Nic nie zapowiadało szczęśliwego zakończenia dla siatkarzy Volleya Rybnik potyczki z Gwardią Wrocław. Podopieczni Ireneusza Kłosa, jako wiceliderzy 2 grupy II ligi, przystąpili do meczu z rybniczanami jako zdecydowany faworyt. Pierwsze dwie partie to potwierdziły, bo mimo ambitnej postawy miejscowych i świetnej skuteczności w ataku Tomasza Wardy, padły one łupem wrocławian.
Dla licznie zgromadzonej publiczności w Rybniku, prawdziwe emocje rozpoczęły się jednak dopiero od seta trzeciego. Rybniczanie znakomicie prezentowali się w elemencie zagrywki, co w znacznym stopniu utrudniło grę rywalom. W efekcie dwa kolejne sety zostały wygrane przez podopiecznych Wojciecha Kasperskiego i o końcowym wyniku decydował tie-break.
W nim bezapelacyjnie królowali gospodarze pojedynku. Klasą dla siebie był niespełna dziewiętnastoletni Bartosz Inglot. Przy stanie 8:6 dla zawodników z Rybnika, aż sześciokrotnie ten siatkarz był w stanie swoją zagrywką przysporzyć takich kłopotów rywalom, że ci nie potrafili wyprowadzić własnych ataków. Kontry rybniczan były skuteczne i piąty set zakończył się wynikiem 15:7.
Dwa punkty zdobyte z bardzo wymagającym rywalem mogą się okazać dla TS Volley Rybnik bezcenne. Rybniczanie zajmują aktualnie siódmą lokatę w tabeli, która po wycofaniu się z rozgrywek drużyny z Kamiennej Góry, gwarantuje pozostanie w rozgrywkach centralnych bez konieczności rozgrywania baraży.
Volley Rybnik - Gwardia Wrocław 3:2 (25:27, 20:25, 25:16, 25:22, 15:7)