Andrzejewski przybył z Olsztyna i miał zastąpić w Delekcie odchodzącego do Częstochowy młodego Michała Dębca. Na początku mogło się wydawać, że bydgoscy działacze trafili z tym transferem jak kulą w płot, ale z biegiem czasu popularny Osiołek stał się ważną postacią w drużynie Waldemara Wspaniałego. Dodajmy, iż szkoleniowiec Delekty zawsze miał problem z obsadą pozycji libero, bo rok temu nie sprawdziła się też gwiazda Igrzysk Olimpijskich Richard Lambourne.
- Nigdy nie byłem fanem statystyk, bo to jest tylko dodatek - mówi Andrzejewski. - Dla niektórych jest to jednak podstawa, gdyż w jednym elemencie można wypaść lepiej, a w drugim znacznie gorzej. Wiem dlaczego na początku sezonu w mojej grze nie wszystko wyglądało najlepiej. Ja bardzo emocjonalnie angażuje we wszystko, co robi zespół. Czasami potrzeba trochę czasu, żeby odpowiednio wkomponować się w miasto i klub. Mam to już raczej za sobą, a niektórzy muszą poświęcić na to nawet cały sezon.
Sam zawodnik raczej stara się skupiać wyłącznie na grze swojego zespołu. Dlatego wyniki najgroźniejszych rywali w walce o pierwszą szóstkę, czyli Jastrzębskiego Węgla i AZS Politechniki Warszawskiej. - Nie możemy się oglądać na innych przeciwników, bo musimy głównie koncentrować się nad swoją grą. Zostało jeszcze kilka ważnych spotkań do końca rundy zasadniczej i wszystko może się jeszcze zmienić. Szóstka jest jeszcze daleko - podkreślił Andrzejewski.