Atakująca wrocławskiej Gwardii nie jest zadowolona ze swojej postawy w pierwszym spotkaniu drugiego weekendu World Grand Prix. - Nie oceniłabym dobrze mojej gry w tym spotkaniu. Moi zdaniem jest sporo elementów nad którymi muszę popracować. Z rozgrywającymi rozumiem się coraz lepiej. W tym spotkaniu zagrywka i przyjęcie nie były naszym atutem - uważa Joanna Kaczor.
Wszystkie siatkarki z szerokiego składu zdają sobie doskonale sprawę, że nie zostało im zbyt wiele czasu, aby przekonać do siebie trenera Marco Bonittę, bo już 25 lipca nasze kadrowiczki złożą ślubowanie olimpijskie. Wyjazd na Igrzyska Olimpijskie jest marzeniem każdego sportowca, dlatego można się spodziewać, że siatkarki zrobią wszystko, aby załapać się do ścisłej dwunastki. - Każda z nas będzie walczyła o miejsce w Pekinie, bo to jest marzenie każdego sportowca i dlatego tu jesteśmy - powiedziała siatkarka.
Przyjezdne zagrały to co czego spodziewały się nasze reprezentantki. Jednak Polki zagrały dużo poniżej swoich możliwości. - Dominikanki nas niczym nie zaskoczyły, ale za to zaskoczyła nas nasza gra. Pozostawia ona wiele do życzenia. Kibice zasłużyli na zwycięstwo. Nasza gra była szarpana. Chciałyśmy się dobrze pokazać przed wrocławską publicznością. Jutro mam nadzieję, że pokażemy dużo więcej i będzie lepiej - kontynuowała reprezentantka.
Joanna Kaczor powoli wyrasta na odkrycie Marco Bonitty, ale sama broni się przed takim stwierdzeniem. - Nie, nie za wcześnie na takie słowa. Każda z nas chce się pokazać z jak najlepszej strony. Wszystkie dziewczyny popełniły mniej lub więcej błędów. Na przykład Asia Frąckowiak zagrała doskonały mecz. Jesteśmy we wczesnym etapie przygotowania i ten turniej jest w taki dość dziwnym składzie. Myślę, że te spotkania są takim przetarciem przed Igrzyskami - zakończyła nasza rozmówczyni.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)