WGP: Pierwsza porażka biało-czerwonych - relacja z meczu Japonia - Polska

To była katastrofa, a być może nawet tragikomedia. Porażki reprezentantek Polski z Japonkami nie można przecież inaczej określić. Podopieczne Jerzego Matlaka były gorsze nie o jedną, nie o dwie, lecz o kilka klas od gospodyń turnieju. Koniec końców biało-czerwone przegrały 1:3 i po raz pierwszy w tegorocznym cyklu World Grand Prix musiały przełknąć jakże gorzki smak porażki.

W tym artykule dowiesz się o:

Początek spotkania bynajmniej nie zwiastował klęski, bo Polki zaczęły bardzo dobrze i to one jako pierwsze wyszły na prowadzenie. Podziałało to jednak na zawodniczki Masayoshiego Manabe niczym płachta na byka. Już po kilku akcjach przekonaliśmy się o ogromnej sile Azjatek. Wszak Japonki nie dość, że broniły na swoim kapitalnym poziomie, to na dodatek z łatwością kończyły siatkarki, w przeciwieństwie do nas. Starały się wprawdzie Anna Barańska i Katarzyna Gajgał, lecz niejednokrotnie i one były bezradne. Gospodynie narzuciły swój styl gry, złapały wiatr w żagle i odpłynęły. Mnożące się błędy biało-czerwonych ułatwiły im zadanie, w efekcie to nasze rywalki mogły się cieszyć z udanej inauguracji.

W drugiej partii coraz więcej problemów sprawiały nam zagrywki Japonek, szwankowało przyjęcie, a w konsekwencji skazywało całą akcję na niepowodzenie. Bezlitosne Azjatki wciąż grały jak natchnione. Na pierwszą przerwę techniczną schodziły prowadząc aż 8:2, a później tylko kontrolowały przebieg wydarzeń. Podopieczne Matlaka wciąż borykały się z jednym problemem - skutecznym wykończeniem akcji. Nawet potężne, praktycznie nie do obrony uderzenia ze skrzydła Barańskiej nierzadko cudownie wpadały prosto na ręce gospodyń, które karciły nas za każde potknięcie. Jednak zmiana ustawienia w ekipie japońskiej sprawiła, że w ataku nie były już tak groźne, a i obrona nieco spuściła z tonu. Polki to wykorzystały i zbliżyły się na odległość ledwie trzech oczek (15:18), ale po chwili wszystko wróciło do normy. Nadzieja jednak nie umarła i biało-czerwone wciąż wierzyły, że można odwrócić losy tego seta. Skuteczne uderzenie Karoliny Kosek sprawiło, że przegrywaliśmy tylko 20:21, ale jak się później okazało, na więcej już stać nas nie było, w efekcie ponownie górą były zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni.

Druga przegrana odsłona rozjuszyła podopieczne Matlaka. Obraz gry diametralnie się zmienił. Tym razem to my dyktowaliśmy warunki, wejście na parkiet Joanny Kaczor wprawiło oponentki w konsternacje, bo teraz groziliśmy już atakiem z obu stron boiska. Już po chwili, głównie dzięki duetowi Barańska - Kaczor, wygrywaliśmy 8:4. Biało-czerwone grały w końcu tak, jak od nich oczekiwano. Skuteczność ataku była na zadowalającym poziomie, nie graliśmy monotonnie, często zmuszaliśmy przeciwniczki do błędów, których wcześniej się wystrzegały. Nic nie trwa wiecznie - waleczne i nieustępliwe jak zawsze Japonki zaczęły odrabiać straty i były już blisko doprowadzenia do wyrównania, lecz nie pozwoliły na to Kaczor oraz Gajgał, która przypomniała o sobie. Im bliżej było końca tym z większą łatwością przychodziło naszym siatkarkom zdobycie kolejnego punktu. Polki prowadziły już nawet 24:16, ale partię wygrały 25:19.

Wówczas nikt się nie spodziewał, że czwarty set będzie ostatnim w tym spotkaniu. Ale czy mogło być inaczej, skoro straciliśmy aż dziewięć oczek z rzędu? Niezawodna tego dnia Kimura Saori oraz wtórujące jej Mai Yamaguchi i Inoue Kaori wielokrotnie zmuszały nas do zejścia do parteru. Biało-czerwone mimo wszystko się nie poddały, zanotowały świetny zryw, po którym przewaga gospodyń spadła do zaledwie trzech punktów, ale zmęczenie sprawiło, że nasze siatkarki wróciły do postawy z pierwszego setu. Ostatecznie Japonki pokonały Polki 25:16, a w całym spotkaniu triumfowały 3:1.

Zawodniczki Jerzego Matlaka przegrały, bo popełniały mnóstwo błędów (aż 28!), nie potrafiły skutecznie wykończyć akcji, często napotykając na blok, tudzież pozwalając rywalkom na dobrą obronę ataku. Natomiast reprezentantki Kraju Kwitnącej Wiśni grały na niezłym poziomie praktycznie przez cały czas, wyłączając oczywiście trzecią partię. Ponadto rewelacyjnie broniły, wygrywały długie wymiany, dobrze serwowały. W skrócie mówiąc były znacznie lepsze, tworzyły lepszy monolit, dyktowały warunki.

To pierwsza porażka biało-czerwonych w tegorocznym cyklu World Grand Prix, po serii czterech zwycięstw. W ostatnim meczu drugiego weekendu WGP Polki zmierzą się z Niemkami.

Japonia - Polska 3:1 (25:19, 25:21, 19:25, 25:16)

Japonia: Takeshita, Inoue, Yamamoto,Yamaguchi, Kimura, Sakoda, Sano (libero), oraz Ishida, Ino, Ebata, Araki.

Polska: Skorupa, Kosek, Bednarek-Kasza, Skowrońska, Barańska, Gajgał, oraz Zenik (libero), Okuniewska, Szczurek, Sadurek, Kaczor.

Komentarze (0)