Spotkanie rozpoczęło się bardzo równo. Z gry w pierwszych akcjach lepsi byli świdniczanie. Nie mogli oni jednak wyjść na prowadzenie, gdyż piłka po dwóch pierwszych zagrywkach Avii wpadała w siatkę. Seria gry punkt za punkt została przerwana wtedy, gdy serwował Michał Żuk - przyjmujący gdańskiego Trefla. Wtedy to z 2:2, zrobiło się 7:2, kiedy to błąd w ataku popełnił Wojciech Pawłowski - najlepszy zawodnik Avii w tym meczu. Później co prawda gra się wyrównała, ale ciągle sukcesywnie przewagę budowali pewnie grający i popełniający mniej błędów zawodnicy znad morza. Ich prowadzenie najwyższe było przy stanie 18:10 i wtedy przez kilka momentów swoją klasę pokazali siatkarze Avii Świdnik, a Gdańszczanie chyba zbyt mocno się rozluźnili. Jedyne o co mogli walczyć w pierwszym secie goście poniedziałkowego spotkania, to było jednak zmniejszenie straty. - Chcieliśmy się rzucić na Gdańsk w szczególności zagrywką. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Trefl może nas tym elementem zniszczyć. Niestety się nie powiodło, bo pierwsze trzy zagrywki zepsuliśmy i gra na początku pierwszego seta siadła - skomentował ten set Krzysztof Lemieszek, trener Avii. Trzeba przyznać, że zawodnikom ze Świdnika udało się mimo wszystko zmniejszyć stratę do Trefla. Po asie serwisowym Milosa Zumbery było bowiem 20:12, a po błędzie jednego z gdańszczan już 22:17. Na 24:18 ważny punkt zdobył Yaniel Garay Gomez i siatkarze Trefla mięli - jak się później okazało - trzy piłki setowe. Tą ostatnią na punkt swoim atakiem zamienił Daniel Wilk i tym samym Trefl wygrał pierwszego seta w konfrontacji ze świdnicką Avią.
Podobnie jak w pierwszym secie, również w drugim piłka po pierwszej zagrywce dotknęła siatki. Tym pechowcem był tym razem zawodnik gospodarzy, Milos Zumbera. Na początku tej części gry bardzo zdyscyplinowaną siatkówkę prezentowali zawodnicy ze Świdnika, którzy po dwóch akcjach na Michała Żuka wyszli na prowadzenie 6:2! Później jednak przyjmujący gdańskiego Trefla spisywał się znakomicie, zdobywając kilka punktów dla swojej drużyny, do czego nie przykładał jednak wielkiej wagi, gdyż najważniejszy dla niego był wynik drużyny. - Nie można nikogo oceniać indywidualnie. Jesteśmy zespołem i za wynik odpowiada cała drużyna - mówił po meczu jeden z wyróżniających się siatkarzy. Pościg gdańszczan nie trwał zbyt długo, bo zwycięzcy rundy zasadniczej wyszli na prowadzenie już przy stanie 10:9. Wtedy to atakiem z lewej strony boiska, Zumbera nie dał szans na obronę i pozwolił swojej drużynie wyjść na prowadzenie. Avia się jednak nie poddawała. Siatkarze z Województwa Lubelskiego ciągle grali bardzo dynamicznie, a po ataku Wojciecha Pawłowskiego wyszli na prowadzenie 13:11. W tym secie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i obie drużyny kilka dobrych akcji z rzędu, przeplatały ze słabszymi. W końcu jednak coraz lepiej zaczął grać Trefl, który od stanu 17:16 cały czas był na minimalnym prowadzeniu. Gdy pod koniec seta Avia złapała wiatr w żagle i było już tylko 23:22 dla nadmorskiej drużyny, szkoleniowiec Trefla - Jerzy Strumiło wziął czas. Przyniósł on jednak odwrotny do zamierzonego skutek i goście wyszli na stan 23:23! W tej niezwykle ważnej chwili w siatkę zagrał zawodnik Avii, Wojciech Pawłowski. Mając nóż na gardle, świdniczanie spisali się jednak na miarę oczekiwań, a po zagraniu samego Pawłowskiego, Avia wyszła na prowadzenie 25:24. W ostatniej akcji zablokowany został Zumbera i ambitni zawodnicy ze Świdnika wygrali seta.
