LM: Podboju Europy nie będzie, bełchatowianie zagrają tylko o brąz - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Dynamo Moskwa

Nie takiego meczu spodziewali się kibice, którzy licznie zjawili się w łódzkiej Atlas Arenie. Zawodnicy PGE Skry Bełchatów w półfinałowym starciu Final Four Champions League byli bezsilni wobec znakomitej gry drużyny Jurija Czerednika i przegrali zdecydowanie 3:1. Podboju Europy zatem nie będzie - bełchatowianom pozostaje już jedynie walka o brązowy medal, który na pewno nie będzie satysfakcjonującą zdobyczą.

Przed rozpoczęciem półfinałowej potyczki wiele spekulowano na temat złej kondycji Dynama Moskwa. Zastanawiano się, jak przegrana rywalizacja rywala PGE Skry Bełchatów w półfinałach rosyjskiej Superligi z Zenitem Kazań wpłynie przede wszystkim na dyspozycję psychiczną graczy Jurija Czerednika. Blisko czternaście tysięcy kibiców, przyodzianych w żółto-czarne barwy, spodziewało się już od początku, że walka trwająca na parkiecie łódzkiej Atlas Areny, rozgrzeje ich do czerwoności. Pomijając jednak pierwszą partię, w kolejnych trzech zdecydowanie dominowali reprezentanci rosyjskiej ekipy, sprawiając spory zawód swoim fanom.

Rywalizację udanie rozpoczęli jednak podopieczni Jacka Nawrockiego, którzy po kapitalnym podwójnym bloku na największej gwieździe Dynama Moskwa, Dante Amaralu, prowadzili już dwoma oczkami. Konsekwentna gra bełchatowian w obliczu pogrążonej w chaosie ekipy rosyjskiej, pozwoliła prowadzić Skrze Bełchatów na pierwszej przerwie technicznej 8:2. Receptą na tak udane otwarcie były znakomite serwisy środkowego Skry, Marcina Możdżonka. Pokaźną serię bełchatowian przerwał dopiero dynamicznym atakiem Dante.

As serwisowy Daniela Plińskiego wywołał ogromny aplauz wśród licznie zgromadzonych kibiców - bełchatowianie prowadzili wówczas już pięcioma punktami. Siatkarze Jurija Czerednika popełniali zbyt wiele błędów, by móc na tym etapie rywalizować na równi z PGE Skrą Bełchatów. Nie do zatrzymania był Mariusz Wlazły - po jego efektownym ataku obie drużyny schodziły na drugą regulaminową przerwę (16:12). Znakomita kontra, której wykończeniem był kapitalny atak Siemiona Połtawskiego oraz zaraz potem udany blok Rosjan na Stephanie Antidze, pozwolił zbliżyć się przyjezdnym na jeden punkt (17:16).

Gospodarze roztrwonili mozolnie budowaną przewagę, gwarantując kibicom zaciętą końcówkę. Po ataku Michała Winiarskiego w końcową linie boiska, rywale domagali się zmiany decyzji sędziego, twierdząc, że polski przyjmujący posłał piłkę w aut. Decyzja nie została jednak zmieniona i drużyny musiały kontynuować grę. W końcówce kibice byli świadkami znakomitej gry w obronie rosyjskiej ekipy. Szczęście jednak sprzyjało graczom Jacka Nawrockiego, którzy po ataku Wazłego sięgnęli po zwycięstwo.

Początek drugiej odsłony był znakomitym popisem gry drużyny Jurija Czerednika. Pasywny blok i cierpliwa gra w kontrze przemawiały zdecydowanie na ich korzyść. W rezultacie na pierwszej przerwie technicznej 5:8 przegrywali żółto-czarni. Tuż po wznowieniu gry błąd w ataku popełnił Mariusz Wlazły i błyskawicznie o czas poprosił Jacek Nawrocki. Rywale bełchatowian kontynuowali jednak skuteczną grę - po sprytnym plasie Połtawskiego, jak i dynamicznym ataku Wołkowa, siatkarze Jurija Czerednika prowadzili już sześcioma oczkami!

