Politechnika wciąż nie uregulowała zaległości - rozmowa z Serhijem Kapelusem, przyjmującym Pamapolu Wielton Wieluń

W zespole z Wielunia jest liderem i trudno sobie wyobrazić drużynę Pamapolu bez niego. Serhij Kapelus portalowi SportoweFakty.pl ujawnia, dlaczego odszedł z AZS Politechniki Warszawskiej i co jest przyczyną słabszych występów jego drużyny.

Piotr Stosio: Pamapol Wieluń na razie strasznie zawodzi. Zajmujecie przedostatnie miejsce w tabeli. Co się dzieje z waszą drużyną?

Serhiy Kapelus: Nie wydaje mi się, że strasznie zawodzimy. W sobotę graliśmy ze Skrą, a to nie jest najgorsza drużyna w PlusLidze. Wystarczy, że wygramy kolejne spotkanie i zaraz możemy awansować w tabeli. Liga jest przecież bardzo wyrównana. Oczywiście nie gramy najlepiej, ale na razie nie można mówić, że jest tragiczne.

Czy dokucza wam formuła rozgrywek? Gracie co trzy dni.

- Wszyscy mają takie same warunki, więc nie uważam, żeby to było naszym głównym problemem. Po prostu gramy na razie trochę gorzej, nie możemy wejść na wyższy poziom. Mamy pewne problemy w zespole, nie tylko z grą, ale są to kłopoty innego rodzaju. To wszystko składa się na to, że naszej występy nie są zbyt równe. Zostało wiele spotkań, mamy mnóstwo szans do nadrobienia.

A jaka jest atmosfera w zespole? Wasz atakujący, Marcin Lubiejewski, krytykował innych graczy w mediach?

- Na pewno nie jest dobrze, że nasz kolega z zespołu "leje", że tak powiem, na chłopaków z którymi gra. Nie tylko ja tak uważam, ale też inni. Rozmawialiśmy już na ten temat. Mam nadzieję, że wyciągniemy wnioski i będziemy walczyć w lidze.

Czy nie zdziwiło pana, że w meczu ze Skrą na libero zamiast Roberta Milczarka zagrał syn trenera? Nie wypadł najlepiej.

- Oczywiście to trener ustala skład, nie ja. Jednak chyba lepiej jest, jeśli w takich spotkaniach gra bardziej doświadczony zawodnik. "Milczar" jest dobrym libero, grał wcześniej, więc ma większy wpływ na drużynę. Trener decyduje jednak o pierwszej szóstce zespołu, a my wychodzimy i gramy.

Nie żałuje pan, że odszedł z Politechniki?

- Wszyscy mnie o to pytają. Nie, nie żałuję. Nadszedł czas, by zmienić klub. W Warszawie było mi dobrze, jednak musiałem odejść. Nie patrzę na to, czy Politechnika gra dobrze czy nie.

W drużynie AZS był pan przecież ulubieńcem trenera Panasa.

- Może nie ulubieńcem, ale z pewnością miałem dobre stosunki z trenerem Panasem i mam takie dalej. Gdy odchodziłem z Politechniki zadzwoniłem do trenera, żeby o tym porozmawiać. Nie zmieniałem klubu z powodu problemów ze szkoleniowcem czy kolegami, nasze relacje były dobre. Natomiast były inne przyczyny mojego odejścia.

W poprzednim sezonie Politechnika miała problemy finansowe. Odzyskał pan już zaległości?

- Niestety, nie otrzymałem jeszcze wszystkich pieniędzy. Do ostatniej chwili dzwoniłem do klubu, jednak prezes Marcin Bańcerowski nie odbierał telefonu. Ostatnio rozmawialiśmy jednak i stwierdził, że do końca roku wszystko dostanę. Zobaczymy jak będzie, osobiście jednak w to nie wierzę. To był jeden z powodów, dla których odszedłem z klubu. Tam nasza sytuacja nikogo nie interesowała, zalegano nam z dwoma, trzema wypłatami. Gdy dzwoniłem spytać o termin, w którym dostanę pieniądze, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Sytuacja nie była przyjemna, dlatego odszedłem.

W Wieluniu pod tym względem jest lepiej?

- Na razie wszystko jest prawie na czas. Nie dostaliśmy tylko wypłaty za październik. Włodarze obiecują jednak, że wszystko uregulują.

Ostatnio mówiło się o tym, że do Wielunia trafi Radosław Rybak. Słyszał pan coś o tym w klubie?

- Rozmawialiśmy ze sobą, Radek był na naszym meczu w Bełchatowie. Dzwonili do niego prezesi klubu i powiedzieli, że chcą pogadać. Nic więcej nie zostało jednak powiedziane i wciąż nie wiadomo czy Radek przejdzie do naszego zespołu.

Komentarze (0)