Michał Podlewski: Już w pierwszej odsłonie konfrontacji o utrzymanie pomiędzy Jadarem Radom a Neckermannem Politechnika Radomska kibice byli świadkami horroru. Jego szczęśliwe zakończenie w wykonaniu stołecznych siatkarzy, chyba także ciebie wprawiło w szczególne zadowolenie?
Bartłomiej Neroj (rozgrywający Neckermanna Politechnika Warszawska): To był pierwszy mecz i z wielu względów towarzyszyły mu ogromne emocje. Po pierwsze, spotkały się drużyny, które przez cały sezon zasadniczy próbowały udowodnić, że należy im się znacznie wyższe miejsce w tabeli. Po drugie, chyba w tej chwili nie można jeszcze mówić o spokoju. Tak samo jak my, tak i Jadar wciąż chce się utrzymać. Mamy świadomość, że w środę rywale postawią wszystko na jedną kartę. My, chociaż w pierwszym meczu czasami raziliśmy niedokładnością, potrafiliśmy zewrzeć szyki w końcówce i pokazać, że potrafimy wygrywać na wyjazdach. Nie oznacza to jednak, że w kolejnych meczach czeka nas spacerek.
Macie jednak ogromną przewagę psychiczną, co przed kolejnym pojedynkiem stawia Neckermanna w roli faworyta. Co ciekawe, także bukmacherzy błyskawicznie zareagowali na zwycięstwo stołecznego teamu w Radomiu
- Jak ogromna rolę pełni przewaga psychiczna, chyba nikogo nie muszę przekonywać. Czasami nawet bierze ona górę nad umiejętnościami. Przykładem może być chociażby ostatni nasz mecz. Gdy przegrywaliśmy 1:2, było nam niezwykle ciężko. Wszystko szło jak pod górkę. W drugiej części tie breaka uwierzyliśmy jednak, że nie wszystko jest stracone. Co więcej, gra przecież kończy się dopiero po ostatniej piłce. I udało się nam wyciągnąć wynik. Ja, chociaż zdobyłem statuetkę MVP spotkania, ze swojej gry nie byłem zadowolony. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach zagram lepiej.
To dziwne, że wyrażasz niezadowolenie, gdy zanotowałeś o wiele wyższą skuteczność, niż wielu atakujących.
- Jeżeli chodzi o te kilka ataków z drugiej piłki, które zanotowałem w Radomiu, to po prostu poczułem, że mogę zaryzykować. Ja tymczasem rozliczam swoją formę z rozgrywania. A to mimo wszystko nie było perfekcyjne.
A jednak nieprzypadkowo wielu rywali mówi o tobie "jedna z najgroźniejszych lewych rąk w PlusLidze"
- Ciekawe określenie, chociaż jeżeli decyduję się nie rozgrywać, tylko atakować, to po prostu chcę odciążyć nieco kolegów. Tym bardziej w meczach, które trwają bardzo długo. A kiedy w naszym zespole funkcjonuje dobre przyjęcie, to do takich zagrań mnie to dodatkowo motywuje.
O pierwszym meczu z Jadarem chyba długo będziecie pamiętać. Może się bowiem okazać, że był on kluczowy dla losów całej rywalizacji
- Dla nas miał on bardzo duże znaczenie, bowiem graliśmy na wyjeździe. Do każdego meczu podchodzimy inaczej, ale do tego boju szykowaliśmy się jak na walkę o śmierć i życie. W każdym pojedynku też zaczyna się od stanu po zero, ale to co dzieje się później warunkuje podejście do walki w kolejnych akcjach. W Radomiu było jednak inaczej, bowiem każda piłka miała dla nas wagę złota. Dlatego teraz to my jesteśmy o jeden krok z przodu. Ten malutki kroczek jest jednak ogromnie ważny. Pełną radość będziemy wykazywać dopiero po postawieniu czwartego.
Takiej wiary w zwycięstwo chyba nie było w żadnym innym zespole PlusLigi, który meldował się w Radomiu...
- Gdy byśmy nie wierzyli w zwycięstwa i utrzymanie, to nie wychodzilibyśmy na parkiet. My jednak jesteśmy przekonani, że zasługujemy na wyższe miejsce, niż to, które zajęliśmy po sezonie zasadniczym. Udowodnimy to właśnie w kolejnych meczach z Jadarem.
Byłoby to sporą nagrodą dla kibiców, którzy nie opuszczają was na krok.
- To naprawdę niesamowite, że oni również wierzą w nas od samego początku do końca. Jeżdżą cały sezon za nami i dopingują nas, a my ich. Chcemy im to teraz wynagrodzić. Myślę, że Warszawa zasługuje na to, żeby mieć w PlusLidze swój zespół. Zresztą cztery tysiące widzów podczas meczu pokazowego PlusLigi na Torwarze jest najlepszym tego potwierdzeniem.