Wojciech Winnik: Będę pisał pracę magisterską!

Jeszcze kilka tygodni temu w Olsztynie ciężko było o tak optymistyczny scenariusz. A jednak Indykpol AZS, który przez cały sezon okupował ostatnie miejsce w tabeli, w jego końcówce zdobył się na znaczną poprawę i stabilizację formy. W rezultacie w czterech meczach z Fartem Kielce zapewnił sobie utrzymanie w PlusLidze. Ostatni odbył się w poniedziałek w Olsztynie. - Tak naprawdę byliśmy tylko odrobinę lepsi - przyznawał po meczu libero Marcin Mierzejewski.

Edyta Gwóźdź
Edyta Gwóźdź

Na ostatnie spotkanie w hali Urania mobilizowali się nie tylko zawodnicy Indykpolu AZS-u Olsztyn, ale i wszyscy, nawet ci "niedzielni" kibice. Utrzymanie zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej dla tego środowiska o długich i pięknych tradycjach było sprawą ogromnej wagi. Wszystko dla gospodarzy potoczyło się jak w pięknie wymyślonym scenariuszu. Przy wspaniałym dopingu z trybun, od niepewności i porażki w dwóch pierwszych setach do zwycięskiego tie-breaka. - Po całym sezonie niepowodzeń na koniec wyszło coś fajnego i wszyscy powinniśmy się z tego cieszyć - mówił zaraz po meczu libero Akademików Marcin Mierzejewski.

Fart Kielce w sezonie zasadniczym był zespołem stabilniejszym i pozostawiającym lepsze wrażenie. Uplasował się o trzy miejsca wyżej niż Akademicy, z dorobkiem o trzynaście punktów większym niż gospodarze poniedziałkowego spotkania. A jednak to ci ostatni wytrzymali lepiej "wojnę nerwów" fazy play-out. Tydzień wcześniej pokonali kielczan, choć przegrywali 20:24 w ostatnim secie, tym razem także wyszli ze stanu 0:2 w setach. - Stawka była, jaka była. Dla Farta to był mecz o życie, a dla nas mecz zapewniający spokój. Cieszę się, że potrafiliśmy te nerwy opanować - przyznawał Marcin Mierzejewski. - Wytrzymaliśmy nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. W tej konfrontacji zasłużyliśmy na wygraną, ale tak naprawdę byliśmy tylko odrobinę lepsi. W drugiej fazie meczu po prostu poprawiliśmy swoją grę. Tak naprawdę nie jest teraz ważne jakimi elementami wygraliśmy, bo najważniejsze jest zwycięstwo.

AZS bez wątpienia wygrał jako zespół. W dużym wymiarze na boisku pojawiali się zmiennicy i bardzo pomagali reszcie drużyny. Zresztą najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Wojciech Winnik, który zastąpił Marcela Gromadowskiego. Jego pewna gra i asy serwisowe w tie-breaku walnie przyczyniły się do wyjścia na prowadzenie i wygranie piątego seta. - Te punkty nie były decydujące, bo każdy punkt w meczu jest tak samo ważny - skromnie przyznawał sam bohater.

Teraz przed klubem czas na analizy i wyciąganie wniosków z trudnego sezonu, który ostatecznie udało się uratować w dobrym stylu. - Teraz będziemy mieli okres roztrenowania - mówił Marcin Mierzejewski. - Wbrew pozorom to też jest bardzo ważny element przed następnym sezonem, więc na pewno nie będziemy odpuszczać i zabieramy się za solidną pracę.

A jakie plany osobiste po szybko zakończonym sezonie ma Wojciech Winnik? - Co będę teraz robił? Będę pisał pracę magisterską! - wyznał ze śmiechem rozpromieniony atakujący, MVP ostatniego meczu Akademików w sezonie.