Pozytywne zmiany w Avii

Krzysztof Lemieszek nie będzie jednak drugim trenerem Avii Świdnik, a Grzegorz Ryś ma za sobą już pierwsze spotkanie z nową drużyną. Świdniczanie zdobyli jeden punkt w meczu z BBTS-em, choć przegrywali już 0:2.

Magdalena Gajek
Magdalena Gajek

W poniedziałek 7 lutego pierwszy trening ze świdnicką Avią poprowadził nowy trener Grzegorz Ryś, który zastąpił na stanowisku od lat związanego z lubelską siatkówką Krzysztofa Lemieszka. Początkowo Lemieszek miał pełnić funkcję drugiego trenera. Tak się jednak nie stanie, ponieważ były już szkoleniowiec Avii zupełnie pożegnał się z drużyną, a Ryś zespół poprowadzi w pojedynkę. - Trudno mówić o jakiś wygórowanych nadziejach w związku ze zmianą trenera. Teraz najważniejsze jest poukładanie drużyny, bo stać nas na bardzo dobrą grę, a więc także lepsze wyniki - komentuje sytuację Dominik Wójcicki, atakujący Avii.

Do zwolnienia Lemieszka zarząd zmusiły słabe wyniki zespołu. Obecnie Avia jest na 10. miejscu w tabeli, ma na swoim koncie 6 zwycięstw i aż 13 porażek. Tak słabych osiągnięć nikt nie spodziewał się po ekipie, która w poprzednim sezonie ostatecznie zajęła trzecią pozycję. Cel postawiony przed byłym selekcjonerem Egiptu jest jasny - utrzymać Avię w I lidze. Jak zmieniły się treningi pod wodzą nowego trenera? - Panuje przede wszystkim spokój, nie ma żadnych nieporozumień, czyli wszystko jest idealnie dopracowane. Przedłużyły się nam o pół godziny treningi w hali, bo pięciosetowy mecz trwa właśnie mniej więcej dwie i pół godziny, a więc zwiększamy wytrzymałość. Siłownia również została delikatnie zmodyfikowana, pracujemy nad najważniejszymi partiami mięśni. Poza tym wykonujemy inne ćwiczenia techniczne - mówi dalej siatkarz.

Ryś zadebiutował już z lubelską drużyną w meczu z BBTS-em Bielsko Biała, w którym świdniczanie ugrali jeden punkt, ponieważ przegrali dopiero po tie-breaku z notowaną na szóstym miejscu drużyną z Bielska. - W pierwszych dwóch setach dominowali bielszczanie, w trzecim nie spuściliśmy głów i byliśmy w stanie się podnieść, dlatego wygraliśmy kolejne dwie partie. Gorąco zrobiło się w czwartym secie, gdy na zagrywkę wszedł Vlk i wygrywając 24:19, nagle prowadziliśmy tylko 24:23. Tie-break do zmiany stron był wyrównany, ale potem znów w polu serwisowym zabłysnął Vlk - opisuje spotkanie Wójcicki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×