- Nie chcę mówić szczegółów, co, jak i dlaczego. Jest Jadar Sport i Radomskie Centrum Siatkarskie, a obie drużyny boczą się na siebie - podkreślił właściciel klubu PlusLigi. - W ogóle oddanie grup młodzieżowych było moim największym błędem. Stworzyłem konkurencyjny klub, którego działacze głoszą, że wkrótce zajmą miejsce Jadaru Sport - nie krył rozżalony Tadeusz Kupidura.
Poproszony o podanie konkretów nie umiał jednak wskazać sensownego przykładu. Bogdan Domagała, prawa ręka i jego największy powiernik, wspomniał coś o ... sytuacji jaka miała miejsce podczas zebrania sprawozdawczo-wyborczego Mazowiecko-Warszawskiego Związku Piłki Siatkowej. Kupidura skupił się natomiast na kibicach Czarnych, którzy na drugoligowych meczach rzekomo mieli mu ubliżać. - Nie może być wymuszeń. To ja płacę za klub i nie mogę zrozumieć, na jakiej podstawie ktoś może chcieć dodatkowej nazwy nie płacąc ani złotówki - grzmiał.
Gdy jeden z dziennikarzy zwrócił mu uwagę na brak związku, nie krył wzbudzenia. Równie emocjonalnie zareagowali wywołani do tablicy działacze RCS. - Doprawdy nie wiem co na ten temat sądzić. Jesteśmy przecież klubem młodzieżowym, utrzymującym się z dotacji budżetowych. A głównym zamiarem, który nam przyświeca jest szkolenie zawodników na potrzeby siatkarskiej ekstraklasy. Jeżeli pan Kupidura o tym zapomniał, chcę mu o tym przypomnieć - podkreśla Janusz Stańczuk. Prezes RCS-u nie omieszkał dodać, że podpisana w ubiegłym roku umowa przez władze Radomia, Jadar Sport i RCS jasno precyzuje zadania obu stron. - My mieliśmy zająć się szkoleniem i bezpłatnym, powtarzam bezpłatnym, przekazywaniu zawodników do przedstawiciela Radomia w siatkarskiej ekstraklasie.
Janusz Stańczuk zapewnił, że tak on, jak zarząd Radomskiego Centrum Siatkarskiego nie ma sobie nic do zarzucenia. - Wiele razy wyciągaliśmy dłoń do współpracy. Poza tym każdy z naszych zawodników, jeżeli tylko była taka potrzeba był do dyspozycji trenerów Jadaru Sport.
Komentarz redakcji
Nie trudno oprzeć się wrażeniu, że u podstaw działań Tadeusza Kupidury względem RCS-u leży niemal chorobliwe uczulenie, któremu na imię "Czarni". A że grupa sympatyków kultywujących tradycje nieistniejącego klubu zaczęła utożsamiać się z występami drugoligowca, jego działacze również popadli w niełaskę "dobroczyńcy" radomskiej siatkówki. Doprawdy strach pomyśleć, co się stanie, gdy "biedny" biznesmen uświadomi sobie, że tak chwalony przez niego Andrzej Kosztowniak, prezydent Radomia jest wychowankiem tego klubu. A grupa biznesmanów, a nawet kolegów (jak nie omieszkał zauważyć na konferencji), z którymi ostatnio rozmawia na temat ratowania tej dyscypliny dla Radomia, również zapisała bogatą kartę w historii tego klubu.