Piotr Stosio: Drużyny PlusLigi rozegrały już dziewięć kolejek, pierwsza faza rozgrywek za nami. Znamy siłę drużyn, więc możemy pokusić się o podsumowania. Kto według pana ma największe szanse na wicemistrzostwo Polski?
Wojciech Drzyzga: Dlaczego na wicemistrzostwo?
Skra wydaje się być poza zasięgiem, prawda?
- To jest opinia pewnie mocno irytująca pozostałe zespoły. Dajmy im szansę, bo nie po to włodarze klubów wydali duże pieniądze, żeby stracić tak szybko nadzieję. Na dzisiaj Skra jest najlepszym zespołem, używając słowa "zespół". Natomiast potencjał sportowy niektórych zawodników innych ekip też jest duży. Może w drugiej fazie rozgrywek to się w jakiś sposób odzwierciedli, jednak zdetronizować Skrę będzie ciężko w dwóch rundach podstawowych.
Chyba najpopularniejszym słowem PlusLigi w bieżących rozgrywkach jest "formuła". Jak pan ocenia nowy system rozgrywek?
- Największe kontrowersje wywołała częstotliwość rozgrywania spotkań, a nie sama formuła, która wydaje się dosyć ciekawa ze względu na większą liczbę spotkań pomiędzy zespołami o podobnym potencjale. To spowoduje, że będzie mniej przypadku, a mecze pokażą faktyczną siłę drużyn. Rywalizacja do końca będzie interesująca, zespoły mają o co grać. Ta formuła wyklucza kalkulację, co jest dużym plusem.
Wszyscy podkreślają, że częstotliwość powoduje, że poziom spotkań spada. Czy pan też tak uważa?
- Poziom jest nierówny, ale powodem nie jest częstotliwość spotkań. Najlepsze zespoły doznały kilku niespodziewanych porażek i zawodnicy tych drużyn zaczęli się tłumaczyć tempem rozgrywek. Problemem było uzupełnienie składów zawodnikami, którzy dołączyli do drużyn bardzo późno i w różnej formie. Chodzi o uczestników mistrzostw świata i zawodników, którzy długo przebywali na zgrupowaniach reprezentancji. Zespoły, które miały mniej kadrowiczów, prezentują się lepiej. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest tak naprawdę logistyczne przygotowanie i podróże.
Czy można powiedzieć, że system sprzyja zawodnikom doświadczonym? Oni nie muszą trenować tyle, co młodsi.
- System będzie miał duże znaczenie, gdy przyjdą najważniejsze spotkania i wtedy doświadczenie będzie kluczowe. Nie wszyscy starsi zawodnicy mają odpowiednią motywację i przygotowanie na ten moment rozgrywek. Nie zawsze są w pełnej dyspozycji i automatycznie grają, trochę dozując własnymi siłami. Druga runda będzie ciekawsza, na wyższym poziomie sportowym. Co nie znaczy, że nie będzie niespodzianek. Miejmy nadzieję, że poziom się podniesie, na razie było dosyć nierówno. Moim zdaniem wynika to z różnej formy zawodników i ze zmian kadrowych, a to w siatkówce się głęboko odbija. Skra Bełchatów jest tego zaprzeczeniem, gra prawie niezmienionym składem. AZS Częstochowa podobnie, zajmuje drugie miejsce, choć nie był zaliczany do faworytów.
Po dziewięciu kolejkach mamy dwie zmiany szkoleniowców. Nie za szybko?
- Kiedyś byłem trenerem i wiem, jak to jest. Nieraz jest za szybko, w innym przpadku za późno, a czasem niektórzy trenerzy w ogóle nie powinni pracować w danym klubie. Różnie bywa z działaczami i trenerami. Prezesi reagują pod naciskiem sponsorów, mediów i kibiców. Czy za szybko, czy za późno będzie można ocenić za kilka miesięcy. Włodarze klubów liczą, że zmiany coś poprawią. W siatkówce lepszymi argumentami są jednak stabiliność. Podejrzewam, że całkiem inna sytuacja była w AZS-ie Olsztyn, a inna w zespole z Wielunia. Mam wrażenie, że nie tylko strona sportowa była decydująca, ale nie znam szczegółów, więć nie chcę wnikać. Zwolnienia trenerów są nieodwerwalnym elementem sportów zespołowych. Szkoleniowiec zawsze pierwszy traci pracę, siatkarze rzadko.
W Wieluniu właśnie się zwolniło miejsce. Nie chciałby pan wrócić na trenerską ławkę?
- Nie, nie jestem zainteresowany.
Czyli taka deklaracja oznacza, że nie chce pan już więcej pracować jako trener?
