Przed spotkaniem nie mogło zabraknąć akcentu związanego z uhonorowaniem pamięci ofiar niedawnej katastrofy pod Smoleńskiem. Mecz rozpoczął się minutą ciszy, co więcej, przed zawodami umówiono się, iż do II przerwy technicznej w secie pierwszym nie będzie tradycyjnej oprawy meczu, a więc muzyki i typowego sposobu zagrzewania do walki przez sympatyków obu drużyn. Kibice gości rozwiesili ponadto flagę z napisem: "Pamięć nie zginie. Katyń 1940-2010", a udane akcje obu drużyn kwitowane były jedynie brawami.
Trzeba przyznać, że atmosfera spotkania była na prawdę smutna i absolutnie niespotykana na siatkarskich widowiskach.
Gracze Skry przystąpili do tego meczu kompletnie rozkojarzeni, czego dowodem była już pierwsza akcja spotkania w której Mariusz Wlazły zaatakował w aut. Co prawda po chwili, reprezentacyjny atakujący poprawił się, zdobywając pierwszy punkt dla gospodarzy, jednak w miarę upływu czasu gra Skry wyglądała coraz gorzej. Goście sukcesywnie powiększali przewagę, grając poprawnie, natomiast zawodnikom z Bełchatowa nie udawało się dosłownie nic. Goście skutecznie atakowali, natomiast rozkojarzeni mistrzowie Polski razili nieskutecznością. Na pierwszej przerwie technicznej, po ataku Krzysztofa Gierczyńskiego było już 4:8. Po chwili, Michał Winiarski niepotrzebnie dotknął piłkę zmierzającą na aut po zagraniu jednego z rzeszowian, a za moment obok linii bocznej zaatakował Stephane Antiga i przy wyniku 4:10 trener Jacek Nawrocki nie wytrzymał i poprosił o przerwę dla swojego zespołu. Jednak obraz gry nie zmienił się. Kolejny raz zatrzymany został Wlazły i przewaga gości wcale nie topniała (10:16). Wydawało się, że być może głośna muzyka która wreszcie zabrzmiała z głośników, obudzi nieco gospodarzy, tak się jednak nie stało. Rzeszowianie powiększali przewagę (11:19, 13:21) i gładko "dowieźli" ją do końca, wygrywając do 14!
Pod koniec pierwszej partii, boisko z powodu urazu, opuścić musiał, bardzo dobrze spisujący się Aleh Akhrem i resztę spotkania zawodnik ten obserwował w pozycji leżącej z obandażowaną kostka. Bardzo prawdopodobne jest, iż w pozostałych odsłonach półfinałowej rywalizacji ze Skrą już go niestety nie zobaczymy. Jak przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Resovii Ljubomir Travica, kontuzja kluczowego gracza wybiła z rytmu jego podopiecznych i goście w partii drugiej prezentowali się już o wiele słabiej. Już w II akcji tej partii zablokowany został Mikko Oivanen, a gracze gospodarzy wydawali się powracać do swojej optymalnej dyspozycji. Skutecznie w ataku prezentował się Mariusz Wlazły i Michał Winiarski, a rzeszowianie popełniali coraz więcej błędów. Miejsce Akhrema zajął Marcin Wika, ale jego dyspozycja, zwłaszcza w przyjęciu nie była najwyższa. Dobrze funkcjonująca maszyna wyraźnie się zacięła. Na II przerwie technicznej gospodarze prowadzili 16:12, a gdy po chwili zatrzymany przez Antigę i Marcina Możdżonka został Oivanen, stało się jasne, że goście w partii drugiej nie wygrają. Rzeszowianie próbowali jeszcze walczyć, ale na nic się to zdało. Ostatni punkt w tej partii, plasem na potrójny blok zdobył Wlazły i set drugi zakończył się wynikiem 25:19.
