Chociaż już na początku pierwszej partii spotkania asem serwisowym popisał się Paweł Woicki, który w sobotę zastępował Miguela Falaskę, to gospodarze prowadzili czterema oczkami schodząc na pierwszą przerwę techniczną. Siatkarze Resovii przede wszystkim dobrze grali wyblokiem, a później wyprowadzali skuteczne kontrataki. Kiedy do tego miejscowi dołożyli skuteczną zagrywkę, ich przewaga jeszcze wzrosła i w pewnym momencie wynosiła nawet sześć oczek (14:8). Chociaż Bąkiewicz, Antiga i Novotny, którzy w sobotę stanowili o sile ataku mistrzów Polski robili co mogli, rzeszowianie już do końca partii utrzymali bezpieczną przewagę nad rywalem i wygrali pewnie, 25:19.
W drugiej partii przewaga Resovii nie była już tak widoczna. Siatkarze miejscowych nie byli już tak skuteczni w ataku, ale i tak schodząc na pierwszą przerwę techniczną gospodarze mieli jedno oczko przewagi nad rywalem. Kiedy jednak duet Grozer-Kosok skutecznie zablokował na lewym skrzydle Jakuba Novotnego i drużyna z Rzeszowa odskoczyła na 11:8 Jacek Nawrocki dłużej nie czekał i aby ratować wynik desygnował do gry Mariusza Wlazłego.
Dopiero po drugiej przerwie technicznej (16:12), kiedy na boisku pojawił się jeszcze Bartosz Kurek, gra nabrała jednak rumieńców. Skra stopniowo odrabiała straty, a niemoc siatkarzy Resovii w ataku pozwoliła jej wyjść nawet na prowadzenie 23:21. Trójblok na Mariuszu Wlazłym dał miejscowym remis 23:23 i wiarę, że w tym secie są w stanie jeszcze powalczyć o zwycięstwo. Mistrzowie Polski pokazali jednak w końcówce klasę i ostatecznie to oni tryumfowali 27:25.
W trzecim secie początkowo nic nie zapowiadało batów, jakie mieli sprawić w tej partii rywalom siatkarze Resovii. Do pierwszej przerwy technicznej gra toczyła się punkt za punkt. Później miejscowi odskoczyli rywalom na dwa oczka, ale długo nie mogli powiększyć przewagi. Prawdziwy koncert gry gospodarzy zaczął się po drugiej przerwie technicznej. Rzeszowianie ze stanu 15:13 wyszli na 22:13 i odebrali Skrze ochotę do gry w tej partii. Kibicom na Podpromiu podobał się zwłaszcza niezwykle efektowny blok Grozera na Wlazłym, po którym niemiecki atakujący dostał długą owację. Kilka minut później Grozer dostarczył kibicom Resovii kolejnych powodów do radości, kiedy z jego zagrywką szybującą z prędkością 114 km/h nie poradził sobie Paweł Zatorski. Ostatecznie po świetnym fragmencie gry miejscowi wygrali 25:16.
Z Wlazłym i Kurkiem w składzie wyszli na czwartego seta goście i widać było, że w tej partii mistrzowie Polski się nie oszczędzają i koniecznie chcą doprowadzić do tie-breaka. Kąśliwa zagrywka Stephana Antigi napsuła już na początku partii sporo krwi miejscowym i dała Skrze prowadzenie 6:2. Kiedy później dwa razy jak z armaty huknął Kurek zrobiło się już 5:11.To właściwie rozstrzygnęło losy tej odsłony spotkania. Chociaż miejscowi walczyli ambitnie już do końca seta nie zdołali doprowadzić do wyniku dającego im szansę na podjęcie walki z rywalem.
W tie-breaku od początku walka trwała cios ze cios. Wyróżniał się Grozer, który skończył kilka arcytrudnych piłek i pozwalał swojej drużynie trzymać dystans do rywala. Po zmianie stron przycisnęła jednak Skra, która momentalnie odskoczyła na 11:7. Kiedy wydawało się, że dla miejscowych wszystko już stracone, niespodziewanie w ich zespole zaczął świetnie funkcjonować blok. Trzy zdobyte tym elementem punkty pozwoliły rzeszowianom zbliżyć się do rywala na 11:12. Później niespodziewanym sprzymierzeńcem gospodarzy okazał się Kurek, którego atak w taśmę dał Resovii remis 13:13. Radość miejscowych nie trwała jednak długo, bo kolejne dwa punkty w tym meczu padły łupem przyjezdnych, którzy wygrali tym samym 15:13, a cały mecz 3:2.
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 2:3 (25:19, 25:27, 25:16, 16:25)
Resovia: Millar, Ćernić, Baranowicz, Grozer, Kosok, Mika, Ignaczak (libero) oraz Grzyb, Buszek, Perłowski, Józefacki
Skra: Pliński, Novotny, Antiga, Woicki, Możdżonek, Bąkiewicz, Zatorski (libero) oraz Kurek, Wlazły, Szablewski, Winiarski
MVP: Paweł Woicki