Paweł Sala: Mistrz Polski jest wam niestraszny. Przed własną publicznością w pierwszym meczu wygrałyście z Aluprofem, co wówczas uznano za sporą niespodziankę. W rewanżu w Bielsku-Białej co najmniej przez dwa i pół seta walczyłyście jak równy z równym.
Magdalena Saad: Bardzo chciałyśmy zdobyć czy też urwać jakieś sety, może punkty. Jednakże Bielsko-Biała wie o co gra. Po kilku tygodniach porażek mobilizowała się, aby zwyciężyć. W efekcie było widać bardzo dobrą i konsekwentną grę. Skutkiem czego postawiły nam bardzo wysoko poprzeczkę. Na dzień dzisiejszy widać za wysoką. Zrewanżowały się w lepszym stylu, niż my zwyciężyłyśmy w pierwszej rundzie. Serdecznie gratuluję zespołowi z Bielska.
Jakie stawialiście sobie cele przed rewanżem na terenie bądź co bądź aktualnego mistrza kraju?
- My przede wszystkim przyjechałyśmy podnieść się, walczyć, udowodnić sobie, że te porażki, które miały miejsce, były tylko gorszą dyspozycją.
Wypadkiem przy pracy?
- Nawet nie wypadkiem, bo to kilka meczów pod rząd przegranych było. Chciałyśmy sobie udowodnić, że potrafimy się podnieść. Była już taka gorsza atmosfera w zespole. Starałyśmy się ostatnio ją mocno poprawić. Myślę, że akurat to nam się udało.
Magdalena Saad (pierwsza z lewej) wierzy, że AZS uniknie walki o utrzymanie w lidze
Szczególnie szkoda chyba tego przegranego meczu 12 marca w Białymstoku z KPSK Stalą Mielec (2:3 - przyp. red.) - waszym bezpośrednim rywalem w tabeli PlusLigi Kobiet. Prowadziłyście wówczas już 2:1 w setach, ale nie udało się.
- Tak tak, jak najbardziej. Ale tam było akurat bardzo nerwowo, bo takie spotkania o dużą stawkę są nerwowe i jest dużo błędów własnych. Jednak ten mecz już się odbył, nie można więc teraz zastanawiać się nad przeszłością. Jest nam oczywiście bardzo przykro, że w meczu z Aluprofem nie udało nam się wygrać chociaż seta.
No właśnie. Dlaczego więc prowadząc długo równorzędną walkę z przeciwnikiem nie wywiozłyście ze stolicy Podbeskidzia żadnego punktu. Co zaważyło, czego zabrakło? Przed spotkaniem miałyście tyle samo zwycięstw na koncie co ekipa z Bielska-Białej. Nie byłyście więc na straconej pozycji.
- Miałyśmy nadzieję, że jednak pokażemy troszeczkę lepszą siatkówkę. Jednak widziałam te dziewczyny, widziałam, jak bardzo chciały, jak walczyły same ze sobą. Może z troszkę gorszą dyspozycją w tym dniu. Dziewczyny - łącznie ze mną - naprawdę potrafią grać. Zostawiłyśmy kawał serca na boisku. Bardzo chciałyśmy, nie można więc nam zarzucić braku walki. Aluprof tego dnia po prostu był lepszym zespołem, lepiej dysponowanym i przygotowanym. Wygrał więc zasłużenie.
O jaką lokatę przed fazą play-off będzie walczył jeszcze AZS Białystok? Plan minimum, czyli ósme miejsce gwarantujące play-offy wam odpowiada?
- Jak najbardziej. W tej chwili nie ma co myśleć tutaj o wyższych pozycjach. Trzeba zdobywać punkty tam, gdzie się da i utrzymać się w pierwszej ósemce. To jest nasz cel.
I zajmując ósme miejsce zagrać w drugiej rundzie z Bankiem BPS Muszynianką Fakro Muszyna, z którą wygrałyście już przecież w tym sezonie na wyjeździe 3:2.
- W tym roku liga jest tak bardzo wyrównana, było tak dużo niespodzianek, że to świadczy o możliwościach każdego zespołu. W tej chwili gdzieś to się tam leciutko kreuje. Pierwsze dwie drużyny trochę odskakują, ale jednak mimo wszystko można walczyć z każdym. Później wszystko może się zdarzyć. Na razie trzeba się utrzymać w ósemce.