Grzegorz Szymański: Takiej serii nie pamiętam od dawna

Klęską zakończył się dla Delecty wyjazd do Warszawy na mecz z Politechniką. Bydgoszczanie byli zespołem zdecydowanie słabszym, ustępowali rywalom zwłaszcza zaangażowaniem i wolą walki.

Problemem Delecty było też słabe przyjęcie. Gospodarze najczęściej serwowali na libero Krzysztofa Andrzejewskiego, który wyraźnie sobie nie radził. Podobnie jak dwaj przyjmujący - Antti Siltala i Stanisław Pieczonka. Na nic zdały się zmiany, wprowadzeni Wojciech Serafin i Martin Sopko również zawiedli. - Uważam, że graliśmy słabo we wszystkich elementach. W przyjęciu, w bloku i w ataku. Walczyliśmy, jednak było sporo trudnych momentów, jak choćby seria zagrywek w pierwszym secie. Nie skończyliśmy też kilku kontr w drugiej partii - stwierdził po meczu Grzegorz Szymański, nawiązując do sytuacji z pierwszego seta, gdy jego zespół stracił dziesięć punktów z rzędu. Atakujący był w zespole z Bydgoszczy jedynym zawodnikiem, do którego kibice nie mogą mieć pretensji, zdobył 13 punktów i zaprezentował się z dobrej strony.

Sytuacja z pierwszej partii jest rzadko spotykana w męskiej siatkówce. Przy stanie 4:6 w polu zagrywki stanął Michał Kubiak i dzięki jego mocnym oraz dokładnym serwisom gospodarze wyszli na prowadzenie 13:6. Nie pomagały zmiany, ani przerwy na żądanie wzięte przez trenera Waldemara Wspaniałego. - Kiedy ostatni raz zdarzyła się taka sytuacja mojemu zespołowi? O ile mnie zmęczona pamięć nie myli, to było to dawno temu - stwierdził atakujący.

Zawodników Delecty czekają w najbliższym czasie spotkania z silnymi rywalami. O zachowanie szóstego miejsca nie będzie łatwo. - Zgadza się, teraz przed nami trudne mecze. Przyjeżdża Skra Bełchatów, potem jedziemy do Jastrzębia - zakończył Grzegorz Szymański.

Źródło artykułu: