Gdy wydawało się, że premierowego seta wygrają łodzianki nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Nagle zawodniczki Organiki nie były w stanie zdobywać punktów, co bardzo dobrze wychodziło ich przeciwniczkom. Tę partię ostatecznie wygrały dąbrowianki, które przegrywały już kilkoma punktami (8:12, 11:16).
- Nie wiem, co się stało. Po prostu w dwóch ustawieniach, dwa czasy i zmiany... Nic nam nie poszło. Nie wiem skąd to się wzięło, bo wystarczyło grać swoją siatkówkę i mam nadzieję, że byłby inny wynik, ale trudno, nie daliśmy rady. Chwała zespołowi, że po tych dwóch setach nie poddał się i doprowadził do stanu 2:2. Tie-break jest loterią, szczęście uśmiechnęło się do dziewczyn z Dąbrowy. W niedzielę spróbujemy zagrać inne spotkanie - podsumował spotkanie Wiesław Popik.
Dąbrowianki dopiero w środę zakończyły walkę o finał PlusLigi Kobiet, więc są bardziej zmęczone od swoich rywalek. Jednak łódzki zespół nie potrafił wykorzystać atutu jakim był wypoczynek przed rywalizacją o brązowy medal. - Nie wykorzystaliśmy tego. Można powiedzieć, że jesteśmy frajerami do potęgi. Trudno, tak się zdarza w sporcie. Postaramy się zagrać w niedzielę inne spotkanie - szczerze przyznał szkoleniowiec Budowlanych w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Łodzianki po sobotnim meczu długo siedziały na parkiecie ze spuszczonymi głowami, a do rewanżu pozostało niewiele czasu na regenerację sił fizycznych oraz psychicznych. Czy zawodniczki zdążą podnieść się po tej porażce? - Nie wiem. Jeżeli dziewczyny będą chciały, to na pewno. Co możemy zrobić? Przygotowaliśmy taktykę, która była dobra, natomiast nie potrafimy w poszczególnych sytuacjach odpowiadać za akcje. Tak się złożyło, że w tym spotkaniu straciliśmy głowę, a nie powinno się to stać - świadomie stwierdził Popik.