Oleksandr Stacenko w życiowej formie

Oleksandr Stacenko został w sobotę bohaterem plusligowych parkietów. Atakujący AZS-u Politechniki Warszawskiej zakończył spotkanie z Delectą Bydgoszcz z fantastycznym bilansem osiemnastu udanych ataków. Przy dwudziestu wykonanych zanotował więc 90 procent skuteczności we wspomnianym elemencie gry.

A równie dobre statystyki atakujących w seniorskich rozgrywkach na poziomie PlusLigi mają miejsce niezwykle rzadko. Nic dziwnego, że po spotkaniu siatkarz AZS-u odebrał statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu. I to już drugi raz z rzędu! W ostatniej kolejce sezonu zasadniczego stołeczna Politechnika pokonała Skrę Bełchatów. Ukrainiec w tym meczu zdobył dwadzieścia cztery punkty. Atakował z niezłą skutecznością 49 procent (aż czterdzieści trzy ataki) i dołożył trzy punkty zdobyte blokiem i zagrywką. Warto odnotować, że mistrzowie Polski odnieśli zaledwie drugą porażkę w bieżącym sezonie!

Tymczasem w meczu z Delectą doszło do sytuacji praktycznie niespotykanej na siatkarskich parkietach. Atakujący Politechniki zakończył spotkanie z 18 skutecznymi atakami (na dwadzieścia możliwych), co dało bilans aż dziewięćdziesięciu procent w ataku. Poza tym dołożył po punktowym bloku i zagrywce. Na poziomie PlusLigi lepiej zagrać chyba nie można.

Z czego wynika zatem tak wysoka forma Ukraińca? W pierwszej części sezonu kompletnie zawodził. Grał słabo, jego ataki były flegmatyczne, na rywalach nie robiły żadnego wrażenia, często był blokowany. Trzeba również pamiętać, że Oleksandr Stacenko przyjeżdżał do Polski w glorii potencjalnej gwiazdy, zawodnika mającego "robić różnicę". Z powodu problemów zdrowotnych Roberta Prygla przed startem PlusLigi wygrał rywalizację z doświadczonym byłym reprezentantem Polski, jednak od początku zawodził. Liderami Politechniki byli przyjmujący Zbigniew Bartman - Michał Kubiak.

Obaj grali bardzo dobrze, jednak taktyka grania głównie lewym skrzydłem sprawdzała się przede wszystkim ze słabszymi rywalami. W nawiązaniu walki z najlepszymi zespołami PlusLigi podopiecznym Radosława Panasa brakowało skutecznych ataków z prawego skrzydła. - Przed startem ligi Sasza grał bardzo dobrze. Natomiast gdy zaczęły się rozgrywki był cieniem samego siebie. Śmialiśmy się nawet ostatnio, że gdyby jego występy były chociaż na 50 procent możliwości, zajęlibyśmy zdecydowanie wyższe miejsce, bo brakowało nam często dobrego atakującego - oceniał środkowy warszawskiej drużyny, Marcin Nowak. Podobne opinie wykazywali inni zawodnicy. - W trakcie sezonu byliśmy zdziwieni występami Saszy. Na treningach zawsze prezentował się dobrze, ale w lidze dobrych zagrań nie pokazywał - dodawał Bartłomiej Neroj.

Przebłyski udanej gry ukraiński zawodnik miał już w drugiej części sezonu. W przegranym 2:3 przez Politechnikę meczu z ZAKSĄ zdobył aż 26 punktów, przy wysokiej, aż 72-procentowej skuteczności w ataku. Zresztą w drugiej fazie rozgrywek Radosław Panas szukał różnych rozwiązań. Przez kilka spotkań Stacenko atakował często z lewego skrzydła, co jest nietypowym rozwiązaniem dla atakującego.

Tymczasem statuetka MVP ze spotkania z mistrzami Polski wyraźnie zmobilizowała atakującego, bo w meczu z Delectą zagrał jeszcze lepiej. - Ostatnio rzeczywiście jestem w niezłej formie. Pod koniec sezonu po prostu lepiej się czuję. Szkoda tylko, że powoli się kończy - powiedział Oleksandr Stacenko portalowi SportoweFakty.pl po spotkaniu. Koledzy z drużyny chwalą jednak Ukraińca za dobrą grę i wierzą, że w decydujących o piątym miejscu na koniec sezonu starciach z Delectą będzie grał równie dobrze. - Oby przez co najmniej dwa kolejne spotkania utrzymywał równie wysoką formę - podkreśla Bartłomiej Neroj. - Spodziewaliśmy się po Saszy tak dobrej już na początku sezonu. Z Delectą i Skrą, pokazał, że potrafi grać na wysokim poziomie - stwierdził Nowak.

Już w niedzielę kolejne spotkanie z Delectą. Jak zagra ukraiński zawodnik? Utrzymanie 90-procentowej skuteczności w ataku może być trudne, ale i tak wszyscy w stołecznym klubie liczą, że poprowadzi Politechnikę do kolejnej wygranej z Delectą.

Komentarze (0)