Brązowe medalistki ubiegłego sezonu pokonały na wyjeździe mistrzynie Polski. Porażka BKS-u w trzech setach to spora niespodzianka zważywszy na to, że dąbrowianki przyjechały do Bielska walczyć o jeden punkt. - Wiedziałyśmy, że trzeba tutaj grać bardzo skoncentrowanym, że będzie nam w Bielsku ciężko. Byłyśmy więc od początku bardzo zmobilizowane, co było widać. Dzisiaj potwierdziłyśmy to, że nasza forma rośnie. Po Mielcu powtórzyłyśmy dobrą grę z naszej strony, przez co nie pozwoliłyśmy BKS-owie grać swojej siatkówki - stwierdziła Małgorzata Lis, dzisiaj środkowa Tauronu MKS Dąbrowa Górnicza, niegdyś siatkarka BKS-u, która urodziła się w Bielsku-Białej.
Zdobywczyni ośmiu punktów w meczu podkreśliła, że jej zespół wypełnił założenia taktyczne i wyeliminował Natalię Bamber, co było kluczem do wygranej. - Taktyka przedmeczowa się sprawdziła. Mieliśmy wyeliminować dziewczyny zagrywką, co się nam udało. Poza tym miałyśmy wyłączyć z gry Natalię Bamber, która tutaj jest kluczową zawodniczką Aluprofu, i to też nam się udało. Przez to również środek nie istniał. Wszystko potoczyło się po naszej myśli - mówiła Lis.
Dąbrowianki jak dotychczas miały ujemny bilans zwycięstw do porażek. Po wygranej z BKS-em ten bilans jest remisowy. Przed sezonem Tauron MKS był stawiany w gronie faworytów do najwyższych miejsc w PlusLidze Kobiet. O co na tą chwilę walczy tak naprawdę drużyna Waldemara Kawki? - Chcemy oczywiście jak najwyżej zaistnieć, ale w tym sezonie ciężko jest o każdy punkt. Przyjechałyśmy do Bielska urwać punkt, dlatego cieszą nas ogromnie te trzy punkty. Co będzie dalej, ciężko jest powiedzieć. Było, jest i będzie w tym sezonie jeszcze wiele niespodzianek. My oczywiście walczymy o najwyższe cele - przekonywała Małgorzata Lis.
- Ja myślę, że sprawiłyśmy sporą niespodziankę. Wszyscy stawiali na BKS, który grał u siebie, czego jednak nie było tak bardzo słychać. Nasi kibice nas nie zawiedli i licznie przybyli tutaj na halę, za co im bardzo dziękuję - dodała 29-letnia środkowa Tauron MKS Dąbrowa Górnicza.
Ekipa Waldemara Kawki znacznie lepiej niż w lidze radzi sobie w europejskich pucharach. W Pucharze CEV dotarła do rundy challenge. Jak daleko chcą dojść w tych rozgrywkach siatkarki z Dąbrowej Górniczej? Już w najbliższy wtorek wylatują do Francji na mecz z ASPTT Mulhouse. - Chcemy tam wygrać mecz i każdy następny. Niestety, dokooptowali nam trochę zespołów teraz, ponieważ grają również z nami drużyny spadkowe z Ligi Mistrzyń. Trochę nam się to przedłuży, co nam nie na rękę, ale mam nadzieję, że przejdziemy Miluzę i będziemy grać o najwyższe cele - wyjaśniała Lis portalowi SportoweFakty.pl.
Ostatnio naszemu portalowi wywiadu udzielił prezes Tauron MKS Robert Karlik, który bardzo krytycznie odniósł się do rozgrywanego według obecnej formuły Pucharu CEV, który generuje spore koszty, a nie przynosi zysków drużynom w nim uczestniczącym. Podobnego zdania jest środkowa Tauron MKS. - Zgadzam się z nim zdecydowanie. To są dodatkowe pieniążki, a bardzo kosztuje nas to sił, przez co nasza gra w lidze nie zawsze wygląda ciekawie. Ciężko nam jest fizycznie sobie z tym poradzić, kilka zawodniczek było ponadto kontuzjowanych. W ostatnim czasie mniej trenowałyśmy, a więcej latałyśmy samolotami i zwiedzałyśmy lotniska. To na pewno nie wpływa dobrze na naszą postawę w lidze, chociaż w meczu z Bielskiem pokazałyśmy, że jesteśmy również fizycznie przygotowane - zakończyła Małgorzata Lis.