Zawodnicy obu drużyn wyszli na trzeci set bardzo zdeterminowani. Początkowo przewagę - ale najwyżej dwupunktową - wypracowali sobie gdańszczanie. Zawodnicy Avii za zadanie przyjęli sobie jednak za cel nie dopuszczenie faworytów ligi do wyższej przewagi. Udawało im się to, a po miłej dla oka akcji Marcina Malickiego wyszli na remis 7:7. Później wyszli nawet na prowadzenie i przez kolejne minuty spotkania, nie pozwalali gdańszczanom na lepszy wynik, niż remis. Po bloku Adama Michalskiego, Avia prowadziła już 17:14 i zanosiło się na sporą niespodziankę. Gdańszczanie nie mogli zmienić sytuacji gry, gdyż często popełniali niewymuszone błędy. Taki miał miejsce choćby przy serwisie, kiedy to piłka po zagrywce jednego z gdańszczan wyszła kilka metrów w aut i na tablicy wyników po tym błędzie było już 18:21. Trzypunktowa przewaga gości utrzymywała się do stanu 20:23. Wtedy to dwa punkty z rzędu zdobyli gdańszczanie. Czas wziął trener Krzysztof Lemieszek i Avia pozbawiła gdańszczan złudzeń. Po bardzo długiej ostatniej wymianie, Marcin Jarosz dał punkt na wagę wygrania seta i sytuacja Trefla zrobiła się nie do pozazdroszczenia.
Na początku czwartego seta znów na prowadzenie wyszli zawodnicy ze Świdnika. Tym razem jednak gdańszczanie potrafili wyjść z opresji. Ze stanu 3:5, wyprowadzili na 10:6. Najmniej zadowolony z zawodników Trefla był jednak wtedy Zumbera, który przy akcji, dającej Treflowi prowadzenie 6:5 musiał zejść z boiska z powodu kontuzji łydki. Tak skuteczna seria musiała się jednak prędzej, czy później skończyć i tak też było tym razem. Świdniczanom nie udało się jednak powstrzymać szturmu podrażnionych gdańszczan. Żółto-czarni - podobnie jak w pierwszym secie - kontrolowali sytuację na boisku i po trzech punktach z rzędu wyszli na prowadzenie 24:17. Ostatnią piłkę wygrał Żuk i gdańszczanie pokonali Avię 25:18, przedłużając swoją szansę na końcowy triumf. - Prowadziliśmy 2:1 i w pewnym momencie zabrakło koncentracji, a także umiejętności. Rzuciliśmy na szale wszystko, co mięliśmy najlepszego - mówił trener Avii.
Do rozstrzygnięcia pierwszego spotkania półfinałowego I ligi siatkówki, pomiędzy Treflem Gdańsk i Avią Świdnik potrzebny był tie break. Znakomicie zaczęli go gdańszczanie, którzy przy zagrywce Waldemara Świrydowicza zdobyli dwa pierwsze punkty. Później jednak zawodnik ten zepsuł zagrywkę. To samo uczynił jednak świdniczanin i ponownie gdańszczanie prowadzili różnicą dwóch punktów. Chwilę później, Po znakomitym przechytrzeniu blokujących, Michał Żuk wyprowadził swój zespół na prowadzenie 4:1. Avia nie dała się jednak wyprowadzić z równowagi i szybko doprowadziła do różnicy zaledwie jednego punktu. Jak natchniony grał jednak w tej partii Michał Żuk, który potrafił zdobywać punkty w bardzo ważnych momentach gry. Bardzo ważny był też atak na 11:7 Andrzeja Skórskiego, po którym gdańszczanie wyszli na rekordową w tym secie, bo czteropunktową przewagę, której nie oddał do końca. Pod koniec trzy punkty z cztery punkty z rzędu zdobyli gdańszczanie i wygrali to spotkanie. - Chciałbym zauważyć, że wygraliśmy wysoko dwa ostatnie sety. Avia przyjechała z nami wygrać i to było widać. Jak dopisze kondycja, to wygramy też jutro. Wiemy o co chodzi i będziemy grali od początku do ostatniego gwizdka - skomentował Jerzy Strumiło. Świdniczanom trzeba oddać to, że grali naprawdę zaciekle i ambitnie. To jednak nie wystarczyło i po pierwszym półfinale bliżej awansu do finału jest Trefl. Czy wielka siatkówka wróci do Gdańska?
Trefl Gdańsk - ASPS Avia Świdnik 3:2 (25:20, 24:26, 22:25, 25:18, 15:10)
Trefl:Żuk, Gorzkiewicz, Zubera, Świrydowicz, Wilk, Gomez, Żurek (Livero) oraz Kaczmarek, Skórski, Węgrzyn.
ASPS Avia: Guz, Michalski, Jarosz, Pawłowski, Makowski, Malicki, Kowalski (libero) oraz Wójcicki, Jaskulski, Kurek..
Stan rywalizacji: 1:0.