Fifty-fifty ze wskazaniem na ZAKSĘ - rozmowa z prezesem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Kazimierzem Pietrzykiem

Za przyjemność gry w finale Pucharu CEV trzeba… dodatkowo zapłacić. Ile? Prezes ZAKSY, Kazimierz Pietrzyk zdradził portalowi SportoweFakty.pl taryfę półfinałową i finałową. O włoskiej ekipie wyrażał się z szacunkiem, ale więcej szans dał swoim siatkarzom, którzy znowu rewanż zagrają w hali "Azoty". A to znaczy, że mają w zanadrzu broń niezwykłą - złotego seta, którego są mistrzami.

Wojciech Potocki: Czy po gładko przegranym meczu w Sofii, wierzył pan jeszcze w awans do finału pucharu?

Kazimierz Pietrzyk: Oczywiście, że wierzyłem. W Bułgarii zagraliśmy słabo, ale nawet wtedy widać było, że jeśli w naszej hali poprawimy zagrywkę i zrealizujemy założenia taktyczne, to wygramy rewanż, a potem złotego seta. Powtórzyła się sytuacja z rywalizacji z Niemcami. Tam też pierwszy mecz zagraliśmy źle, a potem przyszło zwycięstwo i awans.

Awans do finału to coś wspaniałego. Warto było wydać 350 000 złotych, by grać o taką stawkę? Przeszliście do historii polskiej siatkówki.

- Tę sumę podałem przed meczami z CSKA, a przecież to nie wszystko. Koszty udziału w pucharowej rywalizacji będą sporo większe i nikt ich nam nie zwróci. Ten medal, jak każdy, ma dwie strony. Z biznesowego punktu widzenia ponosimy same straty. Nie może być tak, że płacimy za wszystko, a bogaci się europejska federacja, która nawet nie szuka sponsorów tylko "doi" kluby. Koszty ponoszone przez CEV ograniczają się do paru euro za medale. W dzisiejszym, skomercjalizowanym świecie sportu jest to sytuacja niespotykana. Proszę popatrzeć co się dzieje w piłce nożnej, tam kluby od pierwszej rundy zarabiają pieniądze. Większe, czy mniejsze, ale zarabiają. A my tuż przed półfinałem dowiedzieliśmy się, że jeśli chcemy grać, to musimy wpłacić dodatkowo 1000 euro, a za grę w finale 1500. To skandal. Nie dość, że ponosimy pełne koszty, gościmy sędziów i oficjeli, to jeszcze w dodatku każą płacić za samą grę. Jest też druga strona – sportowa. Zawsze warto wygrywać i zdobywać laury, bo o to chodzi w każdej rywalizacji. Takie zwycięstwa budują atmosferę w zespole i odbijają się szerokim echem w świecie, a to też jest bardzo ważne.

Po ostatnich sukcesach, będzie chyba łatwiej rozmawiać z prezesami ZAK S.A. czy innymi potencjalnymi sponsorami.

- Też mam taką nadzieję. Myślę, że dzięki pucharowym sukcesom dojdą do przekonania, że warto stawiać na kędzierzyńską siatkówkę, bo to dobra inwestycja marketingowa.

Wszyscy narzekają, że nie ma transmisji telewizyjnych z waszych spotkań i tych sławnych już złotych setów. Może chociaż zobaczymy finałowe mecze?

- Trwają rozmowy, ale Włochów nie stać na zapłacenie 5 tys. euro za sygnał telewizyjny. Więc transmisja stoi pod dużym znakiem zapytania. A to, że nie było relacji z półfinału uważam po prostu za kolejny skandal. Być może telewizja odebrałaby nam kilkudziesięciu widzów z trybun, ale ze względów marketingowych relacja telewizyjna to ważna sprawa. Nie chcę przypominać, że kiedy zaczynały się rozgrywki mówiono oficjalnie, że transmisje będą. Cóż, cała ta sytuacja świadczy również o pozycji naszego związku w federacji. Chyba nie jest z tym dobrze, skoro władzom bardziej opłaca się wyznaczać na pucharowe mecze sędziów z krajów, gdzie o siatkówce nikt nie słyszał, bo płacą za ich podróże kluby. Potem, kiedy przychodzi do głosowania, głosy tych krajów też się liczą.

Wróćmy do rywalizacji z CSKA. Mógł pan się przyjrzeć zawodnikom z Sofii. Czy któryś przydałby się w Kędzierzynie? Bułgarzy mówili wprost, że chcieliby grać w polskiej lidze.

- Nie tylko oni. Kryzys dotknął ligi we Włoszech, Grecji i kilku innych krajów. Nic więc dziwnego, że jest coraz więcej chętnych do gry w Polsce. Liga jest silna, zarobki wypłacane na czas, a do tego zamiast grać dla dwóch czy pięciu kibiców, jak gdzie indziej, gramy dla dwóch albo pięciu tysięcy! A jeśli chodzi o zawodników CSKA, to owszem jest jeden młody i piekielnie utalentowany środkowy. Mam na myśli Todora Todorowa, pewnie przydałby się też Kenijczyk Philip Maiyo, bo pokazał się jako bardzo dobry atakujący. No i jest jeszcze młody. Pozostali mają po 34, 35 lat, a tacy nas nie interesują.

W najbliższą środę zaczynacie finałowy dwumecz z Sisleyem Treviso. Widzi pan szanse na sukces? Rewanże znowu gracie we własnej hali, a to może się po raz kolejny skończyć złotym setem.

- Nie boimy się rywali i tak jak zawsze zagramy o zwycięstwo. Sisley to bardzo doświadczona i ograna drużyna, z kilkoma wiekowymi graczami. Jeśli bym miał ocenić szanse procentowo to powiedziałbym: - Fifty-fifty ze wskazaniem na ZAKSĘ.

Na dwóch finałowych meczach Pucharu CEV sezon się nie kończy. Wciąż w waszym zasięgu finał PlusLigi.

- O to trzeba jeszcze bardzo mocno walczyć. Na razie cieszę się z tego, że ostatni sukces wyciszył nieco emocje, a my pozbieraliśmy się po serii kontuzji. Może teraz media też przestaną szukać dziury w całym i dadzą trenerowi Stelmachowi spokojnie pracować. Nasz cel się nie zmienił. Jest nim medal mistrzostw Polski.

Radość po zdobytym punkcie, mecz ZAKSA - CSKA Sofia

Komentarze (0)