W Tajpej polskie siatkarki czeka ostatnia już runda eliminacyjna Word Grand Prix. Podopieczne Jerzego Matlaka w piątek zmierzą się z reprezentacją Tajwanu, później mecz z ekipą Portoryko i na zakończenie spotkanie z mistrzyniami olimpijskimi, Brazylijkami.
Do awansu naszym zawodniczkom potrzebna jest jedna wygrana za trzy punkty (zwycięstwo 3:0 lub 3:1). Siódme po dwóch rundach Grand Prix Holenderki tracą do biało-czerwonych siedem oczek i nawet komplet punktów nie pozwoli im już ich wyprzedzić. Dla trenera najlepszą wiadomość jest jednak fakt, iż zawodniczki nie narzekają na kontuzje. - Wszystkie dziewczyny są zdrowe, a dla mnie najlepsza wiadomość jest taka, że uraz Ani Barańskiej okazał się problemem przeciążeniowym. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby i ona w pierwszym spotkaniu była do mojej dyspozycji - mówi na łamach Przeglądu Sportowego selekcjoner.
Choć w meczu z Niemkami z bardzo dobrej strony pokazały się Katarzyna Zaroślińska i Joanna Staniucha-Szczurek, polski szkoleniowiec mecz z Tajwanem rozpocznie w podstawowym składzie. - Mam dwanaście siatkarek i to pozwala mi dokonywać roszad na boisku - odpowiada Matlak.
W środę nasze siatkarki po porannym treningu dostały wolne od trenera. Po obiedzie podzieliły się na dwie grupy, ale większość z nich spotkała się na jednym z najwyższych wieżowców świata: Taipej 101. - Pierwszy raz w życiu byłam w takim miejscu. To coś niesamowitego. Cały budynek jest piękny, gdy patrzy się na niego z zewnątrz. Ale i ze środka jest całkiem, całkiem. Chciałabym jeszcze raz w życiu znaleźć się w tym wyjątkowym miejscu - stwierdziła rozgrywająca reprezentacji Milena Sadurek. W czwartek przewidziane są dwa treningi, a pierwszy mecz z Tajwanem w piątek o godzinie 13 czasu polskiego.
Więcej w Przeglądzie Sportowym
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)