ZAKSA pewna trzeciego miejsca - relacja ze spotkania ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów

Dzięki wygranej 3:1 nad Asseco Resovią Rzeszów, a przy porażce 0:3 Tytana AZS z PGE Skrą, ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zapewniła sobie trzecie miejsce przed fazą play-off. Najlepszym graczem starcia z rzeszowianami wybrano Pawła Zagumnego.

Podopieczni Krzysztofa Stelmacha wiedzieli przed spotkaniem o jaką stawkę grają. Uniknięcie w play-offach PGE Skry Bełchatów byłoby marzeniem kędzierzynian. Jednak o trzecią lokatę walczą także siatkarze Tytanu AZS Częstochowa. W poprzednich spotkaniach w tym sezonie między kędzierzynianami a Asseco Resovią Rzeszów za każdym razem lepsi okazywali się gracze z Podkarpacia, chociaż mecze kończyły się dopiero po pięciu partiach.

Również sobotnie spotkanie rozpoczęło się od wyrównanej walki. Zmotywowani kędzierzynianie zaczęli ostrożnie (6:5). Jednak z czasem się rozkręcali, bowiem kolejne trzy akcje zakończyły się pomyślnie dla nich. Gospodarze grali skoncentrowani w defensywie i uważnie w ataku. Bardzo dobry początek miał Paweł Zagumny, który celnie dogrywał do partnerów. W ekipie z Rzeszowa wyróżniał się Tomasz Józefacki. Po jego akcjach i kiwce Michele Baranowicza goście doprowadzili do remisu po 14.

Wkrótce jednak znów na prowadzenie wyszli gospodarze. Po ataku Michała Ruciaka, po którym piłka odbiła się od stopy Baranowicza, było 18:16 dla ZAKSY. Atak Jurija Gładyra przyniósł prowadzenie 22:19. Wprawdzie po uderzeniu Ryana Millara było już tylko 24:22, mimo to gospodarze nie pozwolili sobie wydrzeć zwycięstwa w pierwszej partii. Ostatecznie zwyciężyli 25:22.

Otwarcie drugiej odsłony dla gospodarzy. ZAKSA prowadziła 4:2, ale niespodziewanie sytuacja się odwróciła. Pięć kolejnych punktów zdobyli goście. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i podopieczni Stelmacha wyrównali (zablokowany Józefacki, 7:7). Wkrótce znakomitym blokiem zatrzymany został Brazylijczyk Idi przez Baranowicza i Millara (8:8). Miejscowi nie dawali za wygraną i po ataku Jarosza znów wyszli na dwupunktowe prowadzenie (14:12). Chwilę później było już 17:14. Jednak rzeszowiacy wrócili z dalekiej podróży i doprowadzili do remisu. Świetnie przyjmował w tym fragmencie Krzysztof Ignaczak, a między innymi Grzegorz Kosok celnie atakował. Zrobiło się 17:17, a po przerwie technicznej dla Stelmacha to podopieczni Ljubomira Travicy uciszyli widownię w Kędzierzynie-Koźlu (17:18).

Rzeszowianie poszli za ciosem, a gospodarze jakby się zablokowali w ataku. Jarosza zatrzymał perfekcyjnym blokiem Kosok i uradowani goście prowadzili 22:19. Trener Travica dokonał kilku zmian w końcówce, głównie na podwyższenie bloku, jednak zmiennicy już sobie tak dobrze nie poradzili. Pomyłka Łukasza Perłowskiego sprawiła, że ZAKSA doszła rywali na jeden punkt (22:23). W końcówce więcej zimnej krwi zachowali goście. Amerykanin Ryan Millar zagrał z krótkiej dając wygraną gościom 25:23.

Rzeszowianie nie zamierzali wyjeżdżać bez punktów z Kędzierzyna-Koźla i również w pierwszych fragmentach trzeciej odsłony nie odpuszczali gospodarzom (6:6). Znów bardzo dobrze grał Kosok (71 proc. skuteczność w ataku po dwóch setach) i Józefacki. Trener Krzysztof Stelmach postawił w tej partii od początku na Słoweńca Tine Urnauta (zastąpił Idiego), który miał wspomóc dobrze dysponowanego Jarosza (11 punktów po dwóch odsłonach). Prowadzenie nie zmieniało się w kolejnych akcjach na więcej niż jeden punkt dla każdej z drużyn. Na 12:12 wyrównał Jarosz z prawego skrzydła po dograniu Zagumnego.

Rywalizacja w tej partii bardzo się zaostrzyła - obie drużyny zaciekle walczyły o każdą piłkę. Wśród gospodarzy nie radził sobie wpuszczony na początku odsłony na parkiet Urnaut, stąd powrócił na boisko Idi. ZAKSA od stanu 17:15 przyspieszyła grę. Pewne dogrania Zagumnego i dobre akcje zwłaszcza środkowych pozwoliły wyjść na czteropunktową przewagę kędzierzynianom (21:17). Kunszt siatkarski pokazał "Guma", który kiwką dał swojej drużynie piłkę setową 24:18. To, co w trakcie partii wydawało się niemożliwe, stało się faktem - w końcówce gospodarze odjechali rywalom. Wygrali do 19.

Czwarty set zaczął się od wyrównanej walki - zresztą tak jak to bywało w poprzednich spotkaniach między ekipami Stelmacha i Travicy (5:5, 10:9). Dwa kolejne punkty zdobyli gospodarze, po tym gdy pomylił się Józefacki, a z przechodzącej piłki znakomicie uderzył Ukrainiec Gładyr. Przy trzypunktowej stracie trener Travica poprosił swoich zawodników do siebie, aby przekazać im niezbędne wskazówki. Nie przyniosło to wielkiego efektu. A było jeszcze gorzej. Po przestrzelonym zagraniu środkowego Millara było 15:11. ZAKSA objęła już pięciopunktowe prowadzenie na drugiej przerwie technicznej (16:11).

Miejscowi zbliżali się do wygranej za trzy punkty, czym zapewniliby sobie trzecie miejsce w tabeli PlusLigi. Dobrą zmianą dał Dominik Witczak, a po jego ataku między nogi Ignaczaka gospodarze prowadzili 19:14. Resovia jeszcze raz wzięła się do odrabiania strat i po trzech zdobytych punktach z rzędu trener Stelmach szybko przerwał pogoń gości biorąc czas na żądanie. Po powrocie na boisko asem serwisowym popisał się Witczak i wkrótce zrobiło się 21:17. Ostatecznie po ataku Wojciecha Kaźmierczaka ZAKSA wygrała 25:19 i 3:1.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Asseco Resovia Rzeszów

3:1

(25:22, 23:25, 25:19, 25:19)

ZAKSA: Paweł Zagumny, Michał Ruciak, Jurij Gładyr, Idi, Jakub Jarosz, Wojciech Kaźmierczak, Piotr Gacek (libero) oraz Grzegorz Pilarz, Patryk Czarnowski, Tine Urnaut, Dominik Witczak.

Asseco Resovia: Michele Baranowicz, Matej Cernić, Mateusz Mika, Grzegorz Kosok, Tomasz Józefacki, Ryan Millar, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Rafał Buszek, Łukasz Perłowski, Wojciech Grzyb.

MVP: Paweł Zagumny

Sędziowie: Sylwester Strzylak (I), Maciej Twardowski (II).

Źródło artykułu: