Podczas tegorocznego Grand Prix w Ningbo nasze siatkarki miały szansę na podium, jednak jej nie wykorzystały. Mało kto zakładał, że Polki znajdą się wśród najlepszej szóstki, ale porażka jest porażką. - Z jednej strony się cieszę, bo jestem pierwszym polskim trenerem, który wprowadził nasz zespół do finału tak prestiżowej imprezy, z drugiej czuję żal, bo mogło być lepiej - powiedział dla "Życia Warszawy" selekcjoner Jerzy Matlak. Drużyna zajęła ostatnie miejsce, a więc zmiany kadrowe przed mistrzostwami świata w Japonii są konieczne.
Trener z dystansem podchodzi do roszad w składzie, pewien jest jedynie powrotu Aleksandry Jagieło. Nie wiadomo, jaka decyzja zapadnie ze strony Małgorzaty Glinki. Zawodniczka przez wiele lat była filarem kadry, teraz ma stać się drużynowym strażakiem. - Byłaby w moim zespole dżokerem, zawodniczką do zadań specjalnych. Gdyby się zgodziła, byłoby cudownie - komentował szkoleniowiec. Prawdopodobnie pod znakiem zapytania stoi również postać Katarzyny Skowrońskiej i Katarzyny Skorupy, ale o sytuacji tych siatkarek trener nie chciał się szerzej wypowiedzieć. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że rewolucji nie będzie, ale zmiany są chyba nieuniknione - dodaje selekcjoner kadry.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)