Igor Prielożny: Ten klub odpowiada mojej filozofii

Dla trenera Igora Prielożnego praca z polskimi zespołami to nie nowe wyzwanie, ale już swego rodzaju rutyna. Słowacki szkoleniowiec ponownie będzie prowadził ekipę Jastrzębskiego Węgla, z którym to klubem rozstał się w dość nieprzyjemnych okolicznościach w 2005 roku. Słowak, który w swojej karierze prowadził nie tylko męskie zespoły siatkarskie w Polsce, opowiada o polskich realiach dla plusligi.pl.

Paweł Sala
Paweł Sala

Po krótkiej pracy w Austrii z zespołem Aon hotVolleys Wiedeń Igor Prielożny powraca do Polski. Od nowego sezonu będzie prowadził drużynę wicemistrza Polski, KS Jastrzębski Węgiel. Dlaczego właśnie na ten klub zdecydował się Słowak, mając przecież w pamięci już swoją pierwszą przygodę z Jastrzębiem, zakończoną w nie najlepszej atmosferze? - Wróciłem do Jastrzębia, bo ten klub odpowiada mojej filozofii. To filozofia rozbudowy, ale nie za każdą cenę. Nastawienie na sukces, ale taki zdobywany powoli, krok za krokiem. Tam gdzie jestem ja, zazwyczaj są i wysokie oczekiwania, nie czuję więc jakiejś wielkiej presji, może lekkie zdenerwowanie, bo sam sobie stawiam cele bardzo wysoko. Druga filozofia to budować zespół z graczy, którzy mają charakter. Pamiętamy zawodników z przeszłości, jak choćby Piotr Gabrych, który miał kawał charakteru, ale nie każdy potrafił go zrozumieć. Nam ta sztuka się udała - uważa były trener siatkarek BKS Aluprof Bielsko-Biała.

Słowak w nieprzyjemnych okolicznościach i dość zaskakująco rozstawał się z polskimi zespołami już dwa razy. W grudniu 2005 roku zakończyła się jego przygoda z Jastrzębskim Węglem, z którym zdobył mistrzostwo kraju. Druga taka sytuacja miała miejsce w 2009, kiedy to nagle podziękowano mu w Bielsku-Białej. - Wtedy wiele rzeczy było nie tak, a zwolnił mnie prezes Chwastyk, nie Zdzisław Grodecki - nie ma więc mowy o jakichkolwiek urazach. Kto by tego nie zrobił, taka jest nasza praca, dostajemy za nią całkiem niezłe wynagrodzenie i musimy się liczyć z wszelkimi konsekwencjami. Nigdy nie dowiemy się co by było, gdybym wtedy został, może wygralibyśmy mistrzostwo. Nie mogę powiedzieć, żeby wtedy coś nie szło. Jeśli były jakieś problemy, to raczej między zawodnikami. W Bielsku podobnie, przecież w momencie gdy mnie zwolniono dziewczyny zaczynały grać coraz lepiej - tłumaczy szkoleniowiec.

- Nie wiem skąd taka niecierpliwość w polskich klubach. Bardzo chciałbym wiedzieć, chciałbym żeby prezesi kolejnych klubów, zwalniając mnie tłumaczyli dokładnie co było nie tak, co nie szło jak należy. Bardzo pomogłoby mi to w mojej pracy, w zrozumieniu realiów. Mógłbym wyciągnąć wnioski, wnieść jakieś poprawki - dodaje Prielożny.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×