Memoriał Wagnera: Udany rewanż Brazylijczyków - relacja z meczu Polska - Brazylia

Siatkarze Brazylii przyjechali do Bydgoszczy żądni rewanżu za środową porażkę na otwarcie Ergo-Areny w Trójmieście. Podopieczni Daniela Castellaniego natomiast chcieli udowodnić, że porażka na otwarcie turnieju z Bułgarią, oraz mało wyraziste zwycięstwo nad Czechami to tylko wypadek przy pracy. Swój cel osiągnęli jedynie mistrzowie świata, którzy w czwartej partii uwidocznili jak wielki dystans dzieli jeszcze złotych i srebrnych medalistów ostatniego mundialu.

W tym artykule dowiesz się o:

Po środowej wygranej polskich siatkarzy nad Brazylijczykami wydawało się, że to właśnie te dwie drużyny powinny rozstrzygnąć pomiędzy sobą losy pierwszego miejsca podczas Memoriału Huberta Jerzego Wagnera rozgrywanego w Bydgoszczy. Tymczasem podopieczni trenera Daniela Castellaniego chyba zachłysnęli się tym sukcesem, bowiem rywalizację w turnieju rozpoczęli od porażki z Bułgarią. Kolejne spotkanie z Czechami nieco ożywiło nadzieje na triumf w starciu Canarinhos, jednak to podopieczni Bernardo Rezende żądni rewanżu za potyczkę w Trójmieście byli faworytami tego spotkania. Tym bardziej, że w składzie naszej drużyny zabrakło Mariusza Wlazłego, który w sobotę musiał pilnie wyjechać w sprawach osobistych. Siatkarz co prawda wrócił do Bydgoszczy, jednak szkoleniowiec zdecydował się dać mu odpocząć.

Mecz rozpoczął się od wymiany ciosów, którą zapoczątkował Vissotto. Oba zespoły na przemian zdobywały punkty aż do stanu 5:5. Chwilę później Piotr Gruszka udanie zakończył wystawę od Pawła Zagumnego w kolejnej akcji Murillo popełnił błąd przekroczenia linii ataku, a na koniec nasi reprezentanci zablokowali atak Visotto i było 8:5 dla Polaków. Po przerwie technicznej w aut zaatakował Giba, ale sędziwie dopatrzyli się dotknięcia siatki po stronie polskiej. Następnie błąd w ataku popełnił Kurek i zrobiło się tylko 8:7. Od tego momentu biało-czerwoni otrząsnęli się z chwilowego marazmu i po kilku kolejnych akcjach na tablicy pojawił się rezultat 11:8. W tym momencie o czas zdecydował się poprosić drugi szkoleniowiec reprezentacji Canarinhos Leonaldo. Chwila przerwy podziałała mobilizująco na mistrzów świata, których do walki pobudził Giba zdobywając kolejne dwa punkty i doprowadzając do remisu 13:13. W kolejnych dwóch akcjach błąd w przyjęciu popełnili nasi zawodnicy. Wyjątkowa niemoc dopadła zwłaszcza Michała Winiarskiego, który nie potrafił dobrze przyjąć serwisu Visotto. Na dodatek przy stanie 13:15 Winiar zaatakował w aut i oba zespoły mogły zejść na przerwę techniczna. Po powrocie na parkiet po stronie wicemistrzów świata nadal dominowała nerwowość. Polacy mieli kłopot nie tylko z odbiorem serwisu rywali, ale także ze skutecznym serwisem. Przy stanie 14:19 na boisku po długiej niemal rocznej przerwie do kadry powrócił Sebastian Świderski zmieniając Winiarskiego. Decyzja o zmianie okazała się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę bowiem Świder pojawiając się w polu zagrywki przy stanie 17:20 dwukrotnie skutecznie ustrzelił Canarinhos niwelując straty do jednego punktu. Brazylia po swojej stronie miała jednak niesamowitego Gibę, który w trudnych momentach brał ciężar walki na swoje barki czyniąc to na tyle skutecznie, że poprowadził swoich rodaków do wygranej w pierwszym secie.

