Co z tą Polską?

Pewnie wielu z nas oglądało lub chociaż kojarzy znany, choć już zdjęty z anteny program publicystyczny o chwytliwym tytule: "Co z tą Polską?". Zawarte w jego nazwie pytanie retoryczne skłania do pewnej refleksji, bynajmniej nie sportowej, a raczej społecznej i politycznej. Jak więc ma się to do polskiego sportu?

Joanna Seliga
Joanna Seliga

Przede wszystkim owy program poruszał tematy aktualne, bardziej lub nieco mniej istotne dla naszego kraju. A czy sprawa awansu do Olimpiady polskich siatkarzy nie jest ważna dla przynajmniej tej części Polaków, która żywo interesuje się siatkówką? Otóż odpowiedź, może nieco fanatyczna, ale to też kwestia gustu, brzmi: "Jest!".

Ponadto stosunkowo często mieliśmy okazję śledzić w "Co z tą Polską?" różnego rodzaju debaty. Podobnie jest teraz z piłką siatkową. Swoista burza, jaka rozpętała się po turnieju kwalifikacyjnym do przyszłorocznych Mistrzostw Europy, sprawia wrażenie jednej wielkiej kłótni, jedynie z grzeczności i poprzez swoistą dyplomację nazywanej debatą.

Na myśl nasuwa się więc teraz tylko jedno pytanie. Jedno, aczkolwiek pytanie niezwykłej wagi, które wzbudza sporo emocji: "Co z tą Polską?". Co z Polską, która po wspaniałym wicemistrzostwie jakby stanęła w miejscu? Co z tą siatkarską Polską, która zamiast dawać nam nadzieje na przyszłość i budować swoją formę na Igrzyska Olimpijskie załamuje nie tylko kibiców, alei samą siebie? Choć w tym wypadku sama już nie wiem, czy aby na pewno nasza reprezentacja przygotowuje się do Igrzysk w Pekinie, czy może jakiś innych… I wreszcie co z polskimi siatkarzami, którzy, powiedzmy to sobie otwarcie, przegrywają ze słabeuszami?

Po tej serii mało optymistycznych, lecz jakże aktualnych w odniesieniu do bieżących wydarzeń sportowych pytań, nasuwa się kolejna refleksja i pewna analogia do programu Tomasza Lisa. Nasz sztab szkoleniowy i siatkarze, zupełnie jak jeszcze do niedawna politycy goszczący u byłego dziennikarza Polsatu, wypowiadają się niezwykle asekuracyjnie. Nagle słyszymy, że nasza reprezentacja nie wytrzymała nerwowo, że zabrakło dynamiki, świeżości i błysku… A jakie mamy na to antidotum? Tego już niestety nie było nam dane się dowiedzieć. Sporo gadania, trochę narzekania, ale mało konkretów - "Kto z kim przystaje, takim się staje" - w końcu możemy się uczyć od najlepszych, czyli polityków.

Co więc dalej? Czy znowu pozostaje nam wierzyć w to, że porażki z Czarnogórą i Estonią (wciąż jak ość w gardle stoi mi niedzielny tie-break...) były zasłoną dymną lub po prostu treningowym wypadkiem przy pracy? To prawda, że kto jak kto, ale polscy kibice muszą mieć teraz w sobie wiarę i z nadzieją czekać na turniej ostatniej szansy w Portugalii, ale jak to robić, kiedy my po raz kolejny nie potrafimy sprostać drużynom, które wicemistrzowie świata powinni zdmuchnąć raz a porządnie i to za pierwszym podejściem? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Wszędzie słychać: "Nie wiem", "Nie mam pojęcia", "Trudno powiedzieć...". Myślę jednak, że każdy mimo wszystko woli zastanowić się nad odpowiedziami w domowym zaciszu lub w gronie obeznanych w temacie znajomych, niż być właśnie w skórze naszych trenerów i kadrowiczów.

Warto jednak spróbować postawić się na ich miejscu. Pomyśleć o tym, jakie dramaty rozgrywają się w ich głowach, gdy po raz setny rozgrywają oba te feralne spotkania w swoich głowach. Mówiąc już bez zbędnych emocji, gorzkie słowa, które miałam wylać, już wylałam, nie pozostaje teraz im nic innego, jak powstać z kolan, na które boleśnie upadli. Trzeba wyzwolić w nich sportową złość, a może i nawet zastosować jakąś terapię wstrząsową, bo to chyba na dzień dzisiejszy jedyne skuteczne lekarstwo.

Turniej ostatniej szansy na kwalifikację do Pekinu nie zbliża się wielkim krokami. On sadzi ogromne wręcz susy, za którymi nasi siatkarze najwyraźniej nie potrafią nadążyć. To fakt, sezon ligowy był długi, a dla niektórych nawet dopiero co się zakończył. Wszyscy jednak muszą pamiętać, że nie ma tu ani czasu, ani miejsca na sentymenty i wymówki. Nadchodzące dni - piątek, sobota i niedziela - to dni prawdy, które wreszcie pokażą nam, w jakim tak naprawdę miejscu jest polska siatkówka męska. To, że w całkiem dobrej dyspozycji są siatkarki, już wiemy. Czas na to, aby to panowie przejęli pałeczkę i dali z siebie maksimum swoich możliwości, puszczając za sobą wszystko to, co złe, jak i wszystkie sukcesy, które mogą tylko uśpić ich czujność. W Portugalii nie będziemy wielkimi wicemistrzami świata, ale uczestnikami turnieju o tzw. "być albo nie być". A co z tą Polską, to się już niedługo okaże. Oby ta siatkarska jeszcze nie zginęła...

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×