Gospodynie chciały się zrewanżować swojej publiczności po wyraźnej porażce z Włoszkami. Mogły to zrobić właśnie w azjatyckim pojedynku turnieju finałowego WGP. Chiny z Japonią bardzo dobrze się znają, są to dwie najsilniejsze ekipy w Azji. Pierwsze dwie partie, to walka niemal punkt za punkt. Bardzo trudno było wskazać jednoznacznie, która z drużyn ma większe szanse na zwycięstwo. Pierwsza odsłona, po morderczej walce zakończyła się zwycięstwem gospodyń, na przewagi 29:27. W drugiej zawodniczki z Kraju Kwitnącej Wiśni skutecznie się zrewanżowały (25:23). Przełamanie przyszło dopiero w trzecim secie. W zespole Japonii pojawiły się problemy, a grające na tym samym poziomie Chinki nie mogły tego nie wykorzystać. Wygrały bardzo pewnie - do 20. W czwartej odsłonie gospodyniom nie pozostało nic innego, jak postawić kropkę nad "i". Tak też się stało, zakończyły mecz przy stanie 25:19 i zainkasowały trzy punkty.
Chinki bardzo dobrze zaprezentowały się w bloku. Zdobyły aż 20 punktów tym elementem siatkarskiego rzemiosła, przy zaledwie ośmiu Japonek. Najlepiej blokowała Yimei Wang, ale świetnie dawała sobie radę w innych elementach i została najlepiej punktującą zawodniczką na parkiecie (24 punkty). W zespole z Kraju Kwitnącej Wiśni liderką była Saori Kimura, która zgromadziła 20 oczek.
- Jestem bardzo zadowolona ze zwycięstwa. Bezsprzecznie każdy mecz w finale World Grand Prix jest bardzo trudny. Jednak mamy nadzieję, że będziemy prezentować się dobrze i wygrywać - powiedziała po meczu Qiuyue Wei, kapitan Chin. Trener Baoquan Wang bardziej skupił się na indywidualnej dyspozycji swoich zawodniczek. - Graliśmy dobrze i równo przez cały mecz, to było kluczem do zwycięstwa w tym spotkaniu. Środkowa Ming Xue zagrała swój najlepszy pojedynek, a do tego byliśmy szybcy w ataku. Natomiast Yimei Wang, pomimo kontuzji, pokazała się z całkiem niezłej strony - mówił trener gospodyń. Inne zespoły już powinny się bać przed mistrzostwami Świata. Skoro Wang nie w pełnej dyspozycji zdobyła 24 oczka i została najlepiej punktującą zawodniczką w meczu, to co będzie jak uzyska najwyższą formę.
Oszczędna w słowach była Erika Araki. Najwyraźniej mocno przeżyła tą porażkę. - W pierwszym secie zagrałyśmy bardzo słabo blokiem, musimy to poprawić przed następnymi spotkaniami - powiedziała kapitan Japonii. Jej słowa w zasadzie potwierdził Masayoshi Manabe. - Rzeczywiście zagraliśmy słaby mecz. Chiny to bardzo silna drużyna, miała nad nami przewagę siły i wzrostu. Możemy jedynie uczyć się od gospodyń gry w obronie i przyjęciu, te elementy mają naprawdę opanowane - podkreślał Manabe.
Chiny - Japonia 3:1 (28:27, 23:25, 25:20, 25:19)
Chiny: Yimey Wang (24), Qiuyue Wei (6), Juan Li (9), Ming Xue (16), Liyi Chen (18), Yunwen Ma (13), Xian Zhang (libero) oraz Qian Wang, Linlin Fan, Yuqian Bian.
Japonia: Yoshie Takeshita (4), Kaori Inoue (9), Ai Tamamoto (14), Mai Yamaguchi (10), Saori Kimura (20), Yukiko Ebata (12), Yuko Sano (libero) oraz Mizuho Ishida (1), Erika Araki, Saori Sakoda (6), Akiko Ino.