Fart Kielce jako beniaminek PlusLigi przed sezonem nie był typowany do osiągania większych sukcesów. Wróżono mu raczej ciężką walkę o utrzymanie. Pojawiały się nawet głosy, że sportowo odstaje od konkurentów i podważano zasadność jego obecności w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tymczasem kielczanie udowodnili, że nie grają ani pieniądze, ani nazwiska. Zaprezentowali się przyzwoicie w ciągu dwóch etapów sezonu ligowego, w rezultacie wygrywając grupę spadkową PlusLigi.
Po ostatnim meczu, wygranym w Olsztynie 3:1, młody atakujący Farta Jan Król, który w styczniu przybył do niego z Politechniki Warszawskiej, pokusił się o krótką analizę tego, co za - i przed jego drużyną. - Dołączyłem do zespołu dopiero w styczniu, więc trudno mi powiedzieć jakie były plany przed sezonem - w ten sposób Król odniósł, się do fakt, że jego zespół wygrał rywalizację nawet z Jastrzębskim Węglem. - Gdyby sezon był rozgrywany starym systemem, siódme miejsce byłoby bardzo dobrym wynikiem, bo można by grać o coś więcej. Teraz sił już zabrakło - chcielibyśmy wskoczyć do "szóstki", ale nie ma już jak tego zrobić - żałował 21-letni zawodnik, dla którego gra o utrzymanie najwyraźniej nie jest planem maksimum. - Sądzę, że swoją postawą zasłużyliśmy na to siódme miejsce, biorąc pod uwagę mocny skład tej dolnej czwórki.
- Wydaje mi się, że druga faza jest troszeczkę bez sensu - analizował dalej Król. - Jest dużo więcej meczów, a tak naprawdę nic to nie pozmieniało. Dzisiejszy mecz był, można powiedzieć, mało poważny. Widać było, że AZS nie walczył do końca. Oddał nam kilka piłek, były głupie błędy. Każdy chce zawsze wygrać, ale olsztynianom dziś jak gdyby zależało mniej na tym zwycięstwie - stwierdził siatkarz, który w sobotę pojawiał się na boisku w każdym z czterech setów, wchodząc na podwójne zmiany i zdobywając w sumie 6 punktów.
Jednak zawodnik Farta Kielce nie uważa, że zdobycie siódmego miejsca daje jego zespołowi komfort w przyszłych spotkaniach czy to z Indykpolem AZS-em Olsztyn, czy kolejnym rywalem. Walka zacznie się od początku. - Przed sezonem planem na pewno było utrzymanie. Tego utrzymania jeszcze nie ma, teraz będziemy o nie dopiero walczyć. Play-outy będą decydujące. Jeśli przegra się mecz, to nie będzie "nic się nie stało". Trzeba wygrać trzy razy z AZS-em Olsztyn i dopiero wtedy będziemy mogli się cieszyć. Dla nas przed tym meczem nie miało znaczenia, z kim będziemy walczyć, czy z AZS-em, czy z Pamapolem Wieluń. I tak będziemy musieli wygrać, jeśli chcemy się utrzymać - zawodnik uprzedził ewentualne sugestie na temat wybierania sobie miejsca w grupie, czy przeciwnika.
Z najbliższym rywalem kielczanie wygrali jak na razie trzy razy. Przegrali raz, za to boleśnie, bo 0:3 na własnym boisku. Mimo to bilans jest korzystny, więc Fart wydaje się zespołem o większej ilości mocnych punktów. Teraz trzeba będzie tę przewagę udowodnić w decydującej rozgrywce. - Ciężko powiedzieć, w czym jesteśmy lepsi. AZS przyjechał do nas niedawno i wygrał z nami bardzo szybko. Dzisiaj było 3:1 dla nas, choć mogło być 3:0. Mamy podobnych libero, bardzo dobrze grających. Może nasz atakujący Sławek Jungiewicz łapie trochę wyżej piłkę i robi mniej błędów niż Marcel Gromadowski. Jedno jest pewne - chcemy wygrać tę rywalizację i mieć już spokój w tym sezonie - zakończył stanowczo zawodnik, który już wie, że przyszły sezon spędzi także w kieleckim zespole.