Spotkanie, które na Halę Stulecia w Sopocie po raz pierwszy w historii siatkówki przyciągnęło komplet widzów, rozpoczęło się nie najlepiej dla zawodniczek Trefla Sopot, które przegrywały od pierwszych minut. Zawodniczki TPS-u przede wszystkim były bardzo dobrze zdyscyplinowane i było po nich widać ogromną koncentrację. W Treflu od samego początku pierwsze skrzypce grała Monika Naczk, która zdobyła kilka punktów w bardzo ważnych momentach gry. Zawodniczki z Rumi nie wyszły przez to na prowadzenie większe, niż różnicą dwóch punktów. Sopocianki szybko najpierw doszły punktowo do rywalek, a przy stanie 12:12 zdobyły pięć punktów z rzędu, wychodząc na najwyższe prowadzenie w secie. Ich serię znakomitym atakiem przerwała dopiero Aleksandra Theis. Nie przerwało to jednak dominacji gospodyń czwartkowego pojedynku i trener Jerzy Skrobecki wziął już drugą przerwę w tym spotkaniu. Dzięki zagraniu dobrze grającej Kingi Kasprzak zespół EC Wybrzeże TPS zbliżył się na cztery punkty do rywalek. Końcówka należała jednak do zawodniczek Edwarda Pawluna. Ostatnią piłkę w znakomity sposób przebiła na drugą stronę Ewelina Toborek i sopocianki wygrały 25:18.
Drugi set, podobnie jak pierwszy zaczął się znakomicie dla zawodniczek zespołu gości, które wyszły na prowadzenie 3:0! Później jednak, podczas zagrywki Anny Sołodkowicz zawodniczki z Sopotu miały świetną serię. Zdobyły siedem punktów z rzędu, w dużej mierze dzięki Emilii Reimus, zdobywczyni trzech punktów w tym okresie. Wszystko przerwała dopiero Małgorzata Lubera. To ona, a także Kinga Kasprzak grały najaktywniej w zespole z Trójmiasta Kaszubskiego, dzięki czemu zbliżyły się na 9:8. To było jednak na tyle, jeśli chodzi o zespół z Rumi w tym secie. Gdańszczanki grały zdecydowanie pewniej i osiągały coraz większą przewagę, a na boisku szalała Natalia Nuszel. Rumianki trzykrotnie potrafiły wybronić piłkę setową, jednak ostatecznie set zakończyła wprowadzona kilka sekund wcześniej Tamara Kaliszuk. - W pierwszych dwóch setach popełniałyśmy bardzo dużo błędów. Może przyjęcie nie było złe, ale nie miałyśmy kończącego ataku. Nie wiem z czego to wynikało - powiedziała Kinga Kasprzak, przyjmująca TPS-u.
Tradycji stało się za dość i pierwszą piłkę w trzecim secie również wygrały zawodniczki z Rumi. Tym razem jednak obeszło się bez wyrównanego początku i zawodniczki z Sopotu - w dużej mierze przez błędy Rumianek - szybko wyszły na trzypunktowe prowadzenie. Po serii strat swoich rywalek. EC Wybrzeże TPS wyrównał jednak przy stanie 9:9, a później nawet objął prowadzenie, które chwilę później odebrały Sopocianki! Sytuacja w tej części gry zmieniała się jak w kalejdoskopie, jednak jeden moment zadecydował o - jak się później okazało - reszcie spotkania. Rumianki zdobyły cztery punkty z rzędu i TPS wyszedł na prowadzenie 20:17, a po punkcie Aleksandry Theis było 22:19 dla Rumi! Końcówka była jeszcze lepsza dla zawodniczek z miasta położonego na północ od Trójmiasta i po piłce setowej Małgorzaty Skorupy, TPS wygrał seta 25:21.
Początek czwartej części gry toczył się pod dyktando zawodniczek z Kaszub, które albo prowadziły, albo remisowały. Po ataku Małgorzaty Skorupy, podopieczne Jerzego Skrobeckiego wyszły na prowadzenie 7:4, a po błędzie Reimus przewaga zawodniczek z Rumi wzrosła do czterech punktów. Trener Pawlun w tej sytuacji nie wytrzymał i wziął czas. Ten set był jakby pojedynkiem Kingi Kasprzak z Moniką Naczk. Obie spisywały się znakomicie i były liderkami swoich zespołów. Właśnie podczas serwów Naczk, bezpośrednio po jej asie serwisowym, gospodynie z wyniku 8:11, doszły do wyniku 11:12, a po ataku Emilii Reimus był remis! Później jednak obudziły się rumianki, a szczególnie Małgorzata Skorupa i wyszły na prowadzenie 22:16, ostatecznie wygrywając seta 25:19 po ataku Małgorzaty Theis.
O wszystkim zadecydował więc tie break, w którym jak wiadomo każdy punkt jest ważny. Po raz pierwszy w tym spotkaniu, na prowadzenie po pierwszych piłkach wyszły zawodniczki z Sopotu, które po punktach Naczk i Reimus wyszły na 2:0. Prowadzenie zawodniczek z Sopotu od pierwszych minut nie podlegało dyskusji, a głównymi postaciami w tym secie były Naczk i Nuszel. Przede wszystkim dzięki tym zawodniczkom, Trefl wyszedł na prowadzenie 6:3 i miała miejsce długa, kilkuminutowa przerwa, po której doszło do sytuacji, która kompletnie odmieniła spotkanie!
Sędziowie zadecydowali, że odbiorą trzy punkty Treflowi za złe ustawienie i spotkanie zostało cofnięte do remisu 3:3! - Cofnięcie punktów było niewiarygodne. Walczyłyśmy, chciałyśmy awansu i boli to, że 10 miesięcy naszej pracy poszło na marne - powiedziała rozgoryczona Monika Naczk. - To była przerwa i wybicie z rytmu. Świetnie rozpoczął się ten set, odjęcie trzech punktów stworzyło to specyficzną sytuację i zespół stanął. To były największe emocje. Jest trzech sędziów i muszą zobaczyć to wcześniej, niż po trzech punktach - skomentował Kazimierz Wierzbicki, prezes Trefla. Sopocianki były bardzo rozproszone po tej sytuacji i wykorzystały to zawodniczki z Rumi, które szybko wyszły na dwu, a później nawet na trzypunktowe prowadzenie. Później jednak Tref ponownie wyszedł na prowadzenie! Najpierw 11:10, a później 12:11. To było jednak na tyle, jeśli chodzi o Trefla. Cztery ostatnie punkty zdobył TPS i wygrał 15:12, dzięki czemu awansował do PlusLigi. - Chyba same traciłyśmy wiarę w to, że można wygrać 3:2. Powiedziałyśmy sobie jednak, że jak potrafiłyśmy wyciągnąć punktację meczową z 2:0, to będziemy potrafiły wygrać i to spotkanie. Jest ogromna radość i nie spodziewałyśmy się tego. Jeszcze to do nas nie dotarło - skomentowała zadowolona Kinga Kasprzak.
Trefl Sopot - EC Wybrzeże TPS Rumia 2:3 (25:18, 25:17, 21:25, 19:25, 12:15)
Składy:
EC Wybrzeże TPS: Theis, Skorupa, Kasprzak, Hohn, Brodecka, Lubera oraz Szyjkowska.
Trefl: Gorszyniecka, Reimus, Toborek, Nuszel, Sołodkowicz, Naczk, Śliwa (libero) oraz Kaliszuk, Szymańska, Rzenno, Kruk.