Piotr Stosio: Zakończyła się runda zasadnicza drugiej ligi, którą KPS Siedlce zakończyło na pierwszym miejscu. Chyba jest pan zadowolony z drużyny?
Marian Burzec: Oczywiście, nie można inaczej!
Który z młodych siatkarzy KPS-u według pana pokazał się z najlepszej strony?
- Trudno kogoś wyróżnić. Zbudowaliśmy zespół praktycznie od podstaw, ponieważ po poprzednim sezonie zostało niewielu graczy. Powstał natomiast młody zespół, który spełnił zadanie, a wręcz zaskoczył wszystkich. Przed sezonem mówiło się, że będziemy grać o utrzymanie, tymczasem po drugiej kolejce zostaliśmy liderem i tak zostało do końca. Personalnie nie chciałbym jednak kogoś wyróżniać, od tego są trenerzy.
W sierpniu w jednym z wywiadów mówił pan o trzech celach na sezon: grze w drugiej lidze, szkoleniu młodzieży i popularyzacji siatkówki. Chciałbym spytać o dwa ostatnie.
- Bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że wszystkie trzy cele zostały zrealizowane, niektóre z nawiązką. Jeśli chodzi o popularyzację siatkówki, to od początku zależało nam na stworzeniu dobrego klimatu wokół tejże dyscypliny sportu, a zwłaszcza na przyciąganiu młodych ludzi. Poświęciliśmy sporo czasu na stworzenie klubu kibica, pomagaliśmy młodzieży w meczach domowych, jak i w wyjazdach. To było jednak takie stymulowanie, bo kibice zorganizowali się sami. Obecnie chcą założyć stowarzyszenie, w zasadzie dopiero uczą się tworzyć widowiska siatkarskie. Na meczach w Siedlcach słychać głośny doping, a takiego klubu kibica zazdrości nam wiele osób w drużynach nie tylko z drugiej, ale i z pierwszej ligi! Na niektóre spotkania zapraszaliśmy szkoły z sąsiednich gmin, staraliśmy jak najszerzej zapowiadać mecze KPS-u, stąd kontakt z Radiem Eska i wszelkie formy popularyzowania siatkówki. Natomiast jeżeli chodzi o szkolenie młodzieży, mamy na dzisiaj trzy grupy dziecięce, a od nowego roku przyjeliśmy młodzików z UKS Jedynka, prowadzonej przez Mirosława Filimoniuka. Zrobiliśmy tyle, ile było można.
Przed klubem gra w fazie play-off.
- Zagramy w kolejnej rundzie z Bzurą Ozorków. Zwycięzca fazy play-off zagra w turnieju barażowym zwycięzców wszystkich drugich lig. Gospodarzem będzie drużyna, która złoży najkorzystniejszą ofertę, związaną z zakwaterowaniem zawodników, sedziów i ogólnie warunkami.
KPS ma młody zespół. Nie zabraknie doświadczenia?
- Średnia wieku drużyny wynosi nieco ponad 21 lat. Mamy najmłodszy zespół z drugoligowych drużyn, które awansowały do fazy play-off. Tegoroczny skład KPS-u nie był jednak tworzony z myślą o awansie, szukaliśmy raczej graczy, którze będą chcieli się pokazać z dobrej strony i nie mają wygórowanych oczekiwań finansowych, a chcą związać się z klubem na dłużej. Wiąże się to również z podjęciem studiów na miejscowej uczelni, a także Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej. Trzeba pamiętaż, że turniej barażowy ma swoją specyfikę, więc zadecyduje dyspozycja dnia.
A jakie są cele klubu na przyłość. Siatkówka w Polsce jest domeną mniejszych ośrodków, a Siedlce są większym miastem od chociażby Bełchatowa?
- Myślę, że nie ma tak naprawdę reguły. Tam gdzie są dobrzy działacze i możni sponsorzy, istnieje siatkówka na wysokim poziomie. W Bełchatowie wiadomo dlaczego. A czy według pana Siedlce są małym czy dużym ośrodkiem dla wielkiej siatkówki?
Myślę, że spełniają wszystkie kryteria, skoro zespół w PlusLidze ma trzykrotnie mniejszy Wieluń.
- Chcemy niedługo awansować do pierwszej ligi, druga może się powoli znudzić i kibicom i działaczom. Potrzebujemy większych wyzwań w pierwszej lidze, która w bieżacym sezonie jest niezwykle silna. Myślę, że czołowe kluby mogą nawet rywalizować z ze słabszymi zespołami PlusLigi. Aż tak dużej różnicy pod względem sportowym nie ma, raczej na polu finansowym istnieje pewna przepaść. Natomiast obecnie gra tam wielu młodych, zdolnych polskich siatkarzy, a my chcielibyśmy do tego grona dołączyć.
Czy jest pan zadowolony ze współpracy z miastem?
- Myślę, że przedstawiciele Siedlec od dłuższego czasu wspierają odpowiednio sport i chyba nie można niczego im zarzucić. Każdy klub dostaje odpowiednie granty do działalności. Bez udziału miasta sytuacja byłaby gorsza, sponsorów w Siedlcach nie ma przecież zbyt wielu.
Czy można powiedzieć, że wzorem dla KPS-u mógłby być kazus Farta kielce? Po trzech latach istnienia klub awansował do PlusLigi.