Drugiego seta rozpoczął od zdobycia punktu Murilo. Nasz zespół nie dał się jednak wytrącić z rytmu i przy stanie 4:4 dwa kolejne punkty zdobyli Kurek oraz Gruszka wyprowadzając Polaków na prowadzenie, które udało się dowieźć do przerwy technicznej. Po powrocie na parkiet dobra passa naszego zespołu na chwilę została przerwana. Najpierw Nowakowski mimo ataku na czystej siatce wyrzucił piłkę w aut, a chwilę później do remisu doprowadził Murilo. Taka sytuacja trwała jednak bardzo krótko, bowiem skutecznie zakończył akcję Gruszka, a następnie Giba popełnił błąd i ponownie dystans wzrósł do dwóch oczek. Tak niewielka strata to w zasadzie żadna strata dla takiego zespołu jak Canarinhos. Mistrzowie Świata błyskawicznie wyrównali stan rywalizacji, a po błędach w ataku Ruciaka i Gruszki objęli prowadzenie 14:12. W tym momencie o przerwę poprosił Daniel Castellani. Chwila oddechu wydatnie pomogła naszym reprezentantom, którzy po powrocie na plac gry błyskawicznie odrobili straty, jednak to Brazylia na drugą przerwę techniczna zeszła prowadząc 16:14. Po powrocie biało-czerwoni nadal starali się mozolnie gonić rywali. Udało się, kiedy przy stanie 18:20 Murilo wyrzucił piłkę w aut, a chwilę potem punkt zdobył Gruszka. Wówczas o przerwę poprosił Leonaldo. Po niej na parkiecie rządzili już tylko Canarinhos, którzy najpierw doprowadzili do remisu, a w końcówce od stanu 22:22 nie pozwolili rywalom na zdobycie chociażby punktu.

Trzeci set podobnie jak dwie pierwsze odsłony rozpoczął się od wymiany ciosów i tak jak w drugim secie Polacy objęli prowadzenie tuz przed przerwą techniczna. Najpierw pomylił się Visotto, następnie as Możdżonka, na koniec skutecznie blok obił Grusza i oba zespoły mogły opuścić boisko na kilkadziesiąt sekund. Po powrocie na parkiet to Brazylijczycy przejęli kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie powoli odrabiając straty. Cel udało im się osiągnąć. Po kolejnym bloku na Ruciaku na tablicy pojawił się rezultat 11:11. O dziwo dobra passa Canarinhos rozkojarzyła podopiecznych trenera Leonaldo, którzy błyskawicznie oddali rywalom trzy oczka po własnych błędach. To napędziło siatkarzy Daniela Castellaniego, którzy po znakomitej zagrywce Ruciaka, oraz ataku z przechodzącej Gruszki zdobyli punkt i tym samym doprowadzili do przerwy technicznej przy wyniku 16:14. Po powrocie na parkiet obraz gry niemal identyczny jak w poprzednich setach. Nasi zawodnicy starali się walczyć, ale Wielka Brazylia po raz kolejny wydawała się być poza zasięgiem. Najpierw przy stanie 20:18 skutecznie skończył Giba, a następnie do remisu doprowadził Murilo 20:20. Końcówka była jednak zdecydowanie bardziej emocjonująca niż w dwóch poprzednich przypadkach bowiem to Polska prowadziła 23:22. Chwilę później Świderski zaatakował w aut i wydawało się, że spotkanie zbliża się nieuchronnie ku końcowi. Tymczasem dzieła zniszczenia dokończyli Możdżonek i Gruszka przedłużając nadzieje kibiców na końcowy sukces.

Czwarta odsłona rozpoczęła się standardowo. Wymiana punkt za punkt, i ucieczka jednego z zespołów przed przerwą techniczną. Tym razem jednak w roli uciekiniera wystąpili Brazylijczycy, którzy od stanu 3:3 zdobyli cztery kolejne oczka. Piąty punkt, dzięki któremu obie ekipy mogły udać się na przerwę techniczną podarował rywalom natomiast Bartosz Kurek, który nie zdołał zmieścić piłki w boisku. Po powrocie na parkiet obraz gry się nie zmienił. Polacy wyglądali jakby końcówka trzeciej partii kosztowała ich olbrzymią ilość wysiłku i energii zabrakło na kolejnego seta. Sytuację próbował ratować selekcjoner polskiej reprezentacji wpuszczając na boisko Jakuba Jarosza, Grzegorza Łomacza, oraz biorąc przerwę na żądanie. Te działania na nic jednak się zdały. Polacy nie byli w stanie choćby zagrozić Canarinhios. Podopieczni Leonaldo natomiast po raz kolejny udowodnili, że nawet najlepsze zespoły Europy dzieli od Brazylii bardzo, bardzo wiele.

Polska - Brazylia 1:3 (22:25, 22:25, 25:23, 14:25)

Polska: Możdzonek, Nowakowski, Gruszka, Kurek, Winiarski, Zagumny, Gacek (libero), Ruciak, Świderski, Kłos, Jarosz, Łomacz

Brazylia: Sidao, Giba, Murilo, Vissotto, Lucas, Marlon, Bravo (libero), Bruno, Joao Paulo, Rodrigao, Dante

Źródło artykułu: