Kawał męskiej gry - komentarze po meczu Jadar Radom - Neckermann Politechnika Warszawska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Jeżeli popełnia się 16 niewymuszonych błędów, trudno rozstrzygnąć wynik meczu na swoją stronę. Dobitnie przekonali się o tym siatkarze Jadaru Radom. <i>- Teraz pozostaje nam już tylko wyciągnąć wnioski oraz wierzyć, że w następnym pojedynku w Warszawie odwrócimy losy rywalizacji</i> - podkreśla kapitan radomskiego teamu Maciej Pawliński.

Radosław Rybak (kapitan Neckermanna Politechnika): Przedstawiciele obydwu klubów sympatyzują ze sobą, tymczasem muszą walczyć w bezpośrednim boju o utrzymanie. Cóż, taki jest sport. Pierwszy mecz był bardzo zacięty i myślę, że w Warszawie będziemy mieli powtórkę takich emocji. Teraz jednak to my będziemy posiadali przewagę własnej hali. Cieszymy się ze zwycięstwa oraz z tego, że uczyniliśmy ważny krok w stronę utrzymania.

Maciej Pawliński (kapitan Jadaru): To był bardzo wyrównany mecz i jedna piłka mogła zdecydować o jego rozstrzygnięciu. I tak też było przy stanie 13:14 w tie breaku. Szkoda, że nie udało się nam skończyć akcji. To był bardzo ważny mecz pod względem psychologicznym i pozostaje nam tylko wierzyć, że w następnym pojedynku w Warszawie odwrócimy losy rywalizacji.

Radosław Panas (trener Neckermanna Politechnika): Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa, bo jest ono ważne dla nas z wielu względów. Stoczyliśmy twardy bój trwający dwie i pół godziny. Świadczy to o tym, jak bardzo obydwu zespołom zależy na utrzymaniu. To była męska rozgrywka, ale cieszę się, że to my wytrzymaliśmy presję. Wprowadziliśmy kilka nowych wariantów do naszej gry, co pozytywnie zadziałało na naszą postawę. Jak widać, nikt nie chce spaść z PlusLigi i zapewne do samego końca każdy będzie walczył.

Jan Such (trener Jadaru): Szkoda, że już po pierwszym meczu straciliśmy atut własnego boiska. Stoczyliśmy bardzo ciężki bój. Szkoda, że nie mam zbyt dużego pola manewru, jeżeli chodzi o zmiany. Gramy bowiem żelazną szóstką. Mogę jedynie przeprowadzać kosmetyczne korekty. Szkoda zwłaszcza ostatniej piłki. Przyznam jednak, że na początku pojedynku trochę nie mieliśmy koncepcji na zagrywce, bowiem w ekipie rywali na boisko nie wyszedł Maciejewicz. Marnym pocieszeniem jest to, że zanotowaliśmy lepsze rezultaty w przyjęciu i bloku, skoro popełniliśmy aż 16 własnych błędów. Ten ostatni element sprawił, że przegraliśmy. Myślę jednak, że z Politechniką spotkamy się jeszcze nie trzy razy, ale znacznie więcej.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)