanie w 2 lidze. A czy jest szansa na 1 ligę? Jeśli znajdą się sponsorzy, którzy dadzą pieniądze, aby ściągnąć paru zawodników i zapewnią klubowi płynność finansową, to na pewno tak. Bo ludzi, którym zależy na dobrej siatkówce w Rybniku jest wielu i póki co czynią wiele dobrego, żeby była ona na poziomie 2 ligi.

Na waszej stronie internetowej widnieje ogłoszenie "poszukujemy sponsora". Jaka jest wasza sytuacja finansowa? Czy istnieje obawa, że nie starczy wam funduszy na wyjazd na któryś z turniejów?

- Na wyjazdy turniejowe wystarczy. O to się nie ma co obawiać. Ale cały sprzęt kupujemy sami, a to nie jest jak się wydaje tylko spodenki i koszulka. Oprócz tego odżywki też często kupujemy bo dzisiejszy sport bez tego niestety nie istnieje. I jeszcze trochę się tego znajdzie... Jakoś dajemy radę, ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, to na pewno nie straci.

W swoim rodzinnym mieści bywasz bardzo rzadko. Co na to Twoi rodzice i dziewczyna?

- Tak to już bywa. Nie da się rozdwoić. Był moment w moim życiu kiedy musiałem wybrać i zdawałem sobie sprawę z tego, że wyjazd do Łodzi oznacza częste wyjazdy i pobyt poza domem. Ale jeśli tylko mam chwilkę wolnego wsiadam do auta i jadę do domu. Bo wiem, że tu na mnie zawsze czekają. Rodzice i dziewczyna już się przyzwyczaili, że rzadko bywam w domu, dlatego też każdy wolny czas spędzamy razem. Jak tylko się da to zabieram Anię do Łodzi albo na turniej.

Jeśli jednak znajdujesz chwilę wolnego czasu, to jak ją spędzasz?

- Tak jak już wcześniej wspomniałem. Jak wracam do domu to głównie z rodziną i z dziewczyną. Czasem ze znajomymi się spotkamy. Lubię też obejrzeć dobry film, posłuchać muzyki albo pograć w gry komputerowe.

Jeżdżąc po turniejach na całym świecie, zwiedzasz wiele ciekawych zakątków na ziemi. Czy macie chwilę wolnego czasu, aby poznać dane miasto, jego kulturę i zabytki?

- Z tą chwilą wolnego bywa różnie. Jeśli jedziemy na turnieje to raczej nie ma zbyt wiele wolnego czasu. Co innego jak jedziemy na obóz przed sezonem bo nie da się przez trzy tygodnie non stop trenować. Zawsze ze dwa dni wolnego wygospodarujemy, żeby coś zwiedzić albo kupić pamiątki. Najbardziej podobało mi się w Los Angeles. Zwiedziliśmy Hollywood, Beverly Hills i wszystkie sklepy z elektroniką w okolicy. Przez przypadek natrafiliśmy na plaży jak kręcili film. To co oglądałem do tej pory w filmach, zobaczyłem na własne oczy. I muszę powiedzieć, że za wiele się to nie różni.

Źródło artykułu: