Plan stołecznych siatkarzy wykonany - relacja ze spotkania Pamapol Wielton Wieluń - AZS Politechnika Warszawska

W pojedynku zamykającym VII kolejkę siatkarskiej PlusLigi doszło do starcia Pamapolu Wieluń i AZS Politechniki Warszawskiej. Lepszy i przede wszystkim skuteczniejszy volley zaprezentowali Inżynierowie, którzy triumfowali 3:1 . Do wiktorii w dużej mierze przyczynił się Ardo Kreek - MVP spotkania.

W tym artykule dowiesz się o:

Oba zespoły wybiegły na parkiet w składach, które można było przewidzieć. Jedynie w szeregach AZS Politechniki Warszawskiej drobny znak zapytania stał przy osobie rozgrywającego. Ostatecznie w "szóstce" pojawił się Bartłomiej Neroj. Początek konfrontacji mógł rozbudzić siatkarskie apetyty, gdyż już w premierowej akcji byliśmy świadkami długiej i zaciętej akcji, obfitującej w liczne wybloki i obrony.

W kolejnych wymianach zespoły "badały" swoje możliwości. Ani wielunianie, ani warszawiacy nie ustrzegli się też błędów dotknięcia siatki i zagrywek w aut. W powietrzu czuć było ciężką atmosferę spotkania, jego potężny ładunek emocjonalny. Wszak rywalizacja nie sprowadzała się jedynie do walki czysto sportowej. Inżynierowie chcieli się na pewno zrewanżować swoim rywalom za dwie bolesne porażki z ubiegłego sezonu, które miały niemały wpływ na konieczność gry AZS w barażach. Ponadto Siergiej Kapelus i Robert Milczarek po stronie Pamapolu i Marcin Nowak po stronie Politechniki pragnęli udowodnić swoim byłym pracodawcom, że zmiana klubowych barw była w ich wypadku dobrym posunięciem.

Przebieg środkowej fazy seta pokazał, iż pozasportowa motywacja była najskuteczniejszym czynnikiem motywującym u Kapelusa, która wyprowadził swój team na prowadzenie 16:12. Trzy grosze dołożył również rozgrywający Andrzej Stelmach, którego zagrywki sprawiły warszawskim przyjmującym spore trudności. Końcówka premierowej partii nie zmieniła obrazu gry w Wieluniu. Zawodnicy Dariusza Marszałka jedynie powiększyli swoją przewagę, bazując na skuteczności Marcina Lubiejewskiego (który zmienił na boisku Mikołaja Sarneckiego) oraz nękaniu w przyjęciu Zbigniewa Bartmana.

Przegrana premierowej odsłony niebywale zdopingowała przyjezdnych, którzy od mocnego uderzenia rozpoczęli drugą partię. Od samego początku dyktowali tempo gry, trzymając swoich przeciwników w siatkarskich kleszczach. Tuż przed pierwszą przerwą techniczną doszło do niebezpiecznego incydentu - Martin Costa Blanco wylądował po wyskoku na stopie Marcina Nowaka. Na całe szczęście skończyło się tylko na strachu... Kontuzji mamy bowiem w tym sezonie i tak już wystarczająco dużo.

Dowodem na pewność siebie, jakiej w miarę upływu czasu nabierali podopieczni Radosława Panasa, był atak z lewej ręki w wykonaniu Bartłomieja Neroja. Na nic zdały się wskazówki trenera Marszałka, jakich udzielał on swoim zawodnikom w trakcie przerw branych na żądanie. - Musimy zagrywać inaczej niż przeciwnicy! - pouczał. Warszawscy przyjmujący byli jednak nie do złamania - ich stabilność sprzyjała zaś efektywnym atakom Politechniki ze środka, którymi naprzemiennie popisywali się Marcin Nowak i Ardo Kreek. Ostatecznie set ten zakończył się wiktorią gości.

Triumf w trzeciej odsłonie zdawał się być priorytetem obu zespołów. I warszawiacy, i wielunianie celowali bowiem w komplet trzech oczek. Przez dłuższy czas na parkiecie mogliśmy obserwować wymianę, jakiej nie powstydziliby się rasowi bokserzy. Serię akcji cios za cios przerwały dopiero umożliwiające Inżynierom wyprowadzenie skutecznych kontrataków obrony Damiana Wojtaszka, który nie odczuwał już skutków uderzenia w oko, jakiego doznał w meczu z Indykpolem AZS Olsztyn. Na krótko przed drugą przerwą techniczną warszawiacy uruchomili dodatkowo blok, który okazał się nie do przejścia nawet dla niezawodnego dotychczas Marcina Lubiejewskiego. Wielunianie nie robili im ponadto najmniejszej choćby krzywdy swoim floatem, co nie mogło pozytywnie odbić się na całym widowisku. Konsekwencja gości w utrudnianiu gospodarzom siatkarskiego życia, której wyrazem były szczególnie widowiskowe ataki Roberta Prygla, zaowocowała rozbiciem Pamapolu 25:15.

W czwartym secie podopieczni Dariusza Marszałka musieli postawić wszystko na jedną kartę. Ich zacięcie opłaciło się - niemal natychmiastowo zmusili swoich rywali do błędów, wprowadzając w ich szeregi nerwowość. -Nie sędziujmy, to i tak nic nie da! - przywoływał swoich siatkarzy do porządku trener Panas, gdyż Inżynierowie zaczęli tracić grunt pod nogami. Po chwili zapanowali jednak nad swoimi emocjami, przekuwając je w siłę ataku. Mimo to wielunianie nie dawali za wygraną - zostawiając na boisku serce, za wszelką cenę chcieli doprowadzić do tie-breaka.

Nad AZS Politechniką Warszawską w dalszym ciągu wisiało widmo utraty kontroli nad meczową sytuacją. W powrocie do walki pomogła im jednak... pomyłka sędziów, którzy przy stanie 10:7 niesłusznie orzekli, iż gospodarze przy swoim ataku wyrzucili piłkę w aut. Konsekwencją tej niefortunnej decyzji był kolejne błędy zawodników Pamapolu i wyrównanie stanu partii, a nawet osiągnięcie przez stołecznych siatkarzy dwupunktowej przewagi.

Dystans, jaki dzielił przez dłuższy czas rywalizujące o wiktorię teamy, został dopiero zniwelowany za sprawą indywidualnych akcji siatkarzy z Wielunia, m.in. zagrywek Macieja Zajdera. Tuż przed granicą dwudziestego oczka walka rozgorzała więc na nowo. Słowa uznania należały się graczom obu ekip, którzy wykazali się ogromną walecznością. Ostatecznie, dzięki punktowym zagrywkom Zbigniewa Bartmana, szalę zwycięstwa na swoją korzyść - zarówno w secie, jak i całym pojedynku - przechylili Inżynierowie.

Pamapol Wielton Wieluń - AZS Politechnika Warszawska 1:3 (25:16, 19:25, 15:25, 23:25)

Pamapol: Mikołaj Sarnecki, Andrzej Stelmach, Martin Costa Blanco, Sergiej Kapelus, Maciej Zajder, Dmytro Babkow, Robert Milczarek (libero) oraz Marcin Lubiejewski, Siergiej Antanowicz, Bartłomiej Matejczyk, Bartosz Buniak.

AZS: Marcin Nowak, Bartłomiej Neroj, Zbigniew Bartman, Robert Prygiel, Ardo Kreek, Michał Kubiak, Damian Wojtaszek (libero) oraz Oleksandr Statsenko, Maikel Salas, Krzysztof Wierzbowski.

MVP: Ardo Kreek (AZS)

Komentarze (0)