Początek partii trzeciej można nazwać pojedynkiem Resovii z Mariuszem Wlazłym. Reprezentacyjny atakujący zdobył pierwsze 6 oczek dla swojej drużyny, popisując się atakami z każdej niemal pozycji oraz skutecznym blokiem na Krzysztofie Gierczyńskim. Dopiero przy stanie 6:5 pierwszym zawodnikiem , który "wyręczył" Wlazłego w zdobywaniu punktów był Miguel Angel Falasca. Goście nie pozwalali jednak gospodarzom uciec na więcej niż 2 oczka. Coraz częściej do gry włączał się na środku siatki Wojciech Grzyb, wspierany przez prezentującego równą formę Oivanena. Od stanu 16:13, 2 kolejne punkty przy zagrywce Falaski zdobyli gospodarze i o czas poprosił trener gości. Po ataku Winiarskiego z 6-tej strefy przewaga mistrzów Polski wzrosła jednak do 5 punktów (19:14). W zespole gości, nie pomogła podwójna zmiana, z której, w każdej z partii korzystał trener Travica. Co prawda, po dobrej zagrywce wprowadzonego przed chwilą Łukasza Perłowskiego i skutecznym ataku z kontry Gierczyńskiego, przez moment rzeszowianie zbliżyli się na 2 punkty, to jednak po chwili, po skutecznym bloku Daniela Plińskiego i Bartosza Kurka na kapitanie gości, bełchatowianie zdobyli 25-ty punkt w tej partii i wygrali do 20.
Czwarty set rozpoczął się od mocnego uderzenia gospodarzy. Po koncertowej grze w bloku Marcina Możdżonka, PGE Skra objęła prowadzenie 4:0. Nękanego zagrywkami Antigi Marcina Wikę, zastąpił młody Mateusz Mika. Trzeba przyznać, że zaprezentował się zupełnie dobrze, udanie atakując i lepiej od swojego poprzednika radząc sobie w przyjęciu zagrywki. Nie jest to jednak zawodnik klasy Akhrema i brak tego gracza w kolejnych partiach rywalizacji może być dla rzeszowian luką nie do zapełnienia. Od stanu 6:2, goście jakby ocknęli się, zdobywając kolejne 4 punkty po udanych zagrywkach Miki i skutecznych atakach Oivanena. Przez kilka następnych minut oglądaliśmy bardzo wyrównane spotkanie, czego dowodem był co rusz goszczący na tablicy wynik remisowy (9:9, 10:10, 11:11, 12:12, 13:13). Wówczas, ponownie sprawy we własne ręce postanowił wziąć kapitan Skry Mariusz Wlazły, najpierw skutecznie atakując po prostej, a po chwili zaskakując rywali w polu zagrywki. Dwupunktowej przewagi goście, mimo usilnych prób, nie byli w stanie już zniwelować. Dobra postawa Możdżonka i skuteczna gra "skrzydeł" gospodarzy spowodowała, że bełchatowianie nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa i wygrali w czwartej partii do 19, a w całym meczu 3:1.
Najlepszym graczem spotkania wybrany został Miguel Angel Falasca.
Nie da się ukryć, że goście mieli w tym spotkaniu na prawdę dużą szansę na sprawienie niespodzianki, jaką byłoby pokonanie mistrzów Polski na ich terenie. Z pewnością plany pokrzyżowała kontuzja białoruskiego przyjmującego, nie dość, że zachwiała pewnością siebie całej drużyny, to luki w przyjęciu i ataku nie byli stanie załatać ani Marcin Wika ani Mateusz Mika. Trener Travica nie ma wiele czasu na opracowanie planu zastępczego, gdyż drugie spotkanie tych zespołów już niebawem, we wtorek o 20:30.
Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (14:25, 25:19, 25:20, 25:19)
Skra: Falasca, Winiarski, Wlazły, Antiga, Możdżonek, Pliński, Gacek (libero) oraz Novotny, Dobrowolski, Kurek.
Resovia: Redwitz, Oivanen, Akhrem, Gierczyński, Grzyb, Kosok, Ignaczak (libero) oraz Mika, Ilic, Papke, Perłowski.
MVP: Miguel Angel Falasca
Stan rywalizacji: 1:0 dla Skry