Podopieczni Jacka Nawrockiego poradzili sobie z dużą presją i nie dali dojść do słowa swoim rywalom z Belgii, triumfując bez starty seta w meczu i dodatkowo 15:12 w kluczowym złotym secie. - Mecz był dla nas niezwykle istotny, koncentracja ani na moment nam nie uciekła. Chcieliśmy wyjść na parkiet i zrobić swoje. Tak też się stało - cieszył się z awansu Skry do najlepszej szóstki Champions League środkowy polskiej ekipy, Marcin Możdżonek.
Decydujące spotkania PGE Skra Bełchatów zdecydowała się rozegrać w łódzkim Pałacu Sportu, a nie w Atlas Arenie. - Wiedzieliśmy, że atmosfera w tej starej hali będzie znakomita i teraz wszyscy mają odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie w niej chcieliśmy rozgrywać decydujące mecze zbliżającej się do rozstrzygnięć Ligi Mistrzów - mówił na łamach portalu plusliga.pl środkowy bełchatowskiego teamu. Siatkarz jednocześnie podkreślał, że drużyna zdawała sobie z tego sprawę, że jest silniejszą ekipą od rywala. Swoje racje bełchatowianie musieli jednak potwierdzić na parkiecie. - Porozmawialiśmy o tym, co zrobiliśmy źle w meczu wyjazdowym, co dobrze, co należy uczynić i szliśmy piłka po piłce do przodu. Narzuciliśmy im swoją grę. Zagrożenie było cały czas, ale utrzymywaliśmy bezpieczną przewagę, która dawała nam więcej spokoju w poczynaniach na boisku. Można powiedzieć, że ich prawie staranowaliśmy - dodał z uśmiechem na koniec Możdżonek.