- Nie sądzę, by w obecnej sytuacji na rynku siatkarskim nadarzyła się okazja pracy dla mnie. Kilka razy próbowałem w różnych klubach, sporo wycierpiałem z tego powodu. To było takie oddanie się dla jakiejś sprawy na dystansie jakiegoś planu. Potem wszystko brało w łeb, cykl pracy zostawał przerwany, bo komuś coś się nie podobowało, choć ustalaliśmy go wspólnie. Kilka razy już się sparzyłem. Jeśli miałbym podjąć pracę na polu trenerskim, to musiałby to być bardzo stabilny klub. Właściwie mógłbym pracować tylko w Warszawie. Jestem warszawiakiem, dużym chłopcem, mam dosyć wycierania się po różnych kątach. Na razie Realu Madryt i Barcelony w siatkówce nie mamy, takim klubom się nie odmawia, ale reszcie można. Po za tym, nie oczekuję propozycji, trochę z trenerskiej karuzeli wysiadłem i niespecjalnie żałuję.
Która drużyna PlusLigi zaskoczyła według pana in plus?
- Zaskoczenie nie może dotyczyć Skry, która tylko potwierdziła swoje walory. Natomiast warto wyróżnić AZS Częstochowa i Fart Kielce. Wyniki drugiej drużyny są zaskakujące, bo przed sezonem zapowiadało się inaczej. Zespół z Częstochowy ma nie najwyższy budżet, ale w miarę stabilny skład, utrzymany przed sezonem i wzmocniony Krzyśkiem Gierczyńskim oraz powrotem Dawida Murka.
A in minus? AZS Olsztyn?
- No tak, ale moglibyśmy do tej kategorii zaliczyć też drużynę Jastrzębskiego Węgla. Z pewnością małym rozczarowaniem jest postawa i ZAKSY, i Resovii. Wszyscy liczyli, że obie ekipy powalczą ze Skrą. Toczyły wyrównane pojedynki z mistrzem Polski, ale pogubiły punkty w innym meczach. Zespoły muszą popracować, by stworzyć większe kolektywy, usprawnić i unormować grę. Mają dużo większy potencjał indywidualny, a to musi przełożyć się na lepszą grę w kolejnych rundach. AZS Olsztyn przeszaczował aspiracje, które sparaliżowały zespół. Drużynę zmieniono w osiemdziesięciu procentach, a buńczuczne zapowiedzi walki o puchary przerosły zawodników. Takie przypadki już były, więc nie dziwię się, że zawodnicy tego ciężaru nie unieśli.
Którzy gracze indywidualnie zaskoczyli na plus? Kogo można wyróżnić?
- Z pewnością zawodników Skry, w której numerem jeden jest Miguel Falasca. Od początku sezonu gra równo i wszystkie mecze, w których widziałem Hiszpana, rozegrał na bardzo dobrym poziomie. Po za tym można wyróżnić Michała Kubiaka, choć to nie jest odkrywcze, ale dla rywnowagi minusem jest postawa Zbigniewa Bartmana, który jest mocno przereklamowanym zawodnikiem. Uważam, że dodatkowe ciśnienie mu nie pomaga. W każdym zespole jest jeden, dwóch zawodników, których można wyróżnić. Poza Kubiakiem wielkich odkryć nie ma. Z pewnością cieszy stabilny rozwój młodzieży, między innymi z Częstochowy, a także Pawła Zatorskiego. Większość kadrowiczów miała problemy w pierwszej fazie. Niektórzy obcokrajowcy mają mocną zadyszkę i wcale nie stanowią o sile swoich zespołów, co nie jest miłe dla właścicieli klubów. Większość z nich zawodzi.
Wrócę jeszcze do Skry. Czy można powiedzieć, że ten sezon Ligi Mistrzów będzie dla mistrzów Polski prawdziwym testem?
- Tak naprawdę oni przeszli już kilka testów. To jest chyba ostatni rok drużyny w tym składzie. Jeśli czegoś nie ugrają obecną drużyną, to już chyba nigdy. Mam wrażenie, że dwie, trzy zmiany w następnym roku w klubie będą. Skra wydaje się być na tyle stabilnym klubem, że nie powinna mieć problemów z walką o najwyższe cele w najbliższych latach. Obecny sezon Ligi Mistrzów na pewno będzie interesujący. W zeszłym wydawało się, że bełchatowianie osiągnęli apogeum możliwości, ale różne przyczyny, między innymi kontuzja Wlazłego i absencja Winiarskiego, wykluczyły obiektywną ocenę możliwości drużyn. W tym roku przystępują do gry w pełnym składzie i zobaczymy, co osiągną. Nie wszystkie kluby euroejskie utrzymały poziom, na przykład greckie się rozpadły. Mocnych rywali Skra ma kilku, ale jest ich mniej niż w ostatnich latach. Najlepsi nie są gorsi, ale grupa średniaków nie jest taka mocna, na przykład niemieckie Friedrchischafen, belgijskie Roselare i kluby tureckie oraz francuskie. Tych drużyn Skra nie musi się obawiać, trzeba skupić się na walce z Włochami i Rosjanami.
Niedługo poznamy nowego trenera reprezentacji Polski. Wedługo pana powinien nim być obcokrajowiec czy jednak Polak?
- Swoje zdanie wyraziłem głośno już wielokrotnie i nic się nie zmieniło. Uważam, że powinien to być obcokrajowiec.