Marek Kardos: Michal Hrazdira nie ma prawa być rozczarowany

Siatkarze Tytanu AZS Częstochowa kontynuują zwycięską passę. Pod wodzą młodego, stawiającego pierwsze kroki w trenerskim fachu, Marka Kardosa częstochowianie stali się czarnym koniem rozgrywek i na dobre usadowili się za plecami lidera PlusLigi, PGE Skry Bełchatów. W sobotę częstochowski zespół zapisał na swoim koncie już szóste zwycięstwo z rzędu.

W tym artykule dowiesz się o:

Częstochowianom do odniesienia zwycięstwa nad zamykającą tabelę ekipą z Olsztyna wystarczyła gra na "pół gwizdka". Zdaniem słowackiego trenera w grze zespołu widać już pierwsze oznaki zmęczenia i słabszej dyspozycji. Przy tym systemie gier, to jednak nieuniknione. - U nas już widać trochę spadek formy. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, że zawodnicy się uzupełniają. Jak jeden nie jest w optymalnej formie, to drugi zawodnik potrafi pociągnąć grę. Nie męczymy się fizycznie, a raczej jeśli już, to taktycznie (śmiech). To przynosi owoce. Nie liczymy tutaj tych zwycięstw. Dla nas najważniejsze jest to, że możemy grać razem i wszystkim dopisuje zdrowie - mówi Marek Kardos.

W piątek dość nieoczekiwanie z częstochowskim klubem rozstał się Michal Hrazdira. Z czeskim przyjmującym włodarze Akademików wiązali wielkie nadzieje jednak jego transfer okazał się kompletnym niewypałem. Hrazdira nie potrafił przebić się do podstawowego składu i musiał zadowolić się dosłownie śladowymi ilościami czasu na parkiecie. Czechowi nie odpowiadała rola zmiennika i w rezultacie postanowił powrócić do drugiej ligi włoskiej, gdzie przywdzieje barwy NGM Mobile Santa Croce. - Dawid Murek nie trenował przez pół roku, ale nie zapomina się, jak się gra w siatkówkę. Michal do tej pory nie grał na takim poziomie, jak PlusLiga. Serie A2, w której dotąd występował nie stoi na tak wysokim poziomie. Myślałem, że wykorzystam Michala do momentu aż Dawid wróci do gry, bo prawda jest taka, że nie potrzebujemy Dawida Murka w kwadracie dla rezerwowych, tylko na boisku. Nikt z nas nie potrafił powiedzieć, kiedy Dawid wróci do gry. Okazało się, że był gotowy już od września i jestem z tego zadowolony. Myślę, że Michal Hrazdira nie ma prawa być rozczarowany, bo po prostu grał lepszy - przedstawia całą sytuację Kardos.

Hrazdira przegrał rywalizację nie tylko z Krzysztofem Gierczyńskim i Dawidem Murkiem, powracającym do gry po koszmarnej kontuzji i długiej rehabilitacji, ale także z Wojciechem Gradowskim. - Myślę, że może nie liga go przerosła, a raczej to w jaki sposób jest skonstruowany nasz zespół. Mamy żelazną "szóstkę", potem pierwszym do zmiany na przyjęcie jest Wojciech Gradowski, a potem dopiero był on - podkreśla trener.

Po rozwiązaniu kontraktu z Czechem częstochowscy włodarze rozpoczęli penetrowanie rynku w poszukiwaniu nowego przyjmującego. - Mam nadzieję, że uda nam się kogoś zakontraktować jeszcze w jego miejsce. Prowadzimy rozmowy, ale nie chciałbym o nich teraz mówić - ucina słowacki szkoleniowiec.

Częstochowski zespół w dalszym ciągu nie ma ani chwili wytchnienia. Po sobotnim pojedynku z drużyną z Olsztyna w niedzielę Akademicy spotkają się na treningu, a kilkanaście godzin później udadzą się w podróż do Tel-Awiwu na kolejne spotkanie w ramach rozgrywek Challenge Cup. Na drodze częstochowskiej drużyny stanie egzotyczne Maccabi. - Wiemy, że jest to drugi zespół w lidze izraelskiej. Mamy listę zawodników, którzy tam grają. Ze względu na to, że poziom siatkówki jest tam trochę inny, to nie są to jacyś znani zawodnicy - podkreśla trener.

Wyprawa do Izraela będzie znakomitą okazją przede wszystkim dla rezerwowych, by zaprezentować swoją przydatność do zespołu. Po raz pierwszy w tym sezonie szansę występu otrzyma Radosław Kolanek, który długo zmagał się z urazem kolana. Kilku zawodników otrzyma natomiast wolne i nie znajdzie się w samolocie lecącym do Izraela. - Trzeba szanować zdrowie i w obecnej sytuacji nie ma możliwości, by grać pierwszą szóstką w każdym meczu. Jest jedna i druga szóstka i ona też musi się pokazać. Nie wiadomo jeszcze ile osób poleci do Tel-Awiwu. Wylatujemy z niedzieli na poniedziałek - kończy Marek Kardos.

Komentarze (0)