Spotkanie świetnie rozpoczęli Polacy, którzy po kilku minutach pojedynku prowadzili już 5:0, po asie Pawła Woickiego, oraz udanych blokach, najpierw na Moniem’ie, a w kolejnej akcji na Ahmedzie Salah. Pierwsza przerwa techniczna, na którą zespoły schodziły po asie Wiki to prowadzenie Polaków 8:2. Tak wysoka przewaga pozwoliła biało-czerwonym uspokoić grę i spokojnie kontrolować przebieg pierwszej partii, która odbywała się wyraźnie pod ich dyktando. Polacy prowadzili już 22:14, jednak po błędzie serwisowym Kadziewicza oraz dwóch błędach a ataku Kurka (atak autowy i w siatkę) przewaga biało-czerwonych zmalała do 5 oczek (22:17). Po czasie wziętym przez trenera Lozano drużyna Egiptu odrobiła kolejny punkt (23:19), jednak udany plas Wiki dał Polakom piłkę setową. Chwilę później partię zakończył Nowakowski.
Dobra gra Egipcjan w końcówce pierwszego seta, znalazła swoje odbicie w partii drugiej, którą rywale Polaków rozpoczęli z Ashraf’em w roli rozgrywającego. Po kilku akacjach było już 3:6 dla gospodarzy, a Polacy, niestety, wrócili do złej gry jaką prezentowali z piątkowym, przegranym 2:3 spotkaniu z Egiptem. Złe przyjęcie zagrywki i fatalna skuteczność w ataku powodowały, że to rywale biało-czerwonych zapisywali na swoim koncie kolejne punkty, mając ich aż 16 na drugiej przerwie technicznej, przy zaledwie 7 oczkach po stronie Polaków. Zmiany dokonywane przez trenera Lozano nie odnosiły zamierzonego rezultatu, reprezentacja Polski prezentowała się bardzo słabo, nie potrafiąc zdobyć punków nawet z piłek „podarowanych” nam przez rywali (autowy atak Żygadło z przechodzącej piłki), po stronie gospodarzy świetnie prezentowali się natomiast Moniem oraz Salah. Partię, o której wszyscy chcielibyśmy chyba jak najszybciej zapomnieć, zakończył atak w siatkę Kadziewicza.
W secie trzecim w polskiej drużynie na boisku pojawił się Grzyb, zmieniając nie najlepiej dysponowanego w sobotnim spotkaniu Łukasza Kadziewicza. Gra Polaków w tej odsłonie pojedynku od początku wyglądała zdecydowanie lepiej niż w partii drugiej, chociaż biało-czerwoni ponownie nie potrafili utrzymać wypracowanej wcześniej przewagi. Nasza reprezentacja prowadziła już 9:5, kilka minut później na tablicy widniał już jednak remis 12:12 - za sprawą nieporozumienia przy przyjęciu zagrywki w polskiej drużynie oraz błędzie Gruszki w ataku. Przed dłuższy czas walka toczyła się punkt za punkt, jednak po ataku w siatkę Salaha i zbiciu z pierwszej piłki Nowakowskiego Polacy odskoczyli rywalom na trzy punkty (18:15). Czas wzięty przez szkoleniowca Egiptu - Ahmed’a Zakaria nie wybił biało-czerwonych z rytmu gry, nasza reprezentacja w końcówce partii trzeciej wreszcie zaprezentowała dobrą siatkówkę, wygrywając pewnie seta do 17.
Czwarty set w swoim przebiegu przypominał partię trzecią. Świetnie zaczęli Polacy, którzy po chwili prowadzili 3:0 (dwa asy Wojciecha Grzyba oraz pojedynczy blok Pawła Woickiego). Pięknym za nadobne opłacili jednak Egipcjanie, dwukrotnie zatrzymując na środku siatki Nowakowskiego. Dodatkowo przy ataku w siatkę wpadł Gruszka i w secie mieliśmy remis 5:5. Po kilku minutach ponownie wysoko prowadzili Polacy (12:5), głównie za sprawą błędów własnych popełnianych przez podenerwowanych już Egipcjan – Salah zaatakował w aut, Abel Latif - w siatkę. Przewaga biało-czerwonych została jednak równie szybko co wypracowana, roztrwoniona, na drugiej przerwie technicznej to gospodarze prowadzili bowiem jednym punktem. Dzięki mobilizacji w końcówce seta i świetnej grze Gruszki i Gierczyńskiego na szczęście nie musieliśmy oglądać emocjonującej końcówki, Polacy wygrali tą partię do 21, a cały mecz 3:1.
Chociaż biało-czerwoni w sobotnim spotkaniu z Egiptem zaprezentowali się już znacznie lepiej niż w piątek, z pewnością nie był to dobry dwumecz w ich wykonaniu. Oczywiście, pewnym usprawiedliwieniem dla postawy zawodników jest męcząca, 19-godzinna podróż czy też zmiana klimatu. Z pewnością nie grało się również łatwo przy specyficznej i żywiołowo reagującej egipskiej publiczności. Oglądając jednak spotkania z Egiptem, przynajmniej ja odniosłam wrażenie, że nasi siatkarze prezentowali się na boisku dość niefrasobliwie, nie grając z pełnym zaangażowaniem, jakby czekając, że spotkanie ze zdecydowanie słabszym rywalem wygra się samo. Oczywiście, w meczach ze słabszymi teoretycznie przeciwnikami o mobilizację jest ciężej, takie spotkania są jednak dla rezerwowych graczy, których zabrał do Egiptu Raul Loazano, szansą na pokazanie szkoleniowcowi swoich możliwości, zwłaszcza w kontekście zbliżających się Igrzysk Olimpijskich.
Nie możemy również zapominać, że naszymi grupowymi rywalami w tegorocznej LŚ, oprócz Egiptu, są Japonia i Chiny, które to zespoły również to krezusów światowej siatkówki nie należą, a mecze rozgrywane w tych krajach również poprzedzone będą długimi i męczącymi podróżami. Inną sprawą jest fakt, że za sprawą rozstawienia drużyn do grup w tej edycji LŚ również nas, kibiców, omijają piękne widowiska. I chociaż drogę do finałów Polacy mają zdecydowali najłatwiejszą ze wszystkich czołowych zespołów, chyba jednak szkoda, że nie będziemy świadkami pasjonujących, jak to było w poprzednich latach, pojedynków z Brazylią czy też Rosją.
Egipt – Polska 1:3 (20:25, 25:13, 17:25, 21:15)
Egipt: Abdalla, A.Salah, Abel Latif, S.Fathy, Moniem, M.Ali, Alaydy (l) oraz Elsafi, Sabal, Ashraf, Mosad
Polska: Nowakowski, Gruszka, Wika, Kadziewicz, Gierczyński, Woicki, Gacek (l) oraz Żegadło, Kurek, Bąkiewicz, Bartman, Grzyb
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)