Środowe spotkanie w bydgoskiej "Łuczniczce" rozpoczęło się po myśli Centrostalu, bo od wysokiego zwycięstwa 25:17. W drugim secie role się odwróciły i przyjezdne doprowadziły do wyrównania. Tym samym podopieczne Piotra Makowskiego nie wygrały w tym sezonie jeszcze żadnego spotkania bez straty seta. Trzecia partia to znowu zdecydowana wygrana Centrostalu, ale siatkarki z Rumi zdołały doprowadzić do tie-breaka. W decydującym secie podopieczne Jerzego Skrobeckiego prowadziły już 8:4, jednak bydgoszczanki zdobyły sześć punktów z rzędu i rozstrzygnęły to spotkanie na swoją korzyść. Pałac tym samym wrócił z dalekiej podróży i uratował cenne punkty.
- Na własną prośbę zagrałyśmy pięć setów, a powinno być 3:0. Był to taki dziwny mecz, szarpany. Raz my wygrałyśmy wysoko, raz one i nie wiem, czym to wytłumaczyć. Na pewno nie lekceważyłyśmy przeciwnika, bo Wybrzeże ma naprawdę dobre zawodniczki - powiedziała po meczu kapitan Centrostalu, Joanna Kuligowska.
Bydgoszczanki zagrały bardzo dobrze w przyjęciu, na poziomie 70 proc., ale nie przełożyło się to na skuteczność w ataku. Jednak w decydujących momentach gospodynie mogły liczyć na Charlotte Leys, która zdobyła w całym meczu 23 punkty i została wybrana MVP.
- Miałyśmy dobre przyjęcie, nie wiem czemu zabrakło kończącego ataku. Zespół TPS-u jest bardzo dobry w obronie, co było widać. Nie postawiłyśmy takiej typowej kropki nad "i" - potwierdziła Kuligowska. - Założyłyśmy sobie, że po proste mecze u siebie mamy wygrywać i powinno być to wygrane spotkanie za trzy punkty, jest za dwa - dodała siatkarka.
Bydgoszczanki tym samym na półmetku fazy zasadniczej PlusLigi plasują się na czwartym miejscu w tabeli. Wygrana z Wybrzeżem zapewniła im także grę w ćwierćfinale Pucharu Polski. To spotkanie zakończyło długi maraton Centrostalu i Pałac swój następny mecz rozegra dopiero 5 lutego.