W kolejnych wyborach największe szanse ma mieć prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski - Rzeczywiście, rozmawiałem na te tematy z Rubenem Acostą. Pytał, czy byłbym skłonny go zastąpić w 2012 roku. Odpowiedziałem, że tylko ciesząc się jego pełnym poparciem - potwierdził Mirosław Przedpełski, który w sobotę leci na kongres FIVB. To właśnie tam po raz kolejny okaże się, że wcześniejsza rezygnacja Acosty, złożona 14 maja, była tylko rozgrywką.
- Nie traktowałbym tego w tych kategoriach. Po prostu wszyscy się przekonaliśmy, że lepiej, by Meksykanin odszedł dopiero po igrzyskach w Londynie niż teraz, bo brak jest jego godnego następcy - przekonuje prezes Przedpełski. Jednak najpoważniejszymi kandydatami na to stanowisko są Chińczyk Wei Jizhong i Dominikańczyk Cristobal Marte Hoffiz.
Układ sił w światowej siatkówce jest taki, że około 200 delegatów (FIVB zrzesza 219 federacji) nie wybierze Europejczyka - słabsze organizacyjnie i siatkarko kraje z Ameryki Południowej, Środkowej, Azji i Afryki obawiają się, że wtedy zupełnie stracą wpływy. Acosta mógłby przekonać ich przedstawicieli do zagłosowania na kogoś ze Starego Kontynentu. Na to jednak potrzeba czasu.
- Za cztery lata każdy wybór Europejczyka byłby świetną sprawą. Gdyby był to ktoś z Polski, byłoby znakomicie - mówi dyplomatycznie Przedpełski. Potwierdza jednak, że jego kandydatura jest brana pod uwagę: - Acosta już mnie o to pytał, ale do konkretów droga jest daleka.
Ruben Acosta jest zaledwie drugim (!) prezesem w historii założonej w 1947 roku FIVB. Pierwszym był Francuz Paul Libaud, którego w 1984 roku zmienił Acosta, którego można krytykować, ale który osiągnął ogromny sukces marketingowy.