Zabrakło armat - rozmowa z Jolantą Dolecką, prezesem Neckermann AZS Politechnika Warszawska

Jolanta Dolecka, jedyna kobieta - prezes klubu PlusLigi, do końca wierzyła w utrzymanie stołecznych siatkarzy w rozgrywkach ekstraklasy. Zawsze elegancka i uśmiechnięta blondynka nie zamierza jednak rozpaczać. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zadeklarowała, że… Politechnika gra dalej, a ona sama nie zrezygnuje. Dolecka skrytykowała również sportowe władze stolicy, za brak strategii rozwoju nie tylko siatkówki. - Tylko ja wiem ile straciłam nerwów i jak musiałam gonić za każdym groszem - powiedziała naszemu portalowi.

Wojciech Potocki
Wojciech Potocki

Wojciech Potocki: Co dalej z Politechniką? Ostatnia porażka z Jadarem Radom zepchnęła was na samo dno.

Jolanta Dolecka: Wie pan, ja do końca wierzyłam, że jednak damy radę i wygramy piątkowy mecz Jadarem i wszystko rozstrzygnie się w Radomiu. Zabrakło tylko dwóch małych punkcików. Kiedy już opadły emocje i obejrzałam sobie spotkanie na spokojnie, doszłam do wniosku, że jednak Jadar miał lepszy zespół. Owszem, my graliśmy z ogromnym zaangażowaniem, na maksimum swoich umiejętności, ale zabrakło niestety armat. Po prostu w ataku byliśmy gorsi właśnie o te dwie czy trzy skończone piłki. Trudno, porażka jest zawsze wkalkulowana w sportową rywalizację.

Ta ostatnia była jednak bardzo brzemienna w skutki - spadacie. Co będzie dalej z drużyną? Podobno jest szansa na grę w PlusLidze po połączeniu się z innym zespołem? To prawda?

- Wszyscy mieliśmy teraz długi weekend i trzy dni wolne. Dla mnie były one jednak przepełnione telefonicznymi rozmowami. Dziś jeszcze jest za wcześnie na jakieś konkretne deklaracje, ale jedno mogę obiecać. Gramy dalej! Poczekajmy jednak do zakończenia sezonu. Na razie zbyt wiele nie mogę powiedzieć. Jeśli tylko będzie szansa to zrobimy wszystko, aby zagrać w PlusLidze. Jeśli nie, to będziemy walczyć o awans w I lidze. Porażka jest zawsze pewną odskocznią do sukcesu. Mam nadzieję, że dla nas też.

A co z finansami? Czy sponsorzy nie warunkowali pomocy właśnie grą w PlusLidze?

- Nie, ja wszystkim cały czas powtarzałam, że możemy z ligi spaść, bo nasz budżet jest najmniejszy. W odpowiedzi słyszałam od sponsorów, że pomogą nam nawet po spadku. Myślę, że słowa dotrzymają.

Trener Radosław Panas mówił ostatnio, że mieli dojść kolejni? Czy to aktualna sprawa?

- Tak, finalizujemy rozmowy i myślę, iż umowę podpiszemy. Tym bardziej, że oni wiedzieli o możliwości spadku Politechniki do I ligi.

Jak pani przyjęła ten spadek? Od kiedy się znamy, zawsze była pani ogromną optymistką.

- Tak, teraz szukam pociechy w tym, że porażka może być początkiem budowy zespołu który osiągnie w przyszłości niejeden sukces. Siedem lat graliśmy w PlusLidze i, tak naprawdę, tylko ja wiem ile to kosztuje pracy, czasu i straconych nerwów. Nikt nam nie chciał pomóc. Przykro to mówić, ale władze Warszawy nie mają jasnej wizji rozwoju sportu w stolicy. Czemu inne miasta potrafią w kilka miesięcy zbudować zespoły na miarę czołówki ligi, a Warszawa nie? Przecież zapotrzebowanie na siatkówkę jest w stolicy ogromne, co najlepiej udowodnili kibice zapełniając Torwar na meczu z Delectą Bydgoszcz. Tą Delectą, która nie dawno spadła z ligi, a teraz w porównaniu do nas była krezusem finansowym. Co stało na przeszkodzie, by właśnie wzorem Bydgoszczy pomóc nam w szukaniu silnych sponsorów. Miasto może to zrobić stosunkowo łatwo. Niestety, tu człowiek był zdany tylko na siebie. Znikąd żadnej pomocy, tylko podpowiedzi - radźcie sobie sami. W Warszawie powinniśmy mieć zespół grający co roku w pucharach, ale do tego potrzebna jest spójna strategia rozwoju sportu, a takiej niestety nie ma. Ja przynajmniej jej nie widzę.

Czasami, mówiła pani, że ma dość tej ciągłej gonitwy. Nie myśli pani teraz o rezygnacji?

- Ja jestem twarda baba. I do tego mocno związana z klubem i siatkówką, więc nie spasuję tak łatwo. Tylko nieliczni wiedzą jaką ogromną pracę trzeba było wykonać w klubie przez ostatnie siedem lat. To była wieczna gonitwa za każdą złotówką. Ciągłe użeranie się o halę, bo przecież własnej nie było, ciągłe rozmowy i prośby o wsparcie. Skoda, że tak się skończyło, ale to my byliśmy zawsze najbiedniejsi w Pluslidze. Trzeba jednak znów wziąć się do pracy i odbudować drużynę.

A co z zawodnikami?
- Rozmawiałam z nimi po piątkowym meczu, ale wszyscy musimy jeszcze ochłonąć. Na razie, do końca maja wszyscy mają kontrakty. Potem część pewnie odejdzie. Karol Kłos pewnie wróci z wypożyczenia do Skry Bełchatów, jeden może dwóch graczy dostanie propozycje z innych klubów PlusLigi. A inni? Niektórzy mają ważne kontrakty i być może będą chcieli, mimo wszystko zostać.

Trener Radosław Panas, mówił mi niedawno, że chciałby zostać i budować nowy zespół.

- Z nim też na razie nie rozmawiałem. Myślę, że za kilka dni usiądziemy przy stole, spokojnie przeanalizujemy sytuację i ustalimy co dalej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×