- Tak nie można stawiać sprawy. Fart rzeczywiście zrobił spory skok, gdyż niespodziewanie wszedł do PlusLigi. My nie musimy jednak szukać wzorców, sporo osób w KPS-ie pracuje nie z klubu, ale dla klubu. Wspólpracuje z zespołem wielu pasjonatów, którzy mają świetne kontakty. Mamy odpowiedni plan, dobre rozeznanie, wiedzę o świecie sportowym i organizacji, po prostu własną wizję. Pewnych rzeczy nie można jednak wyprzedzać. Najważniejsza jest organizacja klubu. Za tym przyjdą potem sukcesy sportowe.
Co z kolejnymi sezonami. Czy znajdą się pieniądze, by wzmocnić w przyszłości zespół doświadczonymi zawodnikami?
- Za wcześnie by odpowiadać na to pytanie. jesteśmy w trakcie najważniejszej fazy rozgrywek, a sezon jeszcze nie skończył się. Mamy odpowiednie przemyślenia, prowadzimy wstępne rozmowy, jednak za wcześnie by mówić o sprawach kadrowych.
A może ściągnie pan z powrotem do KPS-u syna, który grał przecież w reprezentacji Polski juniorów wspólnie z Marcinem Możdżonkiem, Patrykiem Czarnowskim i Marcelem Gromadowskim?
- No tak (śmiech). To już jednak przeszłość. Kamil zakończył granie w siatkówkę, zajmuje się innymi sprawami.
A co z możliwością stworzenia filii AZS-u Politechniki Warszawskiej?
- Po raz pierwszy nawiązaliśmy kontakty z działaczami stołecznej drużyny w czasie Turnieju Noworocznego, który odbył się niedawno w Siedlcach. Kibice nawiązali je wcześniej z fanami Politechniki, natomiast my odbyliśmy rozmowę z prezes Dolecką, na razie tylko wstępnie. Ten pomysł mógłby zostać sfinalizowany, gdybyśmy grali w pierwszej lidze. Wtedy moglibyśmy nawiązać szerszą współpracę, chociażby w kwestii wymiany zawodników. Natomiast gdybyśmy nadal grali w drugiej, to chyba Politechnika nie byłaby zainteresowana. Na pewno warto by klub z okolic Warszawy grał w pierwszej lidze. Stolica ma tylko PlusLigę, potem drugą, więc istnieje pewna werwa w środku. Model funkcjonowania Politechniki jest dosyć specyficzny, AZS ma drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale nie ma podstaw, a faktem jest, że w Młodej Lidze dla klubu gra MOS Wola Warszawa. Jeżeli strategia działania prezes Doleckiej i nasze oczekiwania będą spójne to dlaczego nie?
Na koniec mam pytanie o zamknięcie ligi, nazywane też często otwarciem. Jakie jest zdanie na ten temat prezesa drugoligowego klubu?
- Moja opinia jest jednoznacznia: to początek robienia wielkiej krzywdy polskiej siatkówce! Jest to próba zamknięcia dużych pieniędzy, które krążą w PlusLidze, dla wąskiej grupy ludzi. W tej chwili ciężko jest młodym zawodnikom przebić się do najlepszych klubów. Wiadomo, że są różne modele funkcjonowania drużyn, oparte często na pracy menadżerów, którzy oferują swoich zawodników, istnieją więc pewne układy i zależności, a niekoniecznie w klubach plusligowych grają najlepsi.
Przykładem ma być NBA.
- Powoływanie sie na wzorce amerykańskie jest totalnym nieporozumieniem, bo NBA powstała w innych warunkach społecznych i finansowych, a porównywanie do niej PlusLigi i czerpanie pewnych wzorców jest złe. Wysuwanie argumentów, że trzeba się rozwijać nie przekonuje, bo ciekawe co będzie z meczami o przysłowiową pietruszkę? Niektóre zespoły nie będą przecież grały o nic. Argument, że w profesjonalnej lidze zawodnicy zawsze będą grali na maksa też nie przekonuje, ponieważ PlusLiga już teraz jest w pełni zawodowa. Jeżeli zawodnik zarabia czterdzieści, pięćdziesiąt, bądź sto tysięcy złotych netto miesięcznie, nikogo nie trzeba przekonywać, że jest zawodowcem. Ta idea odbije się z pewnością również na reprezentacji. Trzeba pamiętać, że to właśnie zainteresowanie grą kadry spowodowało rozwój ligi. Jeżeli ją zamkniemy, to utrudniony zostanie dostęp młodych graczy do najlepszych zespołów. Zawodnicy z najmocniejszych klubów będą przykładali uwagę tylko do gry we własnej drużynie, bo tam będą pieniądze. Co się stanie z rozgrywkami pierwszej ligi? Obecnie, żeby awansować do PlusLigi trzeba przestrzegać regulaminu. Od tego są licencje, wystarczy ich konsekwentnie wymagać ich spełnienia i przestrzegania. Jeżeli natomiast kilku panów chce się bawić w zamknięcie ligi za państwowe pieniądze, przykładem działacze Skry, ZAKSY i Jastrzębskiego Węgla, i robić z niej własną zabawkę, jest to conajmniej nieporozumieniem. Fart Kielce pokazał, że po awansie do PlusLigi pieniądze na grę się znalazły, więc nie można zamykać zespołom z pierwszej ligi szansy gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Myślę, że pomysł może przynieść fatalne skutki. Mam nadzieję, że działacze PZPS-u nie zgodzą się na to.