Kiedy po dwóch spotkaniach w rywalizacji o 3. miejsce PlusLigi 2:0 prowadziła ZAKSA, która we własnej hali dosłownie rozniosła Resovię, wydawało się, że sprawa brązowego medalu jest już przesądzona. Rzeszowianie nie poddali się jednak, w niezwykłych okolicznościach wygrali we własnej hali dwa spotkania i doprowadzili do piątej potyczki w Kędzierzynie-Koźlu.
Grająca przed własną publicznością ZAKSA zaczęła piątkowy mecz bardzo nerwowo. Ataki zepsuli Jurij Gładyr, Tuomas Sammelvuo i Jakub Jarosz, a kędzierzyńscy przyjmujący mieli ogromne problemy z mocną zagrywką Mikko Oivanena i Resovia prowadziła już 7:1. Kontra skończona przez Jarosza i blok na Oivanenie pozwoliły miejscowym jeszcze przed pierwszą przerwą techniką odrobić dwa oczka do rywala, ale długo utrzymywała się 4-5 punktowa przewaga Resovii, która między innymi dwa razy pod rząd zatrzymała blokiem na lewym skrzydle Michała Ruciaka.
Kiedy asem serwisowym popisał się kapitan gości, Krzysztof Gierczyński, rzeszowski zespół odskoczył na 8:14. Chociaż w rzeszowsko-kędzierzyńskiej rywalizacji w tym roku działy się już niewyobrażalne rzeczy, w tym secie cudu nie było. W końcówce ZAKSA zbliżyła się co prawda do Resovii na trzy oczka (18:21), ale dobrze przyjmujący, dobrze zagrywający i dobrze atakujący rzeszowianie tej partii przegrać już nie mogli.
Przyjezdni nie zwolnili tempa w drugiej partii. Jako pierwszy w ich drużynie na zagrywce stanął Gierczyński, który odrzucił rywala od siatki, utrudniając rozegranie i atak i umożliwiając swoim kolegom ustawianie bloku. W efekcie, ZAKSA zapisała na swoim koncie pierwszy punkt dopiero kiedy Resovia miała ich na swoim koncie już 5. Pewnie grający podopieczni Ljubomira Travicy z minuty na minutę budowali swoją przewagę, bezlitośnie wykorzystując błędy rywala, zwłaszcza kłopoty z przyjęciem. W pewnym momencie drużyna ze stolicy Podkarpacia prowadziła już 13:5, a kiedy zespoły schodziły na drugą przerwę techniczną przewaga przyjezdnych była 9-cio punktowa.
Partia ta przypominała bardzo pierwsze dwa mecze o 3. miejsce w Kędzierzynie-Koźle, z tą różnicą, że na fali byli nie gospodarze, a goście. Resovia nie miała najmniejszych problemów z przyjęciem lekkich zagrywek rywala, pewnie wykańczając atak za atakiem. Po stronie ZAKSY przyjęcie zagrywki było raczej obroną (8 proc. perfekcyjnego przyjęcia), a gra miejscowych zupełnie się nie kleiła (23 proc. skuteczności w ataku), nawet pomimo zmian dokonywanych w składzie przez Stelmacha (pojawili się Grzegorz Pilarz i Dominik Witczak). Ostatecznie set zakończył się wynikiem 15:25.
Dopiero w trzecim secie obudzili się miejscowi, którzy w przeciwieństwie do poprzednich partii, podjęli ryzyko na zagrywce. Przy mocnym serwisie Michała Ruciaka szybko odskoczyli na 3:0, ale przywołana do porządku przez Travicę Resovia momentalnie zniwelowała straty (4:5). Rzeszowski zespół nie zdołał jednak doprowadzić do remisu, głównie za sprawą problemów ze skończeniem pierwszego ataku (świetnie broniła ZAKSA). Co więcej, po dwóch z rzędu błędach Resovii gospodarze, prowadzeni w tej partii przez Pilarza, wyszli na prowadzenie 14:10.
Kiedy kolejną kontrę skończył Jarosz przewaga miejscowych była już pięciopunktowa (18:13). Resovia nie zamierzała się jednak poddawać, wzmocniła zagrywkę i po sześciu punktach zdobytych niemal pod rząd wyrównała na 19:19. Dwa błędy - na zagrywce i w ataku popełnił Oivanen i ZAKSA wyszła na 21:19, ale miejscowi pogubili się i po kolejnych dwóch akacjach mieliśmy znowu remis. O losach brązowego medalu decydowała gra na przewagi. W końcówce więcej zimnej krwi zachowali przyjezdni, którzy dwa razy zatrzymali rywala blokiem i wybuchli radością po wywalczeniu 3. miejsca w PlusLidze 2009/2010.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów 0:3 (21:25, 15:25, 25:27)
ZAKSA: Gładyr, Kaźmierczak, Masny, Ruciak, Sammelvuo, Jarosz, Mierzejewski (libero) oraz Szczerbaniuk, Martin, Witczak, Pilarz
Resovia: Perłowski, Kosok, Redwitz, Akhrem, Gierczyński, Oivanen, Ignaczak (libero) oraz Ilić, Papke
MVP: Mikko Oivanen
Stan rywalizacji: 3:2 dla Resovii