Zespół Stali Mielec, mimo dziewiątego miejsca w tabeli PlusLigi Kobiet, postawił bardzo wysoko poprzeczkę bydgoskim siatkarkom. W hali "Łuczniczka" miejscowi kibice po raz trzeci w tym sezonie oglądali pięciosetowy pojedynek i po raz trzeci obronną ręką wyszły z niego gospodynie. Spotkanie dobrze rozpoczęło się dla zespołu Piotra Makowskiego, ale w drugiej i czwartej partii bydgoszczanki nie zdobyły nawet piętnastu punktów. W tej przedostatniej partii momentami zanosiło się na blamaż Centrostalu, bo mielczanki prowadziły nawet 20:8.
- Nie mam pojęcia, co się stało w czwartym secie. Wiem tylko tyle, że bardzo chcemy, ale czemu tak jest, że stoimy w miejscu i nie możemy nic zrobić to nie mam zielonego pojęcia - tłumaczyła po meczu Ewa Kowalkowska. - W tych dwóch przegranych setach nie mogłyśmy przebić się przez blok rywalek, tylko pytanie jest dlaczego, skoro w poprzednim i w następnym mogłyśmy - zastanawiała się bydgoska atakująca.
Ewa Kowalkowska w tym sezonie zazwyczaj jest zmienniczką Patrycji Polak, ale w pojedynku z mielczankami zagrała w wyjściowym składzie, co było spowodowane małą ilością treningów Charlotte Leys. Atakująca Centrostalu w zeszłym tygodniu obchodziła 36. urodziny, a w tym roku świętuje 25-lecie gry w bydgoskim klubie. Siatkarka w całej swojej karierze tylko jeden sezon spędziła poza Bydgoszczą, w zespole z Kalisza. W meczu ze Stalą zdobyła szesnaście punktów, z czego siedem w tie-breaku. Po spotkaniu odebrała statuetkę dla MVP.
- Statuetki oczywiście zbieram, ale nie mam pojęcia, ile ich jest, nigdy tego nie liczyłam. W tym roku jest to pierwsza, w zeszłym sezonie było trochę inaczej, ale każda jest ważna, bo to są statuetki po zwycięskich meczach - cieszyła się siatkarka. - To nie ma znaczenia, na kogo spada odpowiedzialność. Ważne, że zespół wygrywa. W tie-breaku jest tylko piętnaście punktów nie można się zastanawiać, tylko wyjść w górę, "łupać" ile się da i nie myśleć, czy tam będzie blok będzie czy nie - powiedziała Kowalkowska.
Centrostal po tej wygranej awansował wprawdzie na trzecie miejsce w ligowej tabeli, ale kolejny w ligowej tabeli BKS rozegra swój mecz w poniedziałek i może wyprzedzić zespół Piotra Makowskiego. Bydgoskie siatkarki w fazie zasadniczej zagrają jeszcze tylko raz we własnej hali, a czterokrotnie na wyjeździe. - W końcówce tej rundy wszystkie mecze dla nas są już za sześć punktów, bo walczymy o czwarte miejsce. To, że gramy u siebie ma oczywiście znaczenie, bo mamy swoich kibiców. Te wszystkie mecze jednak są ważne dla nas i nie mamy już żadnego łatwego - kończy Kowalkowska.