Mimo prawie 2-letniej przerwy od gry w reprezentacji, Wlazły nie czuje tremy przed kolejnymi występami. - Gdyby to było moje pierwsze powołanie, pewnie serce biłoby szybciej. Teraz wiem, dokąd wracam i po co. Nie ma już elementu nowości. Tak młody jak przed debiutem też już nie jestem. Dlatego spokojnie to przyjmuję. Gdy Daniel Castellani spytał, czy jestem gotowy do powrotu, odpowiedziałem, że zdrowy zawsze będę do jego dyspozycji - zadeklarował.
Siatkarz pamięta swoją ostatnią piłkę zagraną w reprezentacji. - Odbiłem ją w Pekinie, w ćwierćfinale z Włochami. Zagrywałem w tie-breaku, a piłka po złym przyjęciu rywali wróciła na naszą stronę. Niestety, Łukasz Kadziewicz jej nie skończył. Spadła na boisko przed moimi oczami, a byłem pewien, że "Kadziowi" między rękami ona nie przejdzie. Potem zagrywali Włosi, ale ja już chyba w tej wymianie udziału nie wziąłem. I w żadnej kolejnej, bo odpadliśmy z turnieju olimpijskiego. To nadal boli, ale trzeba o tym zapomnieć. Teraz przed nami nowy etap - powiedział.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)