Jacek Nawrocki, widząc niepewność i brak wiary w poczynaniach swoich zawodników, musiał ingerować. Podczas wziętej przez niego przerwy prosił, by jego drużyna wykazywała więcej zaangażowania i walki w sytuacyjnych akcjach. Na rozegraniu za Miguela Falaskę pojawił się Maciek Dobrowolski. Kibice na pewno pamiętali jeszcze mecze Dynama ze Skrą w 1/8 finału ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów, kiedy to niezawodnym graczem, który zmienił zapełnienie oblicze gry polskiej ekipy był właśnie Dobrowolski. Przewaga rosyjskiej ekipy jednak wciąż rosła - coraz trudniejszy do zatrzymania był Dmitrij Szczerbinin . Gracze Jacka Nawrockiego walczyli do końca, lecz ostatecznie pewnie wygrali zawodnicy rosyjskiego teamu.

Szkoleniowiec Skry po przegranym secie powrócił do pierwotnego ustawienia z Falaską i Antigą. Atomowymi uderzeniami trzecią partię zainaugurował Dante Amaral (2:4). W ataku niemiłosiernie męczył się Stefan Antiga, zaś ciężar gry na swoje barki próbowali brać liderzy mistrza Polski - Mariusz Wlazły i Michał Winiarski (7:9). Przy stanie 11:7 wściekły Jacek Nawrocki poprosił o czas. Powtarzał, by zawodnicy grali pewniej i zachowywali optymizm.

Gdy Dante Amaral nie trafił w boisko, bełchatowianie zbliżyli się na dwa oczka. Brazylijski przyjmujący szybko jednak zrehabilitował się w kolejnej akcji piekielnie mocnym uderzeniem (11:14). Sytuacja w teamie Skry Bełchatów nie ulegała jakiejkolwiek poprawie. Wydawać się mogło, że gracze mistrza Polski stracili wiarę, którą przywrócić próbował im Jacek Nawrocki. Akcja, w której zatrzymany podwójnym blokiem został Jurij Bierieżko, wywołała złość szkoleniowca Dynama, który poprosił o czas (16:18). W bełchatowskim teamie, zgodnie z oczekiwaniami, najlepiej radził sobie Mariusz Wlazły. Mimo ambitnej walki polskiej ekipy, reprezentanci Dynama nie dali wyrwać sobie zwycięstwa, triumfując pewnie 25:21.

Od początku czwartej partii na boisku pojawił się Bartosz Kurek. Jego błąd w ataku sprawił, że to zawodnicy Dynama prowadzili szybko dwoma punktami. Rosyjska ekipa grała niezwykle swobodnie, przez co już po trzech rozegranych akcjach ingerować musiał Jacek Nawrocki. Dopiero punktowy blok Mariusza Wlazłego przyniósł nieco ożywienia w dosyć monotonnej grze bełchatowian. Jedna efektowna akcja pociągnęła za sobą następne - udaną serię przerwał dopiero serwisem w siatkę atakujący Skry. Wynik na tablicy wyglądał jednak zdecydowanie lepiej - bełchatowianie przegrywali zaledwie jednym oczkiem.

Dobre momenty w grze bełchatowskiej ekipy przeplatane były jednak koszmarnymi błędami, których nie przystoi popełniać "drużynie goniącej". Jeszcze przed drugą przerwą techniczną na boisko powrócił Stephan Antiga, który miał głównie poprawić kiepskie przyjęcie. Bełchatowianie przegrywali wówczas już trzema punktami i trudno było doszukiwać się jakiś pozytywnych symptomów w ich grze. - To nie jest koniec! Walczymy do końca - próbował mobilizować swoją drużynę Nawrocki (12:18). W istocie jednak bełchatowianie byli bezsilni wobec kapitalnej gry rywala, który raził przede wszystkich szczelnym blokiem (w całym spotkaniu 13 skutecznych bloków przy tylko sześciu Skry Bełchatów). Ostatnią piłkę, dającą awans do wielkiego finału ekipie rosyjskiej, skończył Dante Amaral.

PGE Skra Bełchatów tym samym zagra w niedzielę w finale pocieszenia o brązowym medal, który nie będzie satysfakcjonującą zdobyczą. Na pewno występ w Łodzi będzie zaś najlepszym w historii startów Dynama Moskwa. Rosjanie w 2007 roku sięgnęli po brązowy krążek, teraz zaś mogą w końcu ziścić się ich marzenia o złocie.

PGE Skra Bełchatów - Dynamo Moskwa 1:3 (25:23, 19:25, 21:25, 17:25)

PGE Skra Bełchatów: Falasca, Wlazły, Pliński, Możdżonek, Antiga, Winiarski, Gacek (libero) oraz Kurek, Dobrowolski, Novotny.

Dynamo Moskwa: Grankin, Dante, Wołkow, Markin, Szczerbinin, Połtawski, Salparow (libero) oraz Bierieżko, Samojlenko.

Komentarze (0)