Zamiarem ligowych włodarzy przy wprowadzaniu drugiej fazy PlusLigi było uatrakcyjnienie rozgrywek. Chciano wyeliminować spotkania ligowych liderów z outsiderami, których wynik był łatwy do przewidzenia. Po dwóch rozegranych kolejkach drugiej fazy nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że mecze najlepszej ligowej szóstki nie dostarczają spodziewanych emocji. Rozgrywane są w sennej atmosferze, a na boisku rzadko iskrzy. Wydaje się, że o wiele ciekawiej było w zeszłorocznej fazie play-off, gdzie każda porażka mogła drogo kosztować.
- Energia, którą wykorzystujemy, by zmobilizować zawodników przed spotkaniem, mogłaby być wykorzystana w lepszy sposób. A i tak później będą do nas pretensje, że zawodnicy nie byli na spotkania dostatecznie zmotywowani - mówił trener PGE Skry, Jacek Nawrocki na konferencji po meczu z Asseco Resovią.
Sobotnie spotkanie pomiędzy Skrą a Resovią, które mogło być hitem kolejki, wypadło tuż przed najważniejszymi dla obu drużyn meczami pucharowymi. Już we wtorek drużyna z Rzeszowa rozegra rewanż z CAI Teruel w Challenge Round Pucharu CEV, a w środę PGE Skra zmierzy się z Knack Roeselare w Lidze Mistrzów. Oba zespoły muszą wygrać, aby pozostać w rywalizacji. Dlatego też w sobotę w Bełchatowie nie sposób było nie odnieść wrażenia, że myśli zarówno jednych, jak i drugich są już przy spotkaniach pucharowych. Nawet nie próbował tego ukryć trener Resovii, Ljubomir Travica, który oszczędzał swoich najlepszych zawodników na spotkanie z hiszpańskim rywalem.
- Chciałbym, aby ktoś stanął na naszym miejscu i spróbował sobie z tym poradzić, a nie jest to proste. Dobrze, że mamy zawodników, którzy potrafią to zrozumieć, są ambitni, grają i będą grać według systemu, jaki nam przygotowano - zakończył Nawrocki.