Z Mateuszem Miką w miejsce kontuzjowanego Aleha Akhrema przystąpiła Asseco Resovia Rzeszów do wtorkowego pojedynku ze Skrą Bełchatów. Rzeszowianie, aby marzyć o rozgrywaniu we własnej hali dwóch spotkań, musieli pokonać miejscowych, by wyrównać stać rywalizacji na 1:1.
Podobnie jak w poniedziałek, w pierwszym secie warunki dyktowała Resovia. Rzeszowianie już na początku wypracowali sobie niewielką, dwupunktową przewagę, a na pierwszej przerwie technicznej przeważali już czterema oczkami. Po skończonej przez Mariusza Wlazłego kontrze przewaga gości zmalała do dwóch punków (8:10), ale na prawym skrzydle rozszalał się Mikko Oivanen, skuteczny zarówno w pierwszym ataku jak i na kontrze i Resovia powróciła do bezpiecznego prowadzenia (9:13). Po autowym ataku Wlazłego przewaga przyjezdnych wzrosła do sześciu punktów (9:15).
Skrze nie pomógł Bartosz Kurek, który zastąpił Michała Winiarskiego. Kolejne błędy w przyjęciu bełchatowian pozwalały bowiem przyjezdnym powiększać przewagę, która w pewnym momencie wynosiła już siedem oczek (13:20). Ostatecznie Resovia wygrała 25:18.
Już na początku drugiej partii w Skrze dobrze zaczął funkcjonować blok, którym zatrzymani zostali najpierw Mika, a później Oivanen, a gospodarze szybko odskoczyli na 5:2. Po skończonej przez Wlazłego kontrze miejscowi przeważali już czterema oczkami (9:5). Resovia nie zamierzała się jednak poddawać i przy zagrywce Rafaela Redwitza zbliżyła się do Skry na dwa oczka. Gra dłuższy czas toczyła się punkt za punkt, ale po asie Wlazłego bełchatowski zespół prowadził 16:12 na drugiej przerwie technicznej.
Po pojedynczym bloku Marcina Możdżonka na Grzegorzu Kosoku Skra odskoczyła na pięć oczek (18:13), a kiedy szczęśliwie zagrywka Miguela Angela Falaski przewinęła się na drugą stronę, przewaga gospodarzy wynosiła już sześć punktów (20:14). Rzeszowianie zerwali się jeszcze w końcówce do odrabiania strat, ale ich strata do gospodarzy była na tyle wysoka, że nic już nie byli w stanie ugrać w tej partii.
W trzecim secie na początku gra toczyła się punkt za punkt, a w rolach głównych występowali Mika (Resovia) i Winiarski (Skra). Bełchatowianie chwycili jednak wiatr w żagle i rywalom na trzy oczka, po udanych atakach Stephana Antigi i Możdżonka. Kiedy na aut zaatakował Krzysztof Gierczyński, miejscowi przeważali 9:5. Pojedynczym blokiem na Antidze popisał się jednak Mika i przewaga Skry stopniała do dwóch oczek (9:7). Dwa błędy w ataku Gierczyńskiego jeszcze przed drugą przerwą techniczną sprawiły, że Skra odskoczyła na 16:11.
Rzeszowianie zbliżyli się do gospodarzy na trzy oczka i gra się wyrównała. Kolejny błąd w ataku popełnił jednak Gierczyński (sędziowie nie zauważyli przekroczenia linii 3-metra przez Wlazłego wcześniej w tej akcji), Skra odskoczyła na 21:17, a gra Resovii zupełnie się w tym secie posypała.
Łukasz Perłowski, który w połowie seta trzeciego zmienił Grzyba pozostał na boisku również w secie trzecim. Problemem Resovii na początku tej partii nie była jednak gra środkiem, a przyjęcie zagrywki Mariusza Wlazłego. Po dwóch asach z rzędu Skra odskoczyła na 5:3 i o pierwszy czas w tym secie zmuszony był poprosić trener Ljubomir Travica.
Resovia zbliżyła się do Skry na jedno oczko, ale nie potrafiła skończyć kontry i doprowadzić do remisu. W ataku nieomylni za to byli bełchatowianie, którzy po zbiciu Antigi odskoczyli na 11:8. Przyjezdni zdobyli dwa oczka z rzędu, ale ponownie na zagrywce stanął Wlazły. Seria siedmiu punktów zdobytych przy jego serwisie dała Skrze prowadzenie 18:10. To przesądziło losy tego seta i całego meczu.
PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (18:25, 25:20, 25:20, 25:19)
Skra: Wlazły, Możdżonek, Pliński, Falasca, Winiarski, Antiga, Gacek (l) oraz Kurek, Novotny, Dobrowolski, Bąkiewicz, Wnuk
Resovia: Redwitz, Oivanen, Gierczyński, Mika, Grzyb, Kosok, Ignaczak (l) oraz Perłowski, Papke, Ilić
MVP: Mariusz